Krótka pamięć Wassermanna ws. Olewnika
Zbigniew Wassermann twierdzi, że Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego Krzysztofa nie zwracał się do niego o pomoc ws. porwanego syna. Tygodnik "Polityka" pisze, że ma dowód, iż było inaczej.
- U mnie w biurze nie ma żadnej informacji, by pan Olewnik zwracał się do mnie o pomoc - mówił Zbigniew Wassermann w "Rzeczpospolitej" i TVN24. Tygodni "Polityka" dotarł do błagalnego pisma, jakie Włodzimierz Olewnik 19 sierpnia 2005 r. wysłał do niego i innych posłów PiS: Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro.
"Znając pana kompetencje, możliwości i zaangażowanie w tego typu sprawach uprzejmie proszę o pomoc w przeniesieniu śledztwa do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. (...) Moje rozpaczliwe starania przeniesienia sprawy nie dają żadnego rezultatu. (...) liczę bardzo na pana pomoc w odzyskaniu syna i odnalezienia sprawców porwania" - pisał do Wassermanna zdesperowany ojciec uprowadzonego. Nie otrzymał ani odpowiedzi, ani pomocy.
Jak przypomina "Polityka" dopiero niemal rok później sprawa trafiła do Olsztyna. Nie był to jednak wynik interwencji posłów tylko decyzja ówczesnego prokuratora krajowy Janusz Kaczmarek.
"Kłopot Zbigniewa Wassermanna polega na tym, że jako wiceprzewodniczący komisji śledczej, mającej m. in. wskazać wszystkich, którzy lekceważąc rodzinę Olewników spowodowali, że śledztwo trwało tak długo i było nieudolne, będzie przesłuchiwał polityków nie reagujących na prośby Włodzimierza Olewnika" - czytamy w "Polityce".
List Olewnika do Wassermanna to dowód, że on sam może być zaliczony do grona tych, którzy zlekceważyli prośby rodziny porwanego. Jak zaznacza tygodnik, "nie można przecież występować naraz w dwóch rolach: przesłuchującego i przesłuchiwanego".