ŚwiatKrwawy eksport Rosji. Część ich broni trafia ręce islamskich ekstremistów

Krwawy eksport Rosji. Część ich broni trafia ręce islamskich ekstremistów

Cywilizowany świat jednoczy się w walce z terroryzmem, ale to prawdziwy paradoks, że USA, Rosja i Francja - ofiary największych ostatnich zamachów - są zarazem głównymi dostawcami broni na Bliski Wschód i do Afryki. Rosja traktuje interwencję syryjską jako doskonałą kampanię promocyjną krwawego eksportu. Nie ulega przy tym wątpliwości, że część broni trafia w ręce islamskich ekstremistów i obraca się następnie przeciwko niewinnym ofiarom. Co stoi za takim relatywizmem?

Krwawy eksport Rosji. Część ich broni trafia ręce islamskich ekstremistów
Źródło zdjęć: © AFP | Alexey Sazonov
Robert Cheda

20.11.2015 | aktual.: 20.11.2015 21:07

Od momentu rozpoczęcia lotniczej interwencji w Syrii, rosyjska prasa regularnie informuje o kolejnych kontraktach zbrojeniowych. Moskwa podpisała lub negocjuje dostawy broni do Iraku, Iranu, Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, ale także Wenezueli, Indii, Pakistanu i oczywiście Syrii.

Długa lista klientów

Tylko Egiptowi sprzedano 50 śmigłowców pola walki Ka-52, a zadowolona Moskwa wykonała promocyjny gest i przekazała Kairowi kuter rakietowy typu Mołnia, w miejsce jednostki patrolowej zatopionej przez Państwo Islamskie.

Wykorzystując zniesienie międzynarodowych sankcji wobec Iranu, Moskwa "odwiesiła" decyzję o sprzedaży Teheranowi pięciu dywizjonów obrony powietrznej S-300.

Wenezuela kupiła za 480 milionów dolarów 12 samolotów myśliwskich Su-30, a więc liczba takich maszyn tamtejszego lotnictwa sięgnie 36. O armii wenezuelskiej można powiedzieć, że przezbroiła się na sprzęt produkcji rosyjskiej, zważywszy na wcześniejszy zakup czołgów T-90, systemów obrony powietrznej Buk, Tor, S-300, o drobnicy w postaci licencji produkcyjnej karabinków Kałasznikowa nie wspominając.

Z kolei podczas tegorocznego salonu militarnego w Dubaju, Zjednoczone Emiraty Arabskie wyraziły zainteresowanie myśliwcami Su-35, a Arabia Saudyjska - systemami rakietowymi Iskander.

Cały Bliski Wschód jest pod wrażeniem siły rosyjskiego wielkokalibrowego karabinu maszynowego Kord. Granatników przeciwpancernych, zarówno starszego typu RPG, jak i Trzmiel, używają chyba wszystkie walczące w Syrii i Iraku strony z IS i Front al-Nusra (syryjski klon Al-Kaidy) na czele.

Armia iracka używa w walce z islamistami śmigłowców bojowych Mi-35 i Mi-28 oraz samolotów szturmowych Su-25. Irak używa ponadto rosyjskich transporterów opancerzonych BTR 82 i systemów rakietowych Sołncepiok z głowicami termobarycznymi.

W tym samym czasie Indie po raz trzeci dokupiły partię wielozadaniowych śmigłowców Mi-17 (eksportowa wersja Mi-8) podnosząc ich liczbę do 150. I podobnie jak Wenezuela mają na uzbrojeniu myśliwce Mig-29 i Su-30, czołgi T-90, bojowe wozy piechoty oraz okręty podwodne (w tym atomowy) i fregaty wyprodukowane w Kaliningradzie. Na grudzień w Moskwie planowane są rosyjsko-indyjskie rozmowy, podczas których może zostać podpisany kontrakt na dostawę klasycznych okrętów podwodnych typu Warszawianka. Okręty te mają na pokładach pociski rakietowe Kalibr (w kodzie NATO - Club S) o zasięgu 280 km. A jeśli rosyjskiego uzbrojenia używają Indie, to aby nie pozostać gorszym od odwiecznego przeciwnika, partię Mi-17 i śmigłowców bojowych Mi-35 negocjuje także Pakistan.

Wyliczać można długo, ale jak widać importowane uzbrojenie ma największe wzięcie na Bliskim oraz Środkowym Wschodzie. Jeśli dodać stałego odbiorcę rosyjskiej broni, jakim jest od lat Algieria, to także w Północnej Afryce.

Od razu trzeba jednak zastrzec, że Rosja która wykorzystała kampanię syryjską do promocji uzbrojenia nie jest na tym polu osamotniona. Francja intensywnie promuje samoloty wielozadaniowe Rafale, które uczestniczą w działaniach bojowych w regionie.

Kuwejt kupił śmigłowce wielozadaniowe Caracal, takie same jakie zamówiła polska armia. Do stałych odbiorców francuskiej techniki wojskowej należy także Katar. Natomiast w tym tygodniu Arabia Saudyjska zamówiła w USA, bagatela, 30 tys. bomb lotniczych ze wszelkimi gadżetami do ich naprowadzania za 1,9 miliarda dolarów.

USA, Rosja i Francja są największymi ofiarami terrorystów pochodzących ze Środkowego i Bliskiego Wschodu, a zarazem liderami światowego frontu antyterrorystycznego. Czy to nie zbieg okoliczności, że te same państwa są zarazem "trójką", przewodzącą światowemu rankingowi eksporterów uzbrojenia, która przyczynia się walnie do destabilizacji Bliskiego Wschodu, a jeśli dodać także Libię uzbrojoną w czasach Kadafiego przez ZSRR i Rosję, to także Północnej Afryki?

Według danych mediów izraelskich, po obaleniu dyktatora libijska broń trafiła za protekcją Turcji, Francji i USA do - uznanych za użyteczne - islamistycznych band w Syrii. Niestety kalkulacje polityczne obliczone na obalenie al-Asada były chybione, islamiści zaczęli bowiem wykuwać światowy kalifat i terroryzować Europę.

Inna sprawa, że zachodnim interesom stanęła na drodze Rosja, dostarczająca broń syryjskiemu dyktatorowi. Tak czy inaczej, krwawe echa geopolitycznych gier mocarstw i konkurencji na rynku broni powróciły nieprzypadkowo do Paryża i Moskwy, ale nikt nie da gwarancji, że nie dotrą także do Warszawy. Wyjaśnienie jest banalne i zgodne z powiedzeniem, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi na pewno o pieniądze.

Filar rosyjskiego budżetu

Trudno o lepszą reklamę broni niż jej sprawdzian na realnym polu walki i to w świetle jupiterów. Dyrektor państwowego koncernu zbrojeniowego Rosoboroneksport Anatolij Isajkin nie kryje zadowolenia. I nie ukrywa wcale, że jego firma odnotowuje największe obroty na rynku bliskowschodnim, co jest związane z polityczną i militarną destabilizacją regionu.

W skali globalnej Rosja zajmuje stabilne drugie miejsce wśród eksporterów uzbrojenia, mierzone 27 proc. rynku. Pierwsze miejsce należy do USA, trzecia i daleko z tyłu pozostaje Francja.

Sytuację oddają lepiej zyski mierzone miliardami dolarów rocznie. I tak, Waszyngton zarabia ponad 23 mld dolarów, Rosja ponad 10 mld, zaś Francja 4 mld. Do największych odbiorców rosyjskiej broni należą Chiny, Indie, Wietnam i Wenezuela, ale struktura eksportu ulega zmianie. Jeszcze niedawno do tych państw dostarczano ok. 80 proc. produkcji, a obecnie ta sama ilość rozkłada się już na dziesięciu odbiorców. 37 proc. tej kwoty trafia oczywiście na Bliski Wschód i do Afryki.

Zmienia się także struktura eksportu, zamówienia stały się bardziej zrównoważone. Jeśli w ubiegłych latach 80 proc. dotyczyło produkcji lotniczej, to obecnie technika lotnicza stanowi 41 proc.; technika wojsk lądowych - 27 proc.; systemy obrony powietrznej - 15 proc.; marynarka wojenna - 13 proc.

Od chwili utworzenia Rosoboroneksport dostarczył sprzęt do 116 państw za sumę 115 mld dolarów, stając się - obok dochodów z eksportu ropy naftowej i gazu -podstawowym filarem budżetu państwa. Dziś pewny portfel zamówień sięga 48 mld dolarów, co gwarantuje Rosji stabilną pozycję na światowym rynku przez kolejne 5-7 lat, choć Isajkin jest optymistą zważywszy, że zysk w 2015 r. zamknie się w kwocie 15 mld.

Niewątpliwy wpływ na tak dobre wyniki ma syryjska promocja, ale także dwukrotna dewaluacja rubla. Rosyjska broń stała się po prostu tańsza, a więc bardziej konkurencyjna, co przyciąga odbiorców, szczególnie tych mniej zamożnych. Cena hitu eksportowego, samolotu myśliwskiego Su-30, była jeszcze niedawno porównywalna do ceny amerykańskiego samolotu F-18 Super Hornet, a dziś rosyjska maszyna stała się o 40 proc. tańsza.

Jednak rosyjscy specjaliści twierdzą, że złote lata handlu bronią mijają i Moskwa musi wzbogacić asortyment i podnieść jakość. Najlepiej widać to na przykładzie lotnictwa.

W ramach państwowego programu zbrojeń rosyjska armia zamawia poważne ilości samolotów wszystkich typów i śmigłowców, a przemysł obronny przekazuje siłom zbrojnym ok. 100 maszyn rocznie. W tym tempie armia zaspokoi swoje potrzeby do 2020 r. i przemysł znacznie ograniczy produkcję. Po drugie, samoloty i śmigłowce to nic innego, jak platformy przenoszące uzbrojenie i systemy kierowania. Ich żywotność jest obliczona na 20-30 lat, tak więc rynki zagraniczne zostaną niebawem nasycone.

Niewiadomą pozostaje perspektywiczna platforma PAK T-50 oraz warunki współpracy z Indiami w tym zakresie. Dlatego Rosoboroneksport planuje rozszerzenie oferty o ciężkie, zmodernizowane samoloty Ił-76, w wersjach - transportowej, cysterny i radaru oraz promocję samolotu szkolno-bojowego Jak-130. Eksport wojskowy ma zostać powiązany z cywilnym, samolotami pasażerskimi Superjet 100 oraz debiutującym w 2016 r. Ms-21. Z tym, że produkcja cywilna stanie się opłacalna w przypadku zebrania zamówień na co najmniej sto takich maszyn.

Zmieniają się także gusta odbiorców, czego przykładem są Indie. Jeśli do tej pory Rosja byłą monopolistą na tamtejszym rynku, to obecnie indyjska armia prowadzi politykę dywersyfikacji, co już kosztowało Moskwę przegrane przetargi na samolot myśliwski, w których Mig-35 uległ francuskiemu Rafale. Z kolei samobieżna haubica Msta S uległa południowokoreańskiej K-9. Rosja przegrała także wietnamski kontrakt na miejscową produkcję karabinów szturmowych. Z powodu zbyt wysokiej ceny linii automatu K-103 koncern Kałasznikow przegrał z izraelskim klonem Galil.

Choć akurat w podobnych kwestiach wiele mogą zmienić rozmowy polityczne na najwyższym szczeblu. Prezydenci Władimir Putin i Abd al-Fattah as-Sisi wynegocjowali egipski kontrakt na sumę 5 mld dolarów i dostawy m.in. systemów obrony powietrznej Antiej-2500 i Buk-M2E, śmigłowców i przenośnych systemów przeciwpancernych Kornet-E.

Największym problemem jest rosnąca konkurencja, bo oprócz tradycyjnych dostawców do rywalizacji aktywnie włączają się Turcja i tandem Chiny-Pakistan. Chodzi szczególnie o państwa tzw. trzeciego świata, potrzebujące taniej broni o niewygórowanej jakości. Na takich rynkach Rosja nadrabia straty szybkością realizacji kontraktów i tak, jak w przypadku Syrii, Iraku czy Algierii, przekazuje sprzęt wyprodukowany na użytek własnej armii. Jest także bezkonkurencyjna na rynkach państw uznanych za otwarte dyktatury, a zatem objęte zachodnim embargiem zbrojeniowym.

Filar polityki

Interwencja syryjska jest udaną PR-ową akcją Kremla dla własnej publiczności. Uzasadnia kolejne wydatki wojskowe i usprawiedliwia celowość już dokonanych. W polityce zagranicznej Rosja zawsze miała kłopoty z soft power, dlatego zastąpiła ją porozumieniami o współpracy wojskowo-technicznej. Obecnie Moskwa podpisała takie umowy z 60 państwami na całym świecie, które przewidują nie tylko eksport i serwis broni, ale także szkolenie kadry, wspólne ćwiczenia, rekonstrukcję lokalnej infrastruktury wojskowej oraz współpracę przemysłów zbrojeniowych.

Tak rozumiana kompleksowa, wojskowa polityka zagraniczna powstała już w dobie ZSRR, ale obecnie jest traktowana jako trampolina dla geopolitycznej i ekonomicznej ekspansji Rosji. Przykładem jest Ameryka Łacińska, z którą nawiązano tego rodzaju kontakty, a modernizację sił zbrojnych połączono z inwestycjami w przemysł ciężki, surowcowy i rolnictwo.

Koncern Rosnieft jest współwłaścicielem wenezuelskich pól naftowych. Na Kubie powstało regionalne centrum obsługi korporacji Mil, serwisujące popularne śmigłowce bojowe i cywilne tej marki. Moskwa udzieliła także Hawanie komercyjnego kredytu i zmodernizuje tamtejszy przemysł ciężki i energetykę. W Nikaragui rosyjska armia wybudowała centrum topograficzne, dzięki czemu Moskwa włączyła się w chiński projekt Kanału Panamskiego-2. Ponieważ nie ma wolnych 40 mld dolarów na taką inwestycję, negocjuje z Pekinem ochronę powietrzną i morską przyszłej przeprawy.

Podobne nadzieje wiązane są z Iranem. Po latach posuchy, wywołanej międzynarodowymi sankcjami, Teheran potrzebuje kompleksowej modernizacji sił zbrojnych, szczególnie lotnictwa, jak i całej gospodarki.

Oddzielną kategorią są takie kraje jak Korea Północna, Tanzania czy Zimbabwe, dla których Moskwa jest jedynym partnerem wojskowym. A ponieważ lokalni kacykowie nie mają wolnych walut, Kreml w zamian za broń żąda miejscowej infrastruktury i surowców.

Identyczna strategia jest stosowana z powodzeniem na obszarze WNP, gdzie współpraca wojskowa z Rosją jest jednym z filarów bezpieczeństwa lokalnych reżimów, zinstytucjonalizowana w postaci Organizacji Bezpieczeństwa Kolektywnego (ODKB) i wspólnych siłach zbrojnych tej organizacji. W zamian za lojalność polityczną i aktywa energetyczne, Moskwa udziela takim krajom jak Tadżykistan, Kirgizja czy Armenia miliardowych kredytów i dostarcza uzbrojenie.

W związku z napiętą sytuacją geopolityczną i terrorystyczną na świecie, komentator wojskowy "Nowej Gaziety" Irek Murtazin przewiduje, że Rosja stworzy niebawem nowy rodzaj militarnej ofert międzynarodowej. Będzie nią kompleksowa "usługa" antyterrorystyczna, a pod tak eufemistyczną nazwą ukryje się wszechstronne wsparcie militarne dla rządzących reżimów tzw. trzeciego świata. W jej ramach, na syryjskie podobieństwo, rosyjskie lotnictwo i siły specjalne pomogą pozbyć się prawdziwych lub domniemanych ekstremistów i terrorystów, czyli każdej opozycji. Nie ma wątpliwości, że Rosja wyposaży oraz wyszkoli także miejscowe armie i siły bezpieczeństwa, gwarantując sobie zbyt broni oraz polityczne i ekonomiczne wpływy. W tym kontekście Kreml z uwagą patrzy na pomysł arabskiego NATO.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (75)