Krystyna Pawłowicz straciła pracę? "Sama się zwolniłam"
Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz odniosła się do informacji o sobie samej - z powodu wpisu na Facebooku miała być zwolniona z pracy w Wyższej Szkole Administracji i Prawa. Polityk stanowczo temu zaprzecza i podkreśla, że to ona podjęła decyzję.
"Lewactwo w szale radości!" - donosi Pawłowicz. Powód? Entuzjazm zdaniem posłanki wynika z informacji o tym, że straciła pracę za wpis na Facebooku. Polityk postanowiła wyprowadzić przeciwników z błędu.
"Otóż, 'znawcy prawa o obrońcy konstytucji', posła nie można zwolnić z pracy! Nawet tego nie wiecie... - tłumaczyła.
Jak podkreśliła, sama się wcześniej zwolniła, z konkretnego powodu. Chciała mieć "więcej czasu na obronę polskich spraw przed lewactwem".
Kulisy sprawy
2000 naukowców zaprotestowało przeciwko kontrowersyjnym słowom posłanki. Pawłowicz w listopadzie skomentowała sprawę samobójstwa 14-letniego Kacpra słowami: - Liberalno-lewackie środowiska propagują wśród dzieci i młodzieży nienaturalne postawy i relacje.
Apel naukowców miał swój elekt. Wyższa Szkoła Administracji i Prawa rozwiązała umowę z Krystyną Pawłowicz za porozumieniem stron.
Zdaniem oburzonych, takie zachowane prof. Pawłowicz zasługuje na potępienie ze strony środowiska akademickiego. Zwracali uwagę na to, że posłanka często występuje w mediach jako autorytet naukowy i wypowiada się na tematy poza obszarem własnej kompetencji.
"Takie postępowanie jest z kolei niezgodne z Kodeksem Etyki Pracownika Naukowego i budzi naszą niezgodę, jako środowiska ludzi nauki" - apelowali w piśmie. Domagali się również ze strony Wyższej Szkoły Administracji i Prawa postępowania dyscyplinarnego przeciwko Pawłowicz. Do tego jednak nie doszło.
- Pani profesor zwróciła się do mnie z listem w tej sprawie i wyraziłam zgodę na rozwiązanie pracy za porozumieniem stron - powiedziała rektor WSAP dr Elżbieta Maria Łojko w rozmowie z TVN24