Król Staś i kobiety
"Zdało mi się, że nie jestem stworzony do kobiet" - pisał Stanisław Poniatowski, wspominając swoje pierwsze romanse i miłostki. Kobiety jednak uwielbiały króla Stasia, a on korzystał z ich względów. Emocjonalnie związany był z wieloma, ale tylko jedna tak bardzo wpłynęła na jego losy.
Młodzieńcze kontakty z płcią przeciwną (a było ich niemało) zbledły w pamięci Stanisława 28 grudnia 1755 roku. Pierwsza noc spędzona z wielką księżną Katarzyną Aleksandrowną na zawsze odmieniła jego życie i - jak się później okazało - historię Rzeczpospolitej. Być może to właśnie z przyszłą carycą Poniatowski przeżył inicjację seksualną. Pisał w pamiętnikach: "Osobliwym zrządzeniem losu mogłem złożyć jej w ofierze coś, czego nikt jeszcze nie posiadał". Ale kto wie – może to była jedynie egzaltacja, z jaką opisywał pierwszą prawdziwą miłość? Stanisław miał przecież wiele okazji do rozpoczęcia życia erotycznego na długo przed poznaniem Katarzyny.
Ich związek początkowo był na rękę wielu osobom. Stronnictwo polityczne Czartoryskich i Poniatowskich, zwane Familią, urosło w siłę. Dość szybko powstał plan, że po przejęciu władzy w Rosji, Katarzyna uczyni swojego kochanka władcą Rzeczpospolitej. Droga do tego była jednak daleka - wciąż rządziła caryca Elżbieta, a jej następcą miał być syn Piotr, mąż Katarzyny. W Rzeczpospolitej Poniatowscy, tak jak cała Familia, pozostawali w opozycji do króla Augusta III Sasa. Czasem jednak ambitne plany ziszczają się.
Tymczasem romans pod niezbyt czujnym okiem księcia Piotra kwitł. Zamiast politycznego związku, było to jednak coraz poważniejsze uczucie. Petersburg zaczął huczeć od plotek i stało się jasne, że Stanisław powinien opuścić Rosję. Wyjechał 14 sierpnia 1758 roku. Młody Poniatowski był pewien, że niebawem powróci i weźmie ślub z ukochaną. Tymczasem zobaczy ją dopiero po blisko 30 latach w zupełnie "niemiłosnych" okolicznościach...
W lipcu 1762 roku umarła caryca Elżbieta, Piotr został szybko odsunięty od władzy, a Katarzyna objęła tron. Kilka dni wcześniej w liście do Stanisława napisała: "Błagam Cię, abyś nie spieszył się z powrotem tutaj". List zakończyła słowami: "Żegnaj, myślę o Tobie. Catherine". Dla Katarzyny oznaczało to koniec romansu, z czym Stanisław chyba nigdy się nie pogodził. Kiedy dwa lata później pod bagnetami rosyjskich żołnierzy zwyciężył w wolnej (choć wolną była jedynie z nazwy) elekcji pisał do ukochanej: "Nie czyń mnie królem, tylko wezwij do siebie". Ale to już było nierealne.
Jako król miał kobiet pod dostatkiem. Nigdy nie zapomniał o młodzieńczej miłości Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, o której pisał, że "ma więcej rozsądku i uczucia niż jakakolwiek inna kobieta". Izabela, słynąca z trudnego charakteru, z czasem stała się jednak niechętna królowi i występowała otwarcie przeciwko niemu. Z Paryża Stanisław August sprowadził na dwór wróżbiarkę, Zofię Lullier, która ponoć przepowiedziała mu w młodości koronę.
Czuły, nieco sentymentalny król miał wielkie powodzenie u płci przeciwnej - jego delikatność, szarmanckość i dostojne maniery odróżniały go od większości braci szlacheckiej. Niektórzy mężowie bez skrupułów wysyłali swoje żony w jego ramiona, licząc na stanowiska i przywileje. Większość z nich zapewne nie zawiodła się, król znany był z tego, że o każdą kochankę potrafił zadbać także po zakończeniu romansu. Nie gardził kobietami także z niższych stanów społecznych. Ponoć wymykał się nocami na "erotyczne" wycieczki po Warszawie. Nieraz zdarzało się, że przyglądał się nagim modelkom, pozującym malarzom w pracowni na Zamku Królewskim. Pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz, niechętny królowi, zauważył złośliwie, że "czasem nawet, sprowadziwszy do pokoju sypialnego sztychował (je)... dłutem przyrodzonym".
Z żadną jednak z tych kobiet nie związał się na stałe. Z żadną, prócz zapomnianej dzisiaj Elżbiety Grabowskiej, która mieszkała tuż obok Zamku Królewskiego lub w Białym Domku w Łazienkach. Niewyjaśnioną kwestią pozostaje, czy wzięła z królem ślub i - jeśli tak - to kiedy. Możliwe, że przysięgali sobie jeszcze, gdy żył mąż Elżbiety, Jan. Byłoby to jednak nie lada skandalem, oznaczałoby bowiem poślubienie rozwódki. Tak czy inaczej, Elżbieta mogła co najwyżej zostać żoną morganatyczną, czyli nie posiadającą pełni praw przysługujących małżonce króla. Co ciekawe, nie wyróżniała się ponoć urodą, choć opisywano, że "była to kobieta (...) z pięknymi niebieskimi oczami, ciałem jędrnym (...), miłego rozumu i serca wielkiej dobroci". Faktem jest, że umiała "ustawić" króla, jak chciała, w czym pomagał jej na pewno gorący temperament. Stanisław August tłumaczył się niekiedy, bynajmniej nie jak król: "Daruj mi, że już dziś nie będę u Ciebie drugi raz". Poddani podśmiewali się, układając powiedzonka: "U mojego króla
Grabina i Lula, / Hulajże Jacusiu, bo Warszawa hula". Grabina to oczywiście Grabowska, Lula zaś – paryska wróżbiarka. Warszawa, na czele z królem Stasiem, rzeczywiście hulała, ale taka to była epoka – nowoczesna także w podejściu do sfery erotycznej.
W 1787 roku Stanisław zobaczył ponownie swoją "Sophie", jak czule nazywał carycę Katarzynę. Okazało się jednak, że stara miłość czasem rdzewieje. Romans nie odżył, obydwoje mieli swoje lata (on 55, ona 58), ponadto politycznie ich związek nie miałby już żadnego sensu. I tak Rzeczpospolita była uzależniona od Rosji. Z pewnym smutkiem i zniecierpliwieniem dawni kochankowie zakończyli półgodzinną rozmowę. Katarzyna zmarła w 1796 roku, rok po tym, jak I Rzeczpospolita dokonała swego żywota. Na wygnaniu w stolicy Rosji Stanisławowi Augustowi towarzyszyła w ostatnich latach jego życia Elżbieta Grabowska. Król zmarł w 1798 roku. Jego ciało spoczęło w Petersburgu w kościele św. Katarzyny. Biorąc pod uwagę, że jego koronacja nastąpiła w dzień św. Katarzyny (25 listopada 1764 roku), miał rację Stanisław kończąc w pamiętniku opis "Sophie” z pierwszych dni ich romansu: "Taką była pani, która stała się władczynią moich losów".