Kryzys polityczny w Izraelu. Wielki powrót Netanjahu? "To może być jego ostatnia kampania"
Rozpad koalicji i widmo powrotu Benjamina Netanjahu na funkcję premiera - wybuch kryzysu politycznego w Izraelu może napisać wiele zaskakujących scenariuszy. Również tych dotyczących Polski. Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczą, co wynika z zamieszania w izraelskim Knesecie. A także jakie są jego przyczyny.
25.06.2022 17:00
Izrael wkracza w kolejną fazę głębokiego kryzysu politycznego. Ledwie po roku rządzenia premier Naftali Bennett ogłosił upadek swojego wielopartyjnego rządu i obrał kierunek na piąte już wybory parlamentarne w ciągu zaledwie trzech lat.
- Wydaje się to być rekordem w warunkach państwa demokratycznego. Co gorsza, według sondaży nie ma widoków na szybkie przełamanie impasu. Na ten moment najprawdopodobniejszym scenariuszem wydaje się powrót do władzy byłego premiera Benjamina Netanjahu, weterana izraelskiej polityki. Pod dużym znakiem zapytania stoi jednak zdolność koalicyjna tego najdłużej urzędującego szefa rządu w historii Państwa Izrael - mówi Wirtualnej Polsce Jakub Bielamowicz, analityk Instytutu Nowej Europy.
Przyczyny kryzysu w Izraelu
O sytuacji w Izraelu i jej przyczynach w rozmowie z Wirtualną Polską szczegółowo mówią eksperci.
- Bez wątpienia mamy do czynienia w Izraelu z kryzysem politycznym. Trwa on od 2019 roku i sprowadza się do niemożności stworzenia trwałego rządu. Wybory nie przynoszą rozstrzygnięć, powstają koalicje, które nie są w stanie przetrwać - zauważa dr Karolina Zielińska z Ośrodka Studiów Wschodnich, specjalistka ds. polityki izraelskiej.
Jak mówi nasza rozmówczyni, kryzys ten związany jest w dużej mierze z byłym premierem Benjaminem Netanjahu i jego polityką, w tym fundamentalnymi pytaniami o "kierunek ustrojowy państwa".
Co wpłynęło na eskalację tego kryzysu? - W rządzie szerokiej koalicji partii, zjednoczonych, by odsunąć Netanjahu od władzy, zaistniały problemy z kilkoma posłami "na skrzydłach" koalicji. Co rusz któryś z posłów groził, że odejdzie z sojuszu. Pierwszą była posłanka z partii premiera Bennetta, która jednocześnie pełniła funkcję koordynatorki koalicji w Knesecie i zdecydowała się przejść do opozycji - tłumaczy dr Zielińska.
Jak dodaje, przypadków posłów, którzy grozili odejściem - jeśli nie zostaną spełnione ich partykularne warunki - było coraz więcej. Aż doszło do przesilenia.
- Ostatnią kroplą, która przelała czarę, były próby głosowania nad ustawami rozciągającymi jurysdykcję izraelską na Izraelczyków zamieszkałych na Zachodnim Brzegu Jordanu. To nie są terytoria anektowane do Izraela, natomiast mieszka tam pół miliona ludzi, którzy są Izraelczykami - wyjaśnia dr Zielińska.
Jak tłumaczy ekspertka: - Raz na pięć lat były odnawiane ustawy tymczasowe, regulujące takie kwestie jak to, że ci ludzie mogą głosować w wyborach, płacić podatki, mieć opiekę medyczną, czy też podlegać sądom izraelskim, a nie sądom wojskowym, które działają na terytoriach okupowanych. Posłowie arabscy wchodzący w skład koalicji zapowiedzieli, że nie będą głosować za - poniekąd - przedłużeniem okupacji. Cała opozycja prawicowa oczywiście ma odmienne zdanie, a nawet chce anektować te terytoria, jednak posłowie postanowili głosować przeciwko ustawom, by pokazać, że obecna koalicja nie ma zdolności rządzenia. Ustaw nie uchwalono, co groziło totalnym chaosem. Jedynym wyjściem z sytuacji było rozwiązanie Knesetu, co pozwoli na tymczasowe przedłużenie obowiązywania ustaw na kolejne pół roku - wskazuje ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jak tłumaczy dr Zielińska, premier Bennett, dodatkowo osłabiony ultimatami stawianymi przez członków własnej partii, swoją decyzję o rozwiązaniu Knesetu uzasadnił właśnie tym, że chodzi przede wszystkim o uniknięcie konsekwencji nieobowiązywania ustaw od 1 lipca.
Zobacz też: Izraelska policja rozbija demonstrację w Jerozolimie. Protesty po zabiciu reporterki Al Jazeery
- Wyczerpaliśmy wszystkie opcje, by ustabilizować tę koalicję - obwieścił ustępujący szef rządu Izraela.
Ostatecznie głosowanie w Knesecie - izraelskim parlamencie - w sprawie samorozwiązania i rozpisania wyborów zostało przełożone na początek przyszłego tygodnia. Zgodnie z porozumieniem zawartym pomiędzy ustępującym premierem Bennettem a jego głównym koalicjantem Jairem Lapidem, przejściowym premierem ma zostać ten drugi - pełniący dotychczas funkcję szefa dyplomacji i rotującego premiera.
Kryzys w Izraelu może wpłynąć na pogorszenie relacji z polskim rządem
- Można się spodziewać, że w relacjach polsko-izraelskich dojdzie do ponownych napięć w najbliższym czasie - przewiduje Jakub Bielamowicz z Instytutu Nowej Europy.
Przypomnijmy: Jair Lapid w przeszłości zasłynął już licznymi antypolskimi wypowiedziami, jak chociażby w 2018 roku podczas sporu o nowelizację ustawy IPN (penalizującej przypisywanie Polsce i Polakom zbrodni nazistowskich), kiedy to oskarżył Polaków o współudział w Holocauście i wykorzystywanie ustawy do kneblowania ust tym, którzy mają odwagę mówić o polskich zbrodniach na Żydach.
- Trzeba mieć na uwadze to, że wypowiedzi te były i są głównie wykorzystywane na użytek wewnętrzny, aby podgrzewać antypolskie resentymenty w Izraelu i budować kapitał polityczny w oparciu o wciąż gdzieniegdzie drzemiący stereotyp Polaków jako antysemitów. Z drugiej strony kampania wyborcza przed przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi (wstępnie zaplanowanymi na 25 października) będzie dodatkowo sprzyjała podsycaniu takich właśnie nastrojów przez samego Jaira Lapida i innych polityków izraelskich - twierdzi w rozmowie z WP Bielamowicz.
Jak zauważa ekspert, poza tradycyjnymi sporami historycznymi nie brakuje także bieżących tematów, które podsycają te napięcia. - Przypomnijmy, że aktualnie trwa spór pomiędzy Polską a Izraelem w sprawie izraelskich wycieczek przyjeżdżających do Polski. Polska, jako strona przyjmująca, nie widzi potrzeby, aby grupy młodych Izraelczyków były zabezpieczane przez ochronę wyposażoną w broń ostrą. Należy się zgodzić z argumentami polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, że widok uzbrojonej ochrony wycieczek stwarza niepotrzebne poczucie zagrożenia i zdarza się, że jest źródłem nieporozumień czy nawet agresji ze strony ochraniających - mówi Bielamowicz.
Kryzys będzie trwać
Niezależenie od relacji polsko-izraelskich, politycznie zamieszanie w Izraelu trwa. Jak wygląda zatem dziś mapa politycznych sił? - Od 2019 sytuacja wygląda podobnie. Wyniki wyborów jesienią mogę nie zmienić istotnie rozkładu sił w Knesecie - przewiduje dr Zielińska. I przyznaje, że problemy przy sprawowaniu nowego rządu będą przypominały dotychczasowe.
Czy zatem powrót Benjamina Netanjahu jest wykluczony? Bynajmniej. - Jest on jak najbardziej możliwy, ale nie przesądzony. W przeciwnym wypadku będzie to zapewne jego ostatnia kampania wyborcza. W swojej partii ma rywali, którzy kontestują jego przywództwo. Głównym zarzutem stawianym przez nich Netanjahu jest to, że - mimo popularności wśród znacznej części społeczeństwa - nie jest on w stanie sklecić koalicji rządzącej - mówi nam dr Zielińska.
Ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich przyznaje, że dziś nie da się stwierdzić, czy po jesiennych wyborach sytuacja polityczna w Izraelu się ustabilizuje. Dr Zielińska wskazuje też, że nie należy spodziewać się gwałtownej zmiany stosunku Izraela do wojny wypowiedzianej przez Rosję Ukrainie.
Jak pisaliśmy trzy miesiące temu w Wirtualnej Polsce, Izrael chce jak najszybszego końca wojny, a jednocześnie nie chce sobie spalić mostów i zrywać relacji z Rosją. - Choć od tamtego czasu relacje Izraela z Rosją pogorszyły się - zwraca uwagę ekspertka OSW.
Niemniej Izrael jest dziś skupiony w większym stopniu na sytuacji wewnętrznej, aniżeli na wojnie w Ukrainie. I taki stan rzeczy w najbliższych miesiącach nie ulegnie zmianie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski