Jamie Stokes: sprawiłem, że klejnoty moich krajan pokurczyły się ze strachu
Jeśli widzicie gdzieś angielskich kibiców wędrujących po ulicach z rękami trzymanymi ochronnie wokół własnych kroczy, to nie dlatego, że ćwiczą w ten sposób obronę przez niespodziewanymi kopniakami, ale dlatego, że we środę udało mi się większość z nich porządnie nastraszyć.
08.06.2012 | aktual.: 21.06.2012 13:32
Jedną z moich prac jest bycie redaktorem naczelnym Krakow Post - jedynej anglojęzycznej gazety w mieście. Wiedząc, że hordy angielskich fanów planują na początku miesiąca swój przyjazd do stolicy Małopolski, napisałem krótki i niefrasobliwy przewodnik po polskich zwyczajach i przepisach prawnych, o których moi współziomkowie mogliby nie mieć pojęcia. Przy okazji, zupełnie nieświadomie, wywołałem ogólnonarodowy strach o bezpieczeństwo angielskich jąder.
W artykule napisałem o polskim prawie zabraniającym spożywania alkoholu w miejscach publicznych i przechodzenia w niedozwolonych miejscach przez ulicę, którego w Anglii nie mamy, wspomniałem też o tym, że w Polsce trzeba kasować bilety w autobusach i tramwajach, czego u nas także się nie robi.
Chciałem również zniechęcić potencjalnych wichrzycieli do prowokowania polskich sił policyjnych, sporządziłem więc całą listę odstraszających rodzajów broni, w którą wspomniane siły są zaopatrzone, nie pomijając przy tym dużych i srogich psów. Powinienem był skończyć w tym właśnie momencie, ale, w przypływie natchnienia, dodałem jeszcze informację, że wspomniane psy zostały specjalnie wytrenowane do atakowania okołospodniowych rejonów ciał przestępców.
Ton mojego artykułu wyraźnie wskazywał, że wyolbrzymiam nieco dla osiągniecia komicznego efektu. Niestety kilka brytyjskich gazet "komicznego efektu" nie zrozumiało i zaczęło wywoływać panikę nagłówkami w stylu "Psy policyjne polują w Krakowie na przyrodzenia kibiców".
Czuję się winny. Sprawiłem, że klejnoty moich krajan pokurczyły się ze strachu i okazało się to tak efektywne, jak gdybym rzucił klątwę na Nigeryjczyków. W dodatku wygląda na to, że to niestety dopiero początek.
Do Krakowa zleciały się roje dziennikarzy, z których każdy zaprasza mnie teraz na piwo, licząc, że znowu palnę coś głupiego. Kiedyś wspomniałem też chyba, że polska policja posiada broń dźwiękową powodującą, ze ludzie zaczynają się moczyć. Dziesięć minut temu zadzwonił do mnie niemiecki dziennikarz pytający, czy mogę potwierdzić, że brygady policjantów będą zmuszać kibiców do sikania w spodnie.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski