PolskaKosztowne pytania radnych

Kosztowne pytania radnych

Ponad 500 zł kosztowało krakowskich podatników udzielenie odpowiedzi na zapytanie Piotra Wiszniewskiego (PiS) w sprawie przynoszenia przez dzieci prywatnych zabawek do przedszkoli. Tyle samo wydano z budżetu miasta, aby zaspokoić ciekawość Pawła Sularza (PO) w sprawie wycięcia topoli, której korzenie rozsadziły parking.

Kosztowne pytania radnych
Źródło zdjęć: © Gazeta Krakowska

13.03.2007 08:18

Radni miejscy biją w tej kadencji rekordy interpelowania. Przez trzy miesiące zdołali złożyć ponad 300 interpelacji. Urzędnicy hurtowo piszą na nie odpowiedzi. Po cichu narzekają, że w tym czasie mogliby się zajmować bardziej pożytecznymi rzeczami. Każdy radny ma prawo do złożenia nieograniczonej liczby interpelacji. Pytania kierowane do urzędu powinny dotyczyć wykonania uchwał rady bądź realizacji innych zadań samorządu. Urząd ma obowiązek odpowiedzieć w ciągu trzech tygodni.

Wierzę w numerologię

Tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy tej kadencji krakowscy radni złożyli 307 interpelacji - średnio siedem na osobę. Tyle statystyka, w rzeczywistości niektórzy interpelowali kilkadziesiąt razy. Rekordzista, Mirosław Gilarski z PiS, miał do tej pory 69 zapytań. - Wierzę w numerologię - tłumaczy Gilarski. Adam Małysz stanął po raz 69. na podium i było to jego 33. zwycięstwo w karierze. Tak samo ja: interpelowałem 69 razy, w tym 33 podczas ostatniej sesji. Na poważnie radny dodaje, że w rzeczywistości interpelacja to, jego zdaniem, jedyny sposób, żeby zmobilizować urzędników do działania i przypilnować różnych spraw. Niektórzy jego koledzy z rady są innego zdania. Daniel Piechowicz (PiS) nie złożył do tej pory żadnej interpelacji. Z informacji uzyskanych od prezydenta miasta wynika, że koszt udzielenia odpowiedzi na interpelację to 500 zł. Tymczasem często to samo można załatwić przychodząc na naradę dyrektorów, albo po prostu dzwonić - tłumaczy. Taka argumentacja mnie nie przekonuje - ripostuje
Gilarski. Z dyrektorami przez telefon rozmawia się miło, ale można się na tym poślizgnąć. Lepiej mieć odpowiedź na piśmie.

Mobilizacja?

Urzędnicy, którzy w imieniu prezydenta miasta piszą odpowiedzi, nie zauważają, aby mobilizowało ich to do pracy. Marta Witkowicz, dyrektorka wydziału skarbu miasta, daje przykład jednej z interpelacji Mirosława Gilarskiego, którą przez tydzień zajmowało się czterech jej pracowników. Zaangażowani byli też ludzie z innych wydziałów. Pytanie radnego dotyczyło ponad 60 tys. umów użytkowania wieczystego nieruchomości gminnych. Jeżeli radny składa interpelację, ktoś musi się zająć odpowiedzią i oderwać od innych spraw - tłumaczy Witkowicz. A to nie przyspiesza ich załatwiania - dodaje. Czynności krakowskich urzędników, zgodnie z systemem monitorowania jakości ISO, można przeliczyć na złotówki. W zeszłym roku tylko i wyłącznie praca referatu zajmującego się redagowaniem odpowiedzi kosztowała ponad 193 tys. zł. Co najmniej drugie tyle to praca urzędników, przygotowujących merytoryczną część pism do radnych. Jeżeli podzielić to przez liczbę interpelacji, okazuje się, że koszt udzielenia odpowiedzi na jedną wynosi
średnio ponad 540 zł.

Krakowskie rekordy

Dodajmy, że w innych miastach rajcy są bardziej powściągliwi. W Łodzi, gdzie rada miejska liczy, tak samo jak w Krakowie, 43 osoby, złożono do tej pory 174 interpelacje. W Katowicach, gdzie rada jest 31-osobowa, jej członkowie interpelowali 59 razy (mniej niż dwie interpelacje na osobę). Kontaktu z urzędem prawie wcale nie poszukują członkowie samorządu szczebla wojewódzkiego. W sejmiku małopolskim, liczącym 39 radnych, od początku tej kadencji złożono jedynie 14 interpelacji.

Anna Kajtoch

Zobacz także
Komentarze (0)