Górale znów się kłócą, a narciarze nie pojadą po prywatnym gruncie
Gdzie dwóch się bije, tam narciarz traci – tak można sparafrazować powiedzenie, by odzwierciedlało historię z Zakopanego. W tym roku miłośnicy biegówek nie pojadą przez okolicę Wielkiej Krokwi, ponieważ właściciel na znak protestu zamknął teren.
15.10.2015 | aktual.: 18.10.2015 11:09
Michał Wojnarski, przedsiębiorca z Zakopanego, nie zgadza się, by pasjonaci narciarstwa biegowego jeździli po jego gruncie, więc zamknął trasę i tym samym, w nadchodzącym sezonie, nie będzie wytyczonego szlaku od skoczni do doliny Białego.
- Sytuacja nie jest przegrana, jeśli pan nie zgodzi się na wytyczenie trasy na swoim terenie, zrobimy objazd – mówi Zofia Kiełpińska z wydziału sportu w urzędzie miasta w Zakopanem.
Ale zablokowany odcinek jest najlepszym punktem dla początkujących narciarzy oraz na organizację zawodów. Więc zmiana będzie miała duże znaczenie dla popularyzacji na Podhalu i organizacji zawodów.
Jak mówi przedsiębiorca, zamknięcie trasy to forma protestu przeciwko urzędnikom, którzy nie zgadzają się na budowę apartamentów na gruncie, który należy do niego. Natomiast miejscy włodarze przekonują, że w tym miejscu zabronione są jakiekolwiek inwestycje, a domy leżące na nieruchomości, są wpisane na listę zabytków, więc nie można ich wyburzać.
Sprawa wydaje się patowa, ale urzędnicy zapowiadają próby negocjacji.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .