Krzysztof Śmiszek i Robert Biedroń wzięli "ślub" w Kielcach
- Na sali siedziało kilkaset osób. Były owacje, było śpiewane "gorzko" i życzono nam wszystkiego najlepszego - mówi WP poseł Krzysztof Śmiszek, który w środę "wziął ślub" ze swoim partnerem, europosłem Robertem Biedroniem. Symboliczna uroczystość była częścią spektaklu zaprezentowanego na festiwalu w Kielcach.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
"Co to był za ślub! Z setkami widzów celebrującymi z nami to, co w życiu najpiękniejsze. Miłość" - napisał na portalu X poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. I umieścił zdjęcia, na których uczestniczy w "ceremonii ślubnej" razem ze swoim partnerem Robertem Biedroniem.
Jak wyjaśnił Śmiszek w rozmowie z WP, zdjęcia zostały wykonane w środę wieczorem podczas przedstawienia w reżyserii Jakuba Skrzywanka "Spartakus. Miłość w czasach zarazy", który został zaprezentowany w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Kielcach.
- Spektakl tak naprawdę opowiada o mniejszości LGBT w Polsce. O tym, jak jest traktowana przez władzę, ale też porusza kwestię kryzysu opieki psychiatrycznej nad młodymi osobami LGBT - opowiada Śmiszek.
- Pierwsza część spektaklu jest bardzo smutna i przejmująca. Ta druga część jest taka optymistyczna, pokazująca, że jest nadzieja - mówi polityk. Właśnie wtedy na scenie pojawili się obaj politycy.
- W końcowej scenie para z widowni bierze ślub, symboliczny oczywiście, bo w świetle polskiego prawa jest nielegalny. Z radością zgodziliśmy się z Robertem wziąć w tym udział, bo uważamy, że w taki symboliczny sposób też trzeba pokazywać, że polskie państwo par jednopłciowych nie widzi, co więcej - nimi pogardza - uważa Krzysztof Śmiszek.
Jak zareagowała publiczność? - Bardzo entuzjastycznie. Na sali siedziało kilkaset osób. Były owacje, było śpiewane "gorzko" i życzono nam wszystkiego najlepszego, więc to było genialne doświadczenie - opowiada Krzysztof Śmiszek.
Charakterystyczne i barwne stroje użyte podczas ceremonii były częścią scenografii teatralnej. Zostały zaprojektowane we współpracy jednej z organizacji LGBT z kołem gospodyń wiejskich. Końcowa scena jest osadzona w atmosferze ludowego wesela.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z jednej strony euforia, z drugiej gniew
- Ale muszę powiedzieć, że targały nami dwa uczucia - zaznacza Krzysztof Śmiszek. - Z jednej strony euforii, takiej wielkiej radości, ale z drugiej gniewu i smutku, z uwagi na fakt, że jest to tylko przedstawienie teatralne. Gniewu na to, że w środku Europy, w 2023 roku w państwie Unii Europejskiej żadnej regulacji prawnej nie mamy, która mogłaby uczynić życie par jednopłciowych trochę bardziej znośniejszym i lepszym. Gniewu na to, że zamiast równości, mamy ideologię pogardy i nienawiści. To jest bardzo smutne. Choć przez sztukę można także wiele zmienić, dlatego zgodziliśmy się wziąć w tym udział.
Polskie pary jednopłciowe czasami wyjeżdżają z Polski za granicę, żeby tam wziąć ślub. - My postanowiliśmy czekać tak długo, aż będzie to możliwe w Polsce. Oczywiście szanujemy naszych znajomych, kolegów i koleżanki, którzy wyjeżdżają na Maltę, do Portugalii, Hiszpanii czy nawet do Czech, żeby taki związek sformalizować. Natomiast niestety to jest tak, że po przekroczeniu polskiej granicy, po prostu to jest tylko świstek papieru - mówi polityk Lewicy.
- Chcielibyśmy, żeby to nasze państwo wreszcie zaczęło nas zauważać. To był taki bardzo symboliczny gest dążenia i pokazania, jak powinna wyglądać Polska normalna i Polska, gdzie wszyscy traktowani są równo - kwituje Krzysztof Śmiszek.
Czytaj także: