PolskaCórki zmarłego pod szpitalem: nasz ojciec mógłby żyć

Córki zmarłego pod szpitalem: nasz ojciec mógłby żyć

Rodzina Józefa Kupczyka domaga się wyjaśnień. Przyczyny śmierci nadal nie są znane - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

- Był ciepłym, spokojnym człowiekiem. Jesteśmy w szoku - córki mężczyzny wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Są zdruzgotane zachowaniem specjalistów, którzy nie chcieli pomóc ich ojcu. - Całe życie płacił składki zdrowotne. Dlaczego tak go potraktowano? - płaczą młode kobiety.

62-letni mężczyzna z ropiejącymi ranami w jamie brzusznej trafił na oddział ratunkowy "Żeromskiego". Pomocy nie otrzymał. Kilka godzin później zmarł. Policja nie wyklucza, że został wyprowadzony przez sanitariuszy z oddziału. Kupczyk całą noc spędził na gołej ziemi na skwerze przy szpitalu. Umierał dziewięć godzin.

Prokuratura bada sprawę. Dyrekcja szpitala nie czuje się odpowiedzialna za śmierć pacjenta. Twierdzi, że nie mają nic sobie do zarzucenia, wszystkie czynności były wykonane prawidłowo. Rodzina planuje skierowanie pozwu do sądu przeciw szpitalowi. - To przecież każdego mogło spotkać - mówią.

Józef Kupczyk był z zawodu mistrzem masarskim. Miał trzy córki i pięcioro wnucząt. Spędzał z nimi wiele czasu. Jadwiga Kupczyk, małżonka zmarłego, dowiedziała się o tragicznej śmierci w sanatorium. Nie może przyjechać do Krakowa, źle się czuje i jest pod obserwacją lekarzy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)