"Sprzedała partię". PiS wyrzuca Wassermann jej ruch przed wyborami
Krakowskie PiS wściekłe na Małgorzatę Wassermann, która przed drugą turą wyborów na prezydenta stolicy Małopolski odradzała głosowanie na Łukasza Gibałę. Prezydentem Krakowa został dotychczasowy poseł Koalicji Obywatelskiej Aleksander Miszalski. - Sprzedała partię za swoje partykularne interesy - przekonują lokalni działacze PiS.
23.04.2024 | aktual.: 23.04.2024 16:55
W niedzielę odbyła się druga tura wyborów na prezydenta Krakowa. O stanowisko walczyli bezpartyjny Łukasz Gibała oraz związany z Platformą Obywatelską Aleksander Miszalski. Z tego starcia zwycięsko wyszedł poseł, pokonując Gibałę kilkoma tysiącami głosów.
Do drugiej tury nie dostał się kandydat PiS Łukasz Kmita. Lokalne struktury partii zaapelowały do swoich wyborców, by w drugiej turze oddali głos przeciwko Miszalskiemu. Ale Małgorzata Wassermann - która do partii nie należy, ale zasiada w klubie parlamentarnym PiS - odradziła głosowanie na Gibałę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie mogłabym poprzeć człowieka, który w sposób haniebny manifestował wielokrotnie pogardę dla ludzi mających konserwatywne, prawicowe poglądy. Czuję sprzeciw wobec tego, aby prezydentem mojego miasta mógł zostać ktoś bez wiarygodnej wizji jego rozwoju, kto dzisiaj składa pusto brzmiące deklaracje o ponadpartyjnym łączeniu mieszkańców, a nie tak dawno chciał otaczać ludzi podzielających moje poglądy i związanych z Prawem i Sprawiedliwością kordonem sanitarnym" - napisała.
Wściekłość w PiS
Po zwycięstwie Miszalskiego działacze krakowskiego PiS wściekli się na Wassermann. - Wiele osób uważa, że Wassermann po prostu dogadała się z Miszalskim i w imię swoich partykularnych interesów sprzedała partię - mówi w rozmowie z Onetem jeden z lokalnych polityków partii Jarosława Kaczyńskiego.
- Nikt nie wierzy, że zrobiła to za darmo - mówi jeden z działaczy.
Członkowie PiS nie są w stanie wskazać, co Wassermann miała uzyskać za głos przeciwko Gibale. Sugerują, że mogły jednak zdecydować względy towarzyskie. Często była gościem w gabinecie poprzedniego prezydenta Jacka Majchrowskiego. A ludzie powiązani z byłym prezydentem raczej wspierali Miszalskiego.
Działacze PiS mają jeszcze jeden problem z deklaracją Wassermann. - Pomogła Miszalskiemu wygrać. A gdyby Platforma przegrała w Krakowie, to byłby dla niej taki cios, który my chcieliśmy wykorzystać w kampanii przed eurowyborami - mówi Onetowi jeden z polityków.
Czytaj więcej:
Źródło: Onet