Kremlowski urzędnik ostrzega. Rosja i USA "na skraju konfliktu zbrojnego"

Wiceminister spraw zagranicznych Rosji oświadczył, że środowy incydent na Kremlu sprawił, że Moskwa i Waszyngton znalazły się "na skraju konfliktu zbrojnego". Według Siergieja Riabkowa, rosyjskie władze "pracują nad tym, by do tego nie dopuścić".

Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow
Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow
Źródło zdjęć: © East News | Bai Xueqi
Karina Strzelińska

Wiele informacji, które podają rosyjskie media państwowe czy kremlowscy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

- Rosja i Stany Zjednoczone są na skraju otwartego konfliktu zbrojnego - stwierdził w czwartek na antenie państwowej propagandowej stacji telewizyjnej Rossija 1 wiceminister spraw zagranicznych Rosji. Polityk dodał, że Kreml rzekomo "pracuje nad tym, by temu zapobiec".

Siergiej Riabkow w swojej wypowiedzi nawiązywał do środowego incydentu nad Kremlem. 3 maja dwa drony eksplodowały nad kopułą Pałacu Senackiego. Skutkiem wybuchu był upadek płonących szczątków maszyn na dach budynku. Moskwa początkowo oskarżyła Kijów o "atak terrorystyczny i próbę zamachu na prezydenta". W późniejszym czasie kremlowskie władze wskazały, że za incydent odpowiedzialni są Amerykanie. Waszyngton stanowczo zaprzeczył.

Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych powiedział, że Stany Zjednoczone "próbują umyć ręce" od odpowiedzialności za "atak terrorystyczny na życie rosyjskiego prezydenta".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził w czwartek, że oświadczenia ukraińskich i amerykańskich urzędników, w których twierdzą, że nie brali udziału w ataku, są "śmieszne".

- Decyzje o takich zamachach nie zapadają w Kijowie, ale w Waszyngtonie. Kijów robi tylko to, co mu każą. Waszyngton powinien zrozumieć, że o tym wiemy - stwierdził Pieskow, cytowany przez "Iltalehti".

Prowokacja Rosjan?

Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii wskazało, że incydent na Kremlu jest prowokacją, którą przeprowadzili sami Rosjanie.

Podobne stanowisko w sprawie mają analitycy z Instytut Studiów nad Wojną [ISW - przyp. red.]. W środowym raporcie wskazano, że skuteczne przeprowadzenie akcji w ściśle strzeżonym obszarze w sercu Moskwy byłoby "niemalże niemożliwe".

"Jest bardzo mało prawdopodobne, by dwa drony mogły przebić się przez kilka warstw obrony przeciwlotniczej i eksplodować lub zostać zestrzelone tuż nad sercem Kremla, tak aby sytuacja dogodnie zapewniała spektakularne obrazy zarejestrowane na kamerach" - czytamy w publikacji ISW.

Fiński ekspert ds. wojskowości Emil Kastehelmi wskazał w rozmowie z "Iltalehti", że na takim ataku skorzystałaby wyłącznie Rosja. - To raczej wojna informacyjna, z materiałami wybuchowymi jako przyprawą - mówił. - Na pewno przyczyniłoby się to do wewnętrznych działań propagandowych Rosji i w pewien sposób wzmocniło te narracje powielane przez Rosjan o uzasadnieniu wojny i jakimś rzekomym zagrożeniu ze strony Ukrainy - dodał.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie