Królowa Samoobrony
Nieufna i podejrzliwa. Lubi otaczać się mężczyznami. Urodzona liderka. Jeśli Samoobrona wygra wybory, Renata Beger będzie rządzić naszymi finansami.
08.05.2003 12:47
Jeden dzień z życia Renaty Beger
Godzina 21.00
Tylko najwytrwalsi zostali w sejmowej siedzibie Samoobrony. Czekają na program "Linia specjalna", którego gościem będzie przewodniczący Andrzej Lepper. Pech jednak chce, że akurat do lokalu pakuje się zziajany interesant. Widać, że jechał z daleka. Ma niecierpiącą zwłoki sprawę. Tymczasem na ekranie właśnie pojawia się twarz lidera. W oczy rzuca się "hawajska" opalenizna i nowa fryzura. Dystyngowana siwizna z podniesionym czubem nadają jego obliczu jeszcze więcej dostojeństwa. Renata Beger, wyraźnie zadowolona z takiego efektu, nie ma czasu na rozmowę z przybyszem.
Godzina 8.00
Pobudka pani poseł. Przez okna wynajętego mieszkania na warszawskim Powiślu wpadają promienie słońca. "Bez tego" - pani poseł wskazuje pierwsze liście na drzewach - " udusiłabym się w Warszawie".
Po drugiej stronie ulicy mieści się siedziba SLD. Każde spojrzenie w tamtą stronę napawa posłankę szczerą radością. Z ostatnich, nie opublikowanych i - według pani Beger - utajnionych badań opinii publicznej wynika, że Samoobrona ma już 26% poparcia i wyprzedza SLD. Zwycięstwo w przyśpieszonych wyborach to zatem tylko kwestia czasu. Wtedy samoobrona utworzy rząd. Renata Beger zajmie się w nim finansami. Koleżanki i koledzy z partii widzą ją na stanowisku ministra. Pani Renata myśli o sobie skromniej. Raz mówi, że chce być w otoczeniu ministra, raz, że w jego cieniu. W końcu wyznaje: Będę wiceministrem.
Pani poseł nie je śniadania o tej porze. Pobudza organizm tylko szklanką wody. Jeszcze krótkie spojrzenie w lustro i sekretarz Samoobrony jest gotowa do wyjścia. czerwone papucie lądują koło drzwi.
Godzina 9.00
O tej właśnie porze zaczynają się obrady komisji do wyjaśnienia afery Rywina. Kilka tygodni temu pani poseł wykryła, że Longin Pastusiak korzystał z dziewięciu telefonów komórkowych i dziewięciu stacjonarnych. Błędne odczytanie bilingów rozbawiło dziennikarzy, zaś przewodniczący Nałęcz musiał zrobić posłance krótki kurs analizy materiałów z prokuratury.
Renata Beger do dziś się nie zgadza, że popełniła błąd. "Przewodniczący Nałęcz cały czas szuka zaczepki, a ja bynajmniej" - mówi. Innym razem, podczas składania wyjaśnień przez Andrzeja Zarębskiego, nie udało się jej przekonać członków komisji do swojego toku rozumowania. Chodziło o powiązania szefa Polsatu Zygmunta Solorza z mafia sycylijską. Również wtedy interweniował przewodniczący. Trochę ja to zdenerwowało. "W chwilach irytacji skóra na dekolcie robi mi się czerwona" - wyjaśnia. Może dlatego tak często występuje w czerwonym żakiecie.