Kryzys w Warszawie. Wszystko zamknęli, wyszli na ulice
Zamknęli duże centrum handlowe na czas protestu i ponownie zgromadzili się na ulicy przed warszawskim ratuszem. Kupcy z Marywilskiej 44 nie odpuszczają. W czwartek chcieli rozbić miasteczko namiotowe przed siedzibą prezydenta Rafała Trzaskowskiego, ale w ostatniej chwili miasto zaproponowało spotkanie i pomoc.
22.02.2024 | aktual.: 23.02.2024 09:34
Kryzys w związku z sytuacją w dużym centrum handlowym na Marywilskiej 44 trwa od stycznia. Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, kupcy nie godzą się na podwyżkę czynszów o 11,4 procent.
Około 1400 lokali wynajmują głównie mali przedsiębiorcy z Polski, ale też i Wietnamu. Część z nich sprzedawała kiedyś na stadionie X-lecia czy w zlikwidowanych w 2009 roku Kupieckich Domach Towarowych przed Pałacem Kultury i Nauki.
Początkowo protest polegał na zamknięciu sklepów. Potem kupcy zmienili formułę i obkleili swoje stoiska postulatami. Po tym, jak nie udało się porozumieć z zarządem obiektu, przedsiębiorcy zorganizowali protest przed ratuszem. Miasto jest właścicielem gruntu, na którym znajduje się Marywilska 44.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spółka zarządzająca centrum w efekcie zaproponowała nową kwotę waloryzacji - 5,5 procent. To jednak nie usatysfakcjonowało sprzedawców. Po pierwszym proteście przed ratuszem miasto obiecało pomóc w negocjacjach i zażegnaniu kryzysu. Z kupcami rozmawiał wówczas wiceprezydent Warszawy Tomasz Bratek.
- Główną sprawą były zagadnienia dotyczące czynszów i nieporozumień związanych z inflacją. Po głębokich analizach pan prezydent zdecydował, żeby czynsze za grunty należące do miasta były zwaloryzowane nie o wskaźnik inflacji, a maksymalnie 10 proc. - wyjaśniał w rozmowie z WP wiceprezydent stolicy.
W czwartek, po trzech tygodniach od protestu, przedsiębiorcy wrócili przed ratusz. Zapowiadali, że rozbiją miasteczko namiotowe, bo miasto nie spełniło swoich obietnic dot. mediacji.
Chcieli rozbić namioty
- Zebraliśmy się ponownie ze względu na brak konkretnej odpowiedzi. Przez ostatnie trzy tygodnie nie było kontaktu z ratusza. Dopiero po zapowiedzi tego strajku pojawiła się data spotkania. My już nie mamy czasu na puste obietnice, bo nasza sytuacja jest dramatyczna - mówi Danuta Sornat-Kot, najemczyni i przedstawicielka kupców z Marywilskiej 44.
- W 2011 roku mój czynsz wynosił 2700 złotych, dzisiaj płacę 6 tysięcy złotych. Czynsze są nierówne. Prezes mówiła, że musi odprowadzać co miesiąc do miasta 2 mln zł. Okazało się, że to absurd, bo mamy dokumenty, że to tylko 4 mln rocznie - wylicza najemczyni Grażyna Stasiak.
- W styczniu mój obrót wynosił 5200 zł. Mam pracownika, któremu muszę zapłacić. Moje koszty wynoszą 12 800 zł co miesiąc, a po podwyżce będzie to 13 300 zł. Z czego mam dokładać? Styczeń był tragiczny - żali się przedsiębiorczyni.
Kupcy postulują o współpracę opartą na szacunku i uczciwości oraz obniżkę czynszu o 25 procent. Chcą też jasnych zasad opłat dodatkowych i rekonstrukcji umów, tak żeby można wypowiedzieć lokale z 3-miesięcznym okresem wypowiedzenia.
- Wyznaczyliśmy datę spotkania z kupcami i zarządem centrum na 1 marca. Cały czas deklarujemy chęć pomocy i zażegnania kryzysu - komentuje Monika Beuth, rzeczniczka prasowa m.st. Warszawy.
Zarząd Marywilskiej 44 twierdzi, że jest gotów na rozmowy z najemcami. "Wierzymy, że naszym wspólnym celem jest tworzenie miejsca atrakcyjnego dla wszystkich odwiedzających" - czytamy w komunikacie przesłanym naszej redakcji.
Mimo tego spółka twierdzi, że nie może sobie pozwolić na obniżenie poziomu waloryzacji.
"Wpływ na możliwości wsparcia najemców mają nie tylko przywoływane przez spółkę skutki inflacji, kryzysu energetycznego i wzrost kosztów usług zewnętrznych związany min. ze wzrostem płacy minimalnej. Spółka do dziś ponosi konsekwencje pandemii Covid-19 i ponadrocznego wsparcia, jakiego udzielała najemcom, w postaci rabatów w czynszach na poziomie od 90 do 30 proc. przy zachowaniu nieprzerwanej pracy obiektu, a co za tym idzie ponoszeniu zwiększonych kosztów związanych z jego utrzymaniem w reżimie sanitarnym" oświadcza zarząd spółki.
Czytaj też: