Ks. Andrzej Luter: przez "Pasję" nikt wiary nie straci

(RadioZet)

Ks. Andrzej Luter: przez "Pasję" nikt wiary nie straci
Źródło zdjęć: © RadioZet

Obraz

Gościem Radia Zet jest ks. Andrzej Luter, ksiądz rzymsko – katolicki. Witam, Monika Olejnik, dzień dobry. Potwierdzam, ksiądz rzymsko – katolicki. Ksiądz był dwa razy na filmie Mela Gibsona „Pasja”, filmie, który wzbudza ogromne emocje. Nie można obok tego filmu przejść obojętnie. Agnieszka Holland powiedziała tak: „W tym filmie poza artystycznym kiczem zobaczyłam potworne, bezsensowne, bezmyślne okrucieństwo. Zobaczyłam Chrystusa, który nie jako człowieka, który daje nam miłość, wiarę, nadzieję na zbawienie, ale jako jakiś potwornie skrwawiony pulpet.” Nie tylko to powiedziała, jeszcze dodała, że ten film ma tyle wspólnego z Ewangelią co Osama bin Laden z Koranem. Nie podoba mi się ta wypowiedź, dlatego że oczywiście takimi bon motami można podsumować wiele innych filmów. Ktoś może podsumować tak jakiś film Agnieszki Holland. Myślę, że tego rodzaju wypowiedzi nie prowadzą do dialogu o tym filmie. Rozumiem, że ten film może budzić kontrowersje. Jednych zachwyca, inni go odrzucają trzaskając drzwiami, tylko
myślę, że nie powinniśmy absolutyzować własnych przeżyć. Zresztą pisze o tym ksiądz Grzegorz Ryś w dzisiejszym „Tygodniku Powszechnym”, że w reakcjach na ten film można zauważyć taką tendencję do absolutyzowania własnych przeżyć. Ale po co są te hektolitry krwi, które widzimy? Czy mają one spowodować, że będziemy bardziej wierzący, bardziej wrażliwi? Nie, nie. Od tego mamy wyobraźnię. No tak, ale problem jest taki, że ten film, po pierwsze, nie jest historyczny, dokumentalny, jest to film Mela Gibsona. Konserwatywnego katolika. To nie ma dla mnie znaczenia, w gruncie rzeczy, czy ten film zrobił konserwatywny katolik postępowy, czy baptysta, czy protestant. Nie, to akurat nie ma znaczenia. Chrześcijanin zrobił ten film. Jest to wyraz jego emocji i jest to wyraz jego odczuwania Ewangelii i tak na to trzeba patrzeć. Jest to film subiektywny i rozumiem, że może być różnie oceniany, ale patrzmy na ten film jako na film. Tymczasem zauważam wiele takich ideologicznych interpretacji tego filmu. Myślę, że to jest
niebezpieczne. Ks. Prof. John Pawlikowski w „Przeglądzie” mówi tak: „Reżyser wyraźnie odrzuca nauczanie II Soboru Watykańskiego i podkopuje fundament, na którym wspierają się posoborowe odczytanie i interpretacje Biblii.” No. Mamy tutaj scenę, w której widzimy Żydów, którzy nawołują do tego, żeby zabić Jezusa. Mamy tu też Poncjusza Piłata, który jest uczłowieczony, jest tutaj dobrym człowiekiem, który ulega Żydom. Ulega. Jest to zapis ewangeliczny. Poncjusz Piłat, owszem, ma swoje wahania w tym filmie, ale ostatecznie umywa ręce. Nie wydaje mi się, żeby w ostateczności była to postać pozytywna. Natomiast problem Żydów z Sanhedrynu... Oczywiście Sanhedryn skazał Jezusa na śmierć z różnych przyczyn. Żydzi nie potrafili uznać wcielonego Boga, ale zauważmy, że również w tym filmie widzimy pozytywne postacie kapłanów protestujących przeciwko fałszywym świadkom. Są te sceny. Ale mało jest tych scen i więcej gorszych, niż dobrych Żydów.. Jak będziemy w ten sposób ten film interpretować, to do niczego nie dojdziemy,
bo przecież na drodze krzyżowej jest wiele niewiast płaczących. To są wszystko Żydówki, a najpiękniejsza scena tego filmu z Szymonem z Cyreny z Żydem, który pomaga nieść krzyż Chrystusowi. Przypomnijmy, jest to człowiek niewierzący, poganin, który jest wyrwany z tłumu do niesienia tego krzyża, żeby pomóc mu go nieść. W pewnym momencie on się zmienia pod wpływem Chrystusa i oto człowiek niewierzący uczestniczy jakby w zbawianiu świata. Rzymianie mówią do niego: Ty Żydzie. Przecież to jest piękna postać tego filmu. Wszystko możemy udowodnić w ten sposób. Przyzna Ksiądz, że Poncjusz Piłat, gdyby arcykapłan Kajfasz, nie żądał śmierci Jezusa, to by nie dokonał egzekucji. Widać jego rozterkę. Tak, ale nie zmienimy zapisu Ewangelii. No naprawdę, Ewangelia nie jest antysemicka. Ja nie widzę tutaj żadnych odchyleń od nauczania Soboru. To jest film Mela Gibsona, powtarzam, to nie jest dokument, ani film historyczny. Myślę, że jest jakieś ideologiczne uprzedzenie, jeżeli chodzi o problem antysemicki. Zauważyłem, że
większość tych zarzutów o antysemityzm padło jeszcze przed projekcją tego filmu, przez ludzi, którzy tego filmu nie wiedzieli. W momencie, kiedy ten film wszedł na ekrany, te zarzuty się zmieniły. To znaczy, widać, że nie da się tak intelektualnie udowodnić, że ten film jest antysemicki, wobec tego, w większości publikacji właściwie mówi się tak: film nie jest antysemicki, ale film może tworzyć reakcje antysemickie, ponieważ ten lud boży jest tak nieuświadomiony teologicznie, że on właściwie nie wie jakie jest nauczanie, magisterium Kościoła w tej sprawie i będzie potwierdzało się, że Żydzi zabili Chrystusa. Po pierwsze, nie zgadzam się z tym, że ten lud do końca nie jest tak uświadomiony, a poza tym miałem już wiele rozmów. Ten film wiedzieli diakoni z seminarium duchownego, również ze świeckimi młodymi ludźmi rozmawiałem i w ogóle nie podejmowałem w rozmowach problemu żydowskiego i nikt nie poruszył tego tematu. Był problem okrucieństwa, ten problem był poruszany. A na koniec zapytałem, dlaczego nie
poruszaliście problemu antysemityzmu, który przed filmem był tak szeroko poruszany w mediach? Bo oni w ogóle tego problemu antysemityzmu w ogóle tam nie widzą. Ja też problemu antysemityzmu po tym filmie nie widzę. A okrucieństwo? Czy Ksiądz cały czas mógł patrzeć na egzekucję Jezusa, nie odwracając wzroku? Ksiądz widział ten film dwa razy. Pierwszy raz, gdy na „tajnym” pokazie widziałem w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie – to rzeczywiście, kilka razy wstrząsnęło mną, szczególnie w scenie biczowania, ale i potem. Przy czym powiedzmy sobie szczerze, ta scena biczowania jest najprawdziwsza w sensie historycznym w ogóle w tym filmie, bo rzeczywiście tak było. Całun turyński dowodzi, że w czasie kaźni Chrystus otrzymał dziewięćdziesiąt sześć uderzeń, dwieście dwadzieścia ran. Ale czy to musiało być tak realistycznie od początku do końca pokazane? To jest dyskusyjne. To jest główny problem dyskusyjny tego filmu czy okrucieństwo, z jakim Gibson pokazuje kaźń Chrystusa, drogę krzyżową, nie
zaćmiewa nam tej idei zbawczej, że Chrystus umarł za każdego z nas. No i tu rzeczywiście Gibson balansuje na krawędzi, myślę, że on jednak w wielu fragmentach pokazuje tę ideę zbawczą przez różne retrospekcje, przez Kazanie na Górze. Tego jest jednak mało. Mniej jest słowa, więcej przemocy i okrucieństwa. Ks. Adam Boniecki powiedział tak, po premierze filmu: „Wyeksponowanie okrucieństwa skrzywia perspektywę z jakiej się patrzy na tajemnicę.” To jest jeden z poglądów na ten film. Sądzę, że niektórzy tak to mogą odebrać. Ja odebrałem ten film... Wstrząsnął mną, nie sądzę, żeby on wykrzywiał tę perspektywę, ale przyznaję prawo każdemu do własnych poglądów. Naprawdę jest to film, dzięki któremu ktoś może się nawrócić, a ktoś może wyjść trzaskając drzwiami, po tym filmie, ale nie sądzę, że ktoś straci wiarę przez ten film. Od jakiego wieku można oglądać ten film, według Księdza? Uważam, że młodzież od trzeciej klasy liceum w górę. Czyli od? Nie wiem ile to jest. Szesnaście lat? Szesnaście. On jest oficjalnie od
piętnastego roku życia. Młodsi, uważam, że z rodziną, która przygotuje... No nie, to trzeba by dziecku cały czas zasłaniać oczy. Myślę, że najlepiej rodzice wiedzą czy dziecko jest przygotowane do obejrzenia takiego filmu czy nie. Na pewno nie jest to film dla dzieci i nie bardzo widzę klasowe wycieczki ze szkół podstawowych, ani nawet gimnazjów na ten film. Myślę, że nie. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był ks. Andrzej Luter.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)