Krym "wrócił" do Ukrainy. Przyznali to sami Rosjanie
Na Twitterze Ambasady Federacji Rosyjskiej w Szwecji doszło do zabawnej kompromitacji propagandy Putina. Chcąc pokazać, w jak doskonałej kondycji znajduje się Rosja i Białoruś, niefortunnie dla siebie przyznano, że Krym należy do Ukrainy. Wpadka nie umknęła czujnym oczom internautów, którzy bardzo szybko dali upust swojemu stosunkowi do Rosji.
Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Ambasada rosyjska w Szwecji zamieściła na swoim Twitterze mapkę, za pomocą której chciała pochwalić się tanią benzyną w Rosji. Cel tego zagrania był prosty - zilustrować, że na terytorium Rosji i Białorusi można kupić dużo tańsze paliwo niż w pozostałych europejskich krajach. Wpis miał udowodnić, że na Zachodzie panuje drożnyzna.
Rosyjska ambasada: Krym jest Ukraiński
Według zamieszczonej przez placówkę w Sztokholmie grafiki w Rosji jest najtańsze paliwo w Europie, podczas gdy w innych państwach cena benzyny przekracza w niektórych krajach nawet dwa dolary. Internauci szybko jednak zwrócili uwagę na zupełnie inną kwestię. Otóż według zaprezentowanej mapki Półwysep Krymski należy do Ukrainy. W granicach widocznych na opublikowanej przez ambasadę grafiki do Ukrainy należą też tereny nielegalnie przyłączone przez Rosję obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego.
Tym sposobem Rosja sama zaprzeczyła swojej propagandowej narracji, według której Krym całkowicie "uczciwie" wrócił pod rządy Moskwy. Putin oficjalnie uważa to terytorium za rosyjskie od 2014 roku, kiedy doszło do nielegalnego i zbrojnego zawłaszczenia półwyspu. Akt ten nigdy nie został zaakceptowany przez państwa ONZ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co ciekawe, nie tylko Krym z powrotem stał się Ukraiński. Na zaprezentowanej mapie Kijów "odzyskał" także obwód zaporoski, chersoński, doniecki i ługański. Są to tereny, które według rosyjskiej propagandy zostały włączone do Federacji Rosyjskiej na mocy nielegalnych i nieuznawanych przez międzynarodową społeczność referendów.
Internauci nie mieli litości
Pod postem z mapą przelała się ogromna fala komentarzy wyśmiewających rosyjską narrację.
"Ta poprawna mapa granic Ukrainy uznanych przez społeczność międzynarodową da ci piętnaście lat więzienia, jeśli kiedykolwiek wrócisz do kraju Putina" - ostrzega jeden z internautów twórcę umieszczonej grafiki.
"Dziękujemy Ambasadzie Rosji za uznanie, że Ukraina należy do Ukraińców! Proszę, czy możecie przypomnieć Putinowi o tym, aby zakończył tę zbrodniczą i nieuzasadnioną wojnę już teraz i przeniósł wszystkie wojska z Ukrainy z powrotem do Rosji? Dzięki" - apeluje inna osoba.
"Szkoda mi stażysty w social mediach, który za ten błąd zaraz zostanie wysłany do Bakhmutu. Tylko żartuję, wcale nie jest mi go szkoda" - kpi inny z użytkowników.
Najbardziej zaskakujące jest to, że do tej pory kompromitujący wpis nie został usunięty z Twittera ambasady, pozwalając na to, by internauci wciąż mogli wytykać wpadkę placówki.