Krzysztof Łapiński: polityka to nie konkurs piękności
Minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łapiński zapewnia, że nie boli go porównywanie go do groteskowego serialowego bohatera - Czerepacha. - Niech sobie mówią, niech sobie piszą co chcą. Polityka to nie jest konkurs piękności, ani zawody w zdobywaniu sympatii - stwierdził Łapiński.
W rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Dzienniku Gazecie Prawnej" Krzysztof Łapiński przyznał, że w "niezłym tempie" stał się wrogiem numer jeden prawicy. Sam ze śmiechem przyznał, że nazywają go "Czerepachem".
- Zupełnie mnie takie porównanie nie boli, raczej śmieszy. Niech sobie mówią, niech sobie piszą co chcą - stwierdził. Dodał, że zupełnie nie odnajduje się w tym porównaniu, "ale jak komuś ulży, że mnie nazwie Czerepachem, że tak dotkliwie mnie obraził, że ja z tego powodu pewnie wyrywam sobie włosy z tej mojej łysej głowy, to się cieszę". - Przynajmniej przyniosłem komuś trochę radości, może ma jej w swoim życiu niewiele, a tu proszę, taki sukces. Ktoś może sobie teraz chodzić po mieście i opowiadać, że to on pierwszy nazwał mnie Czerepachem - dodał Łapiński.
Przyznał, że wie, iż właśnie tak nazywa go „Gazeta Polska”. Na uwagę prowadzącego wywiad, że w serialu Czerepach sprowadzał wójta na złą drogę, odparł: "A ja sprowadzam na nią prezydenta? To komiczne".
Przyznał, że zestawienie go w jednym szeregu z Zofią Romaszewską, która doradzała prezydentowi w sprawie zawetowania ustaw o KRS i SN, to dla niego "niezasłużony zaszczyt". - To piramidalny absurd i i niebywała głupota, by kogoś takiego jak Zofia Romaszewska wpisywać do grona obrońców ubeków, strażników układu i sitw, miłośników salonów. W zasadzie trudno mówić tu nawet o bezczelności i się obrażać, bo tym się powinni zająć specjaliści z innej dziedziny - powiedział Łapiński.
Prezydencki minister przyznał, że po wetach prezydenta w lipcu, w mediach społecznościowych pojawiło się wiele krytycznych opinii na temat Andrzeja Dudy. - Ale warto zauważyć, że ogromna większość elektoratu PiS poparła decyzję prezydenta - stwierdził. - Może tylko na Twitterze ci internetowi ormowcy sprawiają wrażenie większości, gdy tak naprawdę są garstką? - dodał.
Na uwagę Roberta Mazurka, że media społecznościowe pokazują emocje najwierniejszych kibiców dobrej zmiany odparł: "Mam usiąść i płakać?". - Poskarżyć się, że mnie ktoś obraża? Przecież taka jest cena bycia politykiem. Widziały gały, co brały - dodał.
- Polityka to nie jest ani konkurs piękności, ani zawody w zdobywaniu sympatii - stwierdził prezydencki minister w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".