Krzysztof Olkowicz, prawa ręka rzecznika praw obywatelskich, ma kłopoty. Ktoś się pod niego podszywa
Zasłynął z tego, że wpłacił część grzywny za chorego psychicznie mężczyznę. Teraz Krzysztof Olkowicz, główny koordynator do spraw Ochrony Zdrowia Psychicznego w Biurze RPO, jest ofiarą oszustwa. Ktoś wysłał list do redakcji i zakładów więziennych z jego rzekomym podpisem.
23.06.2018 | aktual.: 28.03.2022 09:35
"Po dokonaniu szeregu przemyśleń podjąłem życiową decyzję o wstąpieniu z dniem 1.07. 2018 r. do zakonu cystersów w Krakowie-Mogile i spędzeniu tam reszty mojego życia" - to początek listu, którego autorem ma być Krzysztof Olkowicz. Jednak były dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Koszalinie, a obecnie prawa ręka Adama Bodnara, temu zaprzecza.
O sprawie donosi "Rzeczpospolita", do której też dotarł list - z Gdańska, napisany na komputerze, z pieczątką i podpisem. Korespondencja jest niejako próbą wyznania grzechów przed wstąpieniem do zakonu. W liście znalazły się w niej takie deklaracje: "Strzelałem do stoczniowców", "donosiłem na kolegów", "załatwiałem Marcinowi P. z Amber Gold przerwy w odbywaniu kary". To nie wszystko. Padają tam też takie zdania jak: "Bardzo mi imponowało, że mogę bezkarnie wyżywać się na ludziach i z tego korzystałem", "jako asesor sądowy wydawałem wyroki po układach".
Olkowicz kojarzony jest z tego, że we wrześniu 2013 roku wpłacił część grzywny za Arkadiusza K. Ten przebywał w areszcie za kradzież wafelka za 99 groszy, bo nie był w stanie uiścić 100 zł grzywny. Wtedy podwładni Olkowicza powiadomili o tym Ministerstwo Sprawiedliwości, bo według prawa dyrektor nie może uiszczać za więźnia grzywny, jeśli nie jest się bliską mu osobą.
W liście przesłanym przez osobę podszywająca się pod Olkowicza czytamy, że dyrektor sam na siebie doniósł do resortu. Bo chciał "zagrać rolę człowieka wrażliwego na krzywdę ludzką"
"Złożę zawiadomienie"
Co na to Olkowicz? - Nigdy nie miałem pieczątki i tak się nie podpisywałem - zapewnił. Przyznał jednocześnie, że kiedy pracował w służbie więziennej, zyskał wielu wrogów (w tym podwładnych funkcjonariuszy, których wyrzucił ze służby między innymi za pobicie skazanych). - Mam swoje przypuszczenia, kto może być autorem tej mistyfikacji. Cóż, wiem, że podłość ludzka nie zna granic - dodał.
Jak ocenił, wysyłanie fałszywych listów to "efekt jakiejś głębokiej frustracji". I nie zamierza tak tego zostawić. - Złożę zawiadomienie. Być może uda im się ustalić autora - podkreślił.
Zobacz też: Setki niepełnosprawnych umysłowo w więzieniach. Wielka akcja poszukiwawcza Rzecznika Praw Obywatelskich
Źródło: "Rzeczpospolita"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl