Makowski: "'Jesteśmy z Tobą, arcybiskupie!'. Pokaz siły środowisk katolickich w Krakowie" [OPINIA]
W korespondencyjnym pojedynku na frekwencje, obrońcy abpa Jędraszewskiego kończą tydzień z wyraźną przewagą. Przed kurią w Krakowie zgromadziło się około dwóch tysięcy osób: wiernych, duchownych i polityków. Symbolicznie, w tym samym czasie przez Płock przechodziła pierwsza Parada Równości. Tak wygląda dzisiaj linia demarkacyjna ideowego podziału Polski.
10.08.2019 | aktual.: 10.08.2019 19:34
Po słowach abpa Marka Jędraszewskiego, wypowiedzianych podczas homilii z okazji 1 sierpnia, pomimo upalnego lata w Krakowie zrobiło się jeszcze bardziej gorąco. Nazwanie ideologii LGBT "tęczową zarazą" sprowokowało natychmiastową reakcję wywołanych do tablicy środowisk, które dzień później urządziły pod kurią na Franciszkańskiej 13 protest przeciwko arcybiskupowi.
Wśród kilkudziesięciu zgromadzonych osób dominowały hasła w stylu "sam jesteś zarazą" czy "jestem człowiekiem, nie zarazą".
"Niezłomna postawa arcybiskupa"
Co było do przewidzenia, w spolaryzowanej do granic przyzwoitości przedwyborczej Polsce, jedni wydarzenie zbagatelizowali, drudzy uznali za "głos krakowian", który "tłumnie wyrazili swoje oburzenie". Ta retoryka działa jednak w dwie strony i dzisiaj to zwolennicy arcybiskupa mogli odtrąbić sukces. W sobotę 10 sierpnia w tym samym miejscu zgromadziło się bowiem kilkadziesiąt razy więcej osób. Właściwie cały plac przed Franciszkańską 13 i przylegające do niego Planty wypełnione były ludźmi.
Z głośników od godziny 15, przy ponad 30 stopniach Celsjusza, rozlegały się słowa modlitw, litanii i różańca. - Witamy w Krakowie. Zebraliśmy się dzisiaj, aby stanąć w obronie naszego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego - rozpoczął prowadzący, dodając, że przybyli na miejsce z całego kraju chcą mu swoją obecnością podziękować "za niezłomną postawę" oraz "wezwać polskich biskupów i władze do stanowczego sprzeciwienia się ideologii LGBT".
"Obrona praw Kościoła"
W jakimś sensie całe to wydarzenie, obserwowane od środka, pokazywało w mikroskali jedno z dwóch spektrów, pomiędzy którymi rozpięta jest współczesna debata światopoglądowo-polityczna. Na miejscu byli bowiem liczni wierni, w większości starsi, choć obecnych było również wiele rodzin z dziećmi, a także dziennikarzy i przedstawicieli partii. W tym sensie udowodnili oni, że środowisko katolickie posiada zdolności mobilizacyjne, które nie wykluczają ze swojego grona (podobnie jak druga strona barykady) przychylnych im mediów i polityków.
Do Krakowa przyjechali bowiem nie tylko dziennikarze zbliżeni do obozu władzy (m.in. Tomasz Sakiewicz) czy politycy Prawa i Sprawiedliwości (m.in. marszałek Ryszard Terlecki, poseł Marcin Horała), ale również obozowi władzy przeciwni (Konfederacja). - Spotkaliśmy się w obronie wolności słowa i wyznawania własnych przekonań, przeciwko próbie narzucania skrajnych ideologii i wykluczaniu osób o innych poglądach, do czego posunęli się zwolennicy ideologii i kultury LGBT w stosunku do abpa Jędraszewskiego - powiedział mi radny PiS-u Michał Drewnicki, gdy zapytałem, co sprawiło, że przyszedł na Franciszkańską.
W podobnym duchy wypowiedział się obecny na miejscu prof. Marek Kornat. - Chcemy pokazać, że jesteśmy z arcybiskupem, bo chodzi nam o obronę prawa Kościoła. Prawa do nauczania nauki nieskażonej, nieocenzurowanej, nieadaptowanej do dogmatów liberalizmu. Marek Jędraszewski głosi to, co jest nauczaniem Kościoła zawsze i wszędzie - stwierdził historyk Polskiej Akademii Nauk.
Dwa spektra wojny ideowej
Do oczywistych plusów zgromadzenia trzeba zaliczyć brak incydentów, spokój i stonowaną konwencję wiecu, skupioną przez większość czasu na odmawianiu różańca. Oczywiście, jak na każdym większym zgromadzeniu publicznym, były również klasyczne przypadki "wypraszania" nieswoich, czego doświadczyłem trzykrotnie, gdy jedna z uczestniczek skojarzyła, że pojawiam się jako komentator w komercyjnej telewizji informacyjnej, więc z pewnością przyszedłem "sabotować" pobożną atmosferę sobotniego popołudnia na Franciszkańskiej. Po niej co chwila podchodziły koleżanki, z podobnymi, "uprzejmymi" prośbami i komentarzami.
W tym samym czasie, prowadząc relację na żywo na Facebooku, czytałem komentarze o "ciemnocie" uczestników wydarzenia i załamywanie rąk na "zaściankową Polskę". Zarówno wobec jednych, jak i drugich ostatecznie robiłem to samo - relacjonowałem wydarzenie, bez dodawania subiektywnego komentarza. Dzisiaj takie staromodne techniki jak widać nie uchronią przed koniecznością wyjścia na barykady.
Oczywiście pewnością nie inaczej działo się w Płocku, gdzie w tym samym czasie odbywał się pierwszy Marsz Równości, przedstawiany w wielu mediach (przy przemilczeniu wydarzeń krakowskich) jako spektakularny sukces organizatorów. Być może te dwa wydarzenia, które pokazują dwa oblicza współczesnej Polski, lepiej mówią nam o momencie politycznym, w którym się znajdujemy, niż dziesiątki najmądrzejszych opracować socjologicznych.
Prawda jest bowiem taka, że w obydwu miastach nad Wisłą było w tym czasie mało miejsca dla ludzi, którzy chcieliby się po prostu przyglądać, nie idąc w pochodach ani nie będąc częścią wieców. Niestety, czego doświadczyłem na własnej skórze, miejsce dla nich z dnia na dzień się kurczy. I to, bez względu na frekwencje, nie jest i nie będzie niczyj sukces. Te dwie Polski się już nie skleją.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl