PolskaKrótka historia dwudziestolecia: od stanu wojennego do mafii

Krótka historia dwudziestolecia: od stanu wojennego do mafii

„Jako komunista i jako żołnierz uczynię wszystko, Leonidzie Iljiczu, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji kraju i w naszej partii” – Wojciech Jaruzelski w rozmowie telefonicznej z Leonidem Breżniewem 19 października 1981 roku po objęciu stanowiska I sekretarza KC PZPR.

Krótka historia dwudziestolecia: od stanu wojennego do mafii
Źródło zdjęć: © PAP

13.12.2009 | aktual.: 15.12.2009 09:31

W tym jednym zdaniu zawarty był już cały dramat zbliżającego się stanu wojennego i późniejszej postępującej sowietyzacji życia społeczno-gospodarczego i politycznego Polski. Breżniew pouczał wówczas swego nominanta, że najważniejsze jest „dobranie sobie niezawodnych pomocników spośród oddanych sprawie i niezłomnych komunistów... I oczywiście... by nie tracąc czasu rozpocząć zaplanowane przez was zdecydowane działania wymierzone przeciwko kontrrewolucji. […] Kadry są bardzo ważne zarówno w centrum, jak i w terenie”. Odpowiedź Jaruzelskiego jest wiernopoddańcza: „[…] zgodziłem się na to stanowisko jedynie dlatego, że wiedziałem, że mnie popieracie i że opowiadacie się za takim rozwiązaniem. Gdyby tak nie było, nigdy bym się na to nie zgodził. […] Zrozumiałem jednak, że skoro Wy osobiście tak uważacie, to jest to właściwe i niezbędne […] jako komunista i jako żołnierz uczynię wszystko, Leonidzie Iljiczu, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji kraju i w naszej partii”.

Decydowano w Moskwie

Stan wojenny nie był oczywiście pomysłem Wojciecha Jaruzelskiego. Pierwsze jego plany pochodzą jeszcze z września 1980 r. i są konsekwencją narady, jaką w Moskwie 20 sierpnia odbyło Biuro Polityczne KC KPZR. To wówczas powołano tzw. komisję polską Biura Politycznego, która na bieżąco nadzorowała przebieg wydarzeń w naszym kraju i podejmowała wszystkie zasadnicze decyzje. Obowiązkiem komisji było „śledzenie sytuacji i systematyczne informowanie o stanie rzeczy w PRL oraz ewentualnych krokach z naszej strony. Wnioski w razie potrzeby zgłaszać do Biura Politycznego KC KPZR”. Komisją kierował ideolog partyjny M.A. Susłow, a w jej skład wchodzili m.in: Andrzej Gromyko (minister spraw zagranicznych), Jurij Andropow (szef KGB), Dmitrij Ustinow (minister obrony narodowej), Konstantin Czernienko (faktycznie druga osoba po Breżniewie), Leonid Zamiatin (wydział propagandy). To tu powstają plany operacyjne, zamierzenia długofalowe i decyzje doraźne. Tu decyduje się o przygotowaniach do zjazdu PZPR, o „umocnieniu
organizacyjnym gminnych komitetów PZPR” oraz o „oddelegowaniu na kierownicze stanowiska w organach partyjnych doświadczonych pracowników politycznych Wojska Polskiego”. Tu też przygotowywane są pierwsze plany i listy osób przeznaczonych do internowania z listopada 1981 r. Tu wreszcie zapadają rozstrzygnięcia personalne przesądzające, że Stanisław Kania zastąpi Edwarda Gierka, a następnie Wojciech Jaruzelski Stanisława Kanię, a także, że tow. tow. Olszowski, Milewski i Grabski choć stale używani jako narzędzie nacisku, nigdy nie przejmą władzy w PRL. To bowiem stanowisko Breżniew i komisja polska od początku zawarowali dla Wojciecha Jaruzelskiego.

Z Kremla płynie lawina poleceń

Tak więc wprowadzenie stanu wojennego przesądzone było równocześnie ze zgodą na powstanie NSZZ „S”, ale moment jego wprowadzenia Rosjanie odkładali do czasu ukształtowania optymalnej dla siebie sytuacji. To oni jednak poprzez podległy sobie aparat PZPR, LWP, służb specjalnych i propagandy wyznaczali kolejne etapy ewolucji wydarzeń. Komisja polska pracowała w rytmie ciągłym, a Biuro Polityczne otrzymywało meldunki co najmniej raz na dwa tygodnie. Mniej więcej raz na miesiąc odbywała się narada, podczas której opierano się na raporcie zbiorczym zawierającym przygotowane propozycje działań i wytycznych długofalowych. Tam podejmowane decyzje przekazywano do realizacji komisji polskiej. Ta z kolei wydawała dyspozycje ambasadorowi w Warszawie lub rezydentowi KGB. Co dwa, trzy miesiące odbywały się spotkania kierownictwa sowieckiego z aktualnym kierownictwem PRL-owskim (w zależności od sytuacji byli to Pieńkowski, Kania, Jaruzelski), najczęściej w Białowieży. Były to długie, 24-godzinne rozmowy, mające na celu
przekazanie stronie PRL-owskiej decyzji kluczowych, w tym personalnych. Częstotliwość, wielostronność i szczegółowość posiedzeń, konsultacji i decyzji przekonuje, że przynajmniej od sierpnia 1980 r. zarówno sprawy strategiczne, jak i szczegółowe oraz doraźne dotyczące działania władz PRL podejmowane były w Moskwie. Dla przykładu można przywołać decyzję z 23 kwietnia 1981 r., gdy to na Kremlu zaaprobowano „Plan posunięć związanych z udzieleniem pomocy kierownictwu PZPR w organizacyjnym i ideologicznym umacnianiu Partii”. Jego istotą było wysłanie do Polski „grupy roboczej Wydziału Organizacyjnego KC KPZR„ (a więc wydziału nadzorującego służby specjalne). Grupa „zgodnie z życzeniem kierownictwa polskiego” miała kontrolować przebieg zjazdu partii komunistycznej w Polsce i na bieżąco podejmować decyzje, jakie mają zostać przez zjazd przyjęte. W tym samym trybie skierowano do polskich organizacji partyjnych instruktorów z sowieckiej partii z komitetów: leningradzkiego, iwanowskiego, smoleńskiego, donieckiego,
zaporoskiego, lwowskiego, charkowskiego, czerkaskiego, grodzieńskiego i mohylowskiego. Z kolei do Akademii Nauk Społecznych przy KC KPZR oraz do szkół w Moskwie, Kijowie, Leningradzie i w Mińsku przyjęto 500 aparatczyków z Polski na kursy. To samo dotyczyło branżowych związków zawodowych, komunistycznych organizacji młodzieżowych, towarzystw kulturalnych, związków weteranów, organizacji kobiecych itp., no i przede wszystkim dziennikarzy i publicystów oraz pracowników radia i telewizji, którzy mieli odpowiednio przeszkolić wybranych towarzyszy polskich. Drobiazgowość działań wówczas podejmowanych wydaje się dziś wręcz nieprawdopodobna. Ale dokumenty nie kłamią: organizm sowiecki z centralą w Moskwie chciał panować nad każdym szczegółem i starał się nie pomijać niczego.

Jaruzelski prosi o interwencję, Moskwa odmawia

Niesłychanie istotne jest zrozumienie, że stan wojenny wprowadzono przede wszystkim dlatego, że „Solidarność” po wyborach przeprowadzonych jesienią 1981 r. ukształtowała się jako demokratyczna reprezentacja narodu polskiego, a elity powiązane z ruchem komunistycznym coraz bardziej traciły wpływy. Stan wojenny miał złamać Polakom kręgosłup (Breżniew ubolewał, że tylko nadłamał...), ale miał też przywrócić wpływy środowiskom, które na skutek wyborów przeprowadzonych wśród 13 mln związkowców zostały od władzy w „S” odsunięte. W tym sensie stan wojenny, odsuwając wybrane władze: Komisję Krajową i zarządy regionalne Związku, spełnił rolę, wyłaniając zespoły wyselekcjonowane przez Służbę Bezpieczeństwa i służby wojskowe, a przede wszystkim – zaaprobowane przez Moskwę. Tylko tak dobrana grupa mogła podpisać umowy okrągłego stołu, demokratyczna reprezentacja „S” nigdy by tego nie zrobiła.

Możliwość dopuszczenia do władzy tak spreparowanej „S” nie wykluczał już Andropow, szef KGB i członek Biura Politycznego sowieckiej partii komunistycznej, który podczas kluczowej narady na Kremlu 10 grudnia 1981 r. stanowczo sprzeciwiał się prośbom Jaruzelskiego o interwencję wojskową w Polsce. Stanowisko Jaruzelskiego referował na kremlowskiej naradzie K.W. Rusakow, odpowiedzialny wówczas za sprawy polskie: „[…] na posiedzeniu Biura Politycznego (PZPR – A.M.) uchwałę o wprowadzeniu stanu wojennego i podjęciu bardziej stanowczych kroków wobec ekstremistycznych działaczy »Solidarności« podjęto jednogłośnie, nikt absolutnie nie oponował. Jednocześnie Jaruzelski zamierza skontaktować się w tej sprawie z sojusznikami. Mówi, że w razie, gdyby siły polskie nie poradziły sobie z oporem »Solidarności«, polscy towarzysze liczą na pomoc innych krajów, aż do wprowadzenia sił zbrojnych na terytorium Polski włącznie. Przy tym Jaruzelski powołuje się na stanowisko tow. Kulikowa (głównodowodzący wojsk sowieckich na
terytorium Polski – A.M.), który ponoć miał powiedzieć, że ZSRR i państwa sojusznicze udzielą Polsce pomocy wojskowej”.

Na tę wypowiedź Rusakowa bardzo stanowczo zareagował Andropow: „Jeżeli towarzysz Kulikow rzeczywiście mówił o wprowadzeniu wojsk, to moim zdaniem postąpił niesłusznie. Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i powinniśmy się go trzymać do końca. Nie wiem, co będzie dalej z Polską, ale nawet jeśli Polska znajdzie się we władzy »Solidarności«, to będzie to oznaczać jedno. Jeżeli natomiast na ZSRR zwalą się kraje kapitalistyczne, a mają one już odpowiednie porozumienie z różnego rodzaju sankcjami ekonomicznymi i politycznymi, to będzie nam bardzo ciężko. Powinniśmy się troszczyć o nasz kraj, o umacnianie Związku Radzieckiego. To jest nasza zasadnicza linia”.

Stanowisko Andropowa poparł natychmiast minister spraw zagranicznych A. Gromyko: „[…] powinniśmy jakoś starać się ostudzić nastroje Jaruzelskiego i innych przywódców polskich w kwestii wprowadzenia wojsk. Nie ma mowy o wprowadzeniu wojsk do Polski”. Identyczne stanowisko zajęli pozostali członkowie Biura Politycznego KC KPZR.

Przemoc i katastrofa gospodarcza

Stan wojenny to obok okupacji hitlerowskiej i sowieckiej najbardziej dramatyczny okres w historii Polski dwudziestego wieku. Jego konsekwencje trwają po dziś dzień w wymiarze psychologicznym, gospodarczym i politycznym. To wówczas ukształtowały się struktury finansowo-gospodarcze i związki personalne wciąż wpływające na nasz los. Niestety po dziś dzień nie dokonano pełnego bilansu ówczesnych strat. Wiadomo, że zmuszono do emigracji ponad milion Polaków, w więzieniach i obozach internowanych zamknięto blisko 30 tysięcy działaczy „S” i środowisk opozycyjnych, a jeszcze większą liczbę objęto stałą inwigilacją, podsłuchem i systematycznym nękaniem przez służby bezpieczeństwa. Samych tzw. rozmów kontrolno-operacyjnych przeprowadzono blisko milion.

Niewymierne były straty gospodarcze, rozpad potencjału naukowego i twórczego w wyniku prawie dziesięcioletniej izolacji od świata zewnętrznego, rabunku majątku i forsowania rozwoju patologicznych struktur kapitalizmu ubeckiego. Taki był skutek planów, jakie w marcu 1982 r. w Moskwie Jaruzelski ustalał z Breżniewem. Wychodzenie ze stanu wojennego w gospodarce miało trwać do roku 1990. Etap pierwszy, stabilizacyjny, miał zakończyć się jesienią 1982 r. Etap drugi, do 1985 r., miał przynieść równowagę w gospodarce narodowej, a do roku 1990 nastąpi, zapewniał Breżniewa Jaruzelski: „całkowite utrwalenie socjalizmu, pozbycie się zadłużenia zagranicznego i położenie kresu uzależnieniu od krajów kapitalistycznych”, w czym pomóc miały Czechosłowacja i Węgry.

Nie wiem, czy Breżniew wierzył w te fantasmagorie. Zwłaszcza że już samo wprowadzenie stanu wojennego było katastrofą na niespotykaną skalę. W marcu 1982 r. oceniano, że w gospodarce wykorzystuje się zaledwie 60 proc. potencjału przemysłowego, a bezrobocie grozi prawie czterystu tysiącom robotników przemysłowych i pracowników budownictwa. Kluczowe jednak dla stopnia katastrofy stanu wojennego miało następujące wyznanie Jaruzelskiego: „Pod względem wysokości dochodu narodowego i wielkości produkcji przemysłowej kraj cofnął się do poziomu roku 1974 i nie ma możliwości zaspokojenia nawet elementarnych potrzeb ludności”. Taki był dorobek komunizmu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego i jego towarzyszy.

W rękach komisarzy wojskowych

Był to jednak przede wszystkim okres przyspieszonej sowietyzacji i wzmożonego uzależniania całego życia społecznego od wpływów sowieckich. Kluczową rolę na co dzień odgrywała instytucja „komisarzy wojskowych”, którzy objęli władzę po 13 grudnia 1981 r. we wszystkich instytucjach i na długo stali się panami życia i śmierci milionów pracowników państwowych. To oni dokonywali weryfikacji, wskazując, kto może pełnić funkcje kierownicze i kto w ogóle może w danej instytucji pracować. Oni decydowali o awansach, przydziale kartek na podstawowe produkty, wyjazdach zagranicznych. Niestety rola służb wojskowych i kadry tzw. oficerów politycznych wciąż pozostaje na marginesie badań historyków i zainteresowań polityków. Częściowo wynika to z niewiedzy, gdyż do 2006 r. dokumentacja służb wojskowych była skrzętnie ukrywana przez WSI, a po 2007 r. znowu wiele z tych dokumentów ukryto w tzw. zbiorze zastrzeżonym. Ale decydująca jest silna wola polityczna ukrycia tych faktów przez ludzi rządzących, a ze służbami wojskowymi
powiązanych. To dlatego np. władzę nad służbami wojskowymi oddano po 1989 r. ludziom z osławionego oddziału Y, z których absolutna większość przeszła szkolenie GRU i KGB. Od czasu stanu wojennego szkolenie w Rosji staje się warunkiem awansu, a system promowania tych ludzi trwa z krótkimi przerwami do dnia dzisiejszego.

W okresie stanu wojennego służby wojskowe, które kierowały większością operacji wymierzonych w opozycję, w każdym przejawie oporu widziały kadrowych funkcjonariuszy CIA lub MI6. I tak np. Lucjan Jaworski z WSW, któremu w 1982 r. powierzono zadanie rozbicia podziemia wydawniczego w Warszawie, uważał, że zostało ono stworzone przez Michela Dobbsa, korespondenta „Washington Post”, i polecił rozpracowanie go agentce o pseudonimie „Stokrotka”. Jaworskiemu (i zapewne „Stokrotce”) nie mieściło się w głowie, że dziennikarze „Wiadomości”, „Głosu”, „Tygodnika Wojennego”, „Głosu Wolnego Robotnika” i innych działających w podziemiu pism mogą mieć oparcie w masach członków i działaczy „S”, a nie w inspiracji obcego wywiadu. Jaworski, zgodnie z ówczesnymi instrukcjami sowieckimi, był wyczulony na związki opozycji ze środowiskami żydowskimi. Często więc w charakterystykach personalnych podkreśla: „żyd, żydówka, powiązani z ruchem syjonistycznym”. Ten styl myślenia pozostał mu także później. Gdy w 1990 r. za zgodą gen.
Siwickiego wiceminister Bronisław Komorowski mianował Jaworskiego szefem kontrwywiadu WSI, z zapałem oddał się inwigilacji polityków rządu Jana Olszewskiego, w tym Radosława Sikorskiego, którego uznał za agenta brytyjskiego. Z kolei Bolesław Izydorczyk, późniejszy szef WSI, z sukcesem ścigał Władysława Frasyniuka, a następnie w latach 90. nadzorował nielegalny handel bronią WSI, m.in. dla mafii rosyjskiej. Czy więc może dziwić, że spotykał się potajemnie w Zakopanem z rezydentem wywiadu rosyjskiego? I czy powinno dziwić, że pomimo to, na polecenie Bronisława Komorowskiego, wydano mu poświadczenie bezpieczeństwa, dostęp do tajemnic ściśle tajnych, NATO, UZE, Cosmic Top Secret, a następnie wysłano jako przedstawiciela Rzeczpospolitej do Kwatery Głównej NATO?

Polska jako przedpole

Rosjanie przez cały czas stanu wojennego systematycznie przekształcali Polskę przy pomocy służb specjalnych i mafii w obszar rabunku, kanał transferu zakazanych technologii zachodnich (zwłaszcza elektronicznych) i złodziejskich operacji finansowych. Płk Dembowski z wywiadu peerelowskiego podczas jednej tylko operacji przerzucił sprzęt komputerowy z Wiednia do Kijowa i do Korei Północnej na sumę wielu milionów dolarów. A ile Rosjanie zarobili i ile my straciliśmy na działaniach szpiegowskich Mariana Zacharskiego? Takich operacji na rzecz Moskwy były dziesiątki, jeśli nie setki. Warto też przypomnieć, że to wówczas zapowiedziano i rozpoczęto likwidację przemysłu stoczniowego. Zrobił to czołowy reformator stanu wojennego, przyjaciel lewicy laickiej i patron wojskowego liberalizmu, Mieczysław Rakowski. Zwieńczeniem tych działań była afera FOZZ, która kosztowała Polskę ponad 30 mld dol., a ludzie, którzy brali w tym udział, dziś tworzą elitę gospodarczą i finansowo-bankową. Według Michała Falzmana, FOZZ był
zwieńczeniem procederu grabieży polskich finansów przez GRU i KGB celem przekazania majątku narodowego w ręce dobranych ludzi od Rosji zależnych. Warto tę hipotezę potraktować poważnie: zarząd FOZZ składał się z ludzi sowieckiego (peerelowskiego) wywiadu wojskowego, a Rada Nadzorcza – cywilnego. Grzegorz Żemek zapewniał w raporcie przekazanym swoim zwierzchnikom z oddziału Y, że z FOZZ „można wydusić z polskiego długu dodatkowo do 500 mln. dolarów rocznie”. Gdzie trafiły te pieniądze? Elita biznesu, która z FOZZ wyrosła, robi dziś interesy, służąc jako rosyjscy pośrednicy. Prawie nikt z nich nic nie produkuje, za to chętnie czerpią z kasy państwowej pieniądze oraz przejmują upadające zakłady. Nic więc dziwnego, że Polska w 1989 r. wyłoniła się ze stanu wojennego i późniejszych lat stagnacji jako kraj o dochodzie narodowym dwukrotnie niższym niż w 1980 r., a jej elita gospodarcza po dwudziestu latach zależy od dobrej woli rosyjskich oligarchów i mafiosów. Obraz utytułowanych „przemysłowców”, całujących
upierścienioną rękę szefa mafii gazowej Siemiona Mogilewicza, niestety realistycznie oddaje zależności i styl ukształtowane w stanie wojennym między Rosją a Polską.

Antoni Macierewicz

Cytaty pochodzą z dokumentów Biura Politycznego KC KPZR z lat 1980–1984 przekazanych Sejmowi RP przez Władimira Bukowskiego oraz z Raportu z likwidacji WSI.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)