Koziński: "Przesądzić może przypadek. Trzy scenariusze rozstrzygnięć niedzielnych wyborów" (Opinia)
PiS czy Koalicja Europejska? Czy mniejsi gracze przeskoczą próg wyborczy, czy nie? Tuż przed eurowyborami ciągle jest więcej pytań niż odpowiedzi.
Paradoks kampanii. Przygotowania do niej trwają latami, sama kampanijna rozgrywka trwa tygodnie, czasami miesiące, a o wyniku często przesądzają ostatnie godziny przed ciszą wyborczą – jakby wszystko, co było wcześniej, nie miało większego znaczenia.
Trochę jak w filmie "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego, w którym główny bohater Witek Długosz (grany przez Bogusława Lindę) stara się zdążyć na pociąg z Łodzi do Warszawy. Reżyser w filmie tworzy świat alternatywny. Pokazuje trzy różne scenariusze życia Długosza, uzależnione od jednego: czy udało mu się do tego pociągu wskoczyć, czy też nie.
Na kilkadziesiąt godzin przed zakończeniem eurowyborów trudno jednoznacznie wskazać, jakim wynikiem się one zakończą – tym bardziej że w tym roku sondaże bardziej dezinformują, niż dostarczają wiedzy potrzebnej do analizy. Wszystko wskazuje na to, że wynik będzie w okolicach remisu.
Zobacz także: Film Sekielskich atakiem na Kościół? Zbigniew Ziobro odpowiada
Dopiero w niedzielę przekonamy się, czy szybka reakcja Mateusza Morawieckiego na wzbierające wody na południu Polski poprawiła wynik PiS – i czy lekceważący ton Grzegorza Schetyny obniżył poparcie dla Koalicji Europejskiej. Jednego i drugiego nie można wykluczyć. Ale równie dobrze dla wyborców mogą to być zdarzenia całkowicie obojętne.
Faktem jednak jest, że o zwycięstwie jednej ze stron przesądzić może przypadek, na przykład reakcja na powódź na południu Polski, czy przejęzyczenie w debacie telewizyjnej. Dlatego jak w filmie "Przypadek" narysujmy trzy scenariusze sytuacji, które jest możliwa po niedzieli. Jak mogą się zakończyć te wybory?
Scenariusz 1: PiS zdążył wskoczyć do pociągu
Każde zwycięstwo PiS, nawet jednym mandatem, nawet kilkoma tysiącami głosów, byłoby niespodzianką. Owszem, mówimy o partii rządzącej, którea przez niemal cztery lata uniknęła poważnej wpadki kompromitującej ją w oczach wyborców. Owszem, mówimy o ekipie, która ma w ręku wszystkie instrumenty państwowe. O ugrupowaniu, które prowadzi w większości sondaży od 2015 r.
Ale sondażom ufać nie można. Różnych mniejszych wpadek PiS miał jednak sporo. A eurowybory – dokładniej specyfika Polaków biorących w nich udział, nadreprezentacja mieszkańców dużych miast – to elekcja, która dla tej partii jest najtrudniejsza.
Gdyby więc PiS teraz wygrał, oznaczałoby, że udało mu się skutecznie zmobilizować własny tradycyjny elektorat, który wcześniej eurowybory raczej lekceważył. Frekwencja wyborcza musi być powyżej 30 proc., tylko w takiej sytuacji PiS może myśleć o wygranej.
Ale jeśli będzie, to partia Kaczyńskiego wyśle bardzo wyraźny sygnał: zachowaliśmy zdolność do skutecznego (jak w 2015 r.) mobilizowania naszego elektoratu i nie zawahamy się jej użyć w wyborach jesienią. Bo nie oszukujmy się – jeśli PiS wygra teraz, tylko trzęsienie ziemi (czytaj: skandal porównywalny z aferą Rywina, czy aferą taśmową z 2014 r.) mogłoby pozbawić jej wygranej w walce o parlament.
Wtedy zacznie się dyskusja raczej o tym, czy PiS znów uzyska samodzielną większość, a nie o tym, czy opozycja jest w stanie jej zagrozić. Bo opozycja zajmie się przede wszystkim szukaniem nowej lepszej formuły funkcjonowania (Donald Tusk?) – a takie zmiany tuż przed wyborami nigdy dobrze nie rokują.
Scenariusz 2: PiS i Koalicja zostają na peronie
Mieliśmy remis między PO i PiS-em w eurowyborach pięć lat temu, obie partie zdobyły po tyle samo mandatów (19). Nie można wykluczyć, że teraz również wynik będzie podobny.
Na poziomie retoryki Grzegorz Schetyna będzie mógł na pewno ogłosić sukces. Jednak nie był faworytem, od trzech lat znajdował się w defensywie, mógł jedynie oglądać plecy rywala – ale tuż przed decydującym starciem zdołał go dopaść.
Ale też dla PiS to nie będzie zły wynik. Eurowybory są dla niego zawsze najtrudniejsze, bo jego tradycyjny elektorat zwykle w nich nie bierze udziału. Ale jesienią już zagłosuje, a wtedy PiS ma dużą szansę utrzymać władzę. Jeśli nie samodzielnie, to w koalicji.
Remis głównych sił będzie pewnie też konsekwencją przyzwoitego rezultatu mniejszych ugrupowań (Kukiz’15, Wiosna, Konfederacja).
W nich też będzie klucz do końcowych wyników jesienią. To, w jaki sposób główne siły podejdą do mniejszych ugrupowań ich podszczypujących (PiS do Konfederacji, Koalicja do Wiosny), może mieć decydujący wpływ na końcowe wyniki w wyborach parlamentarnych.
Scenariusz 3: Koalicja Europejska odjeżdża pociągiem
Nie można wykluczyć, że komentarz Grzegorza Schetyny, mówiącego, że pomoc rządu powodzianom to "kabaret" tuż przed ogłoszeniem ciszy wyborczej będzie kosztować KE kilka punktów procentowych.
Może kosztować, ale nie musi – bo wyborcy obu partii sprawiają wrażenie szczelnie impregnowanych na wpadki polityków, których popierają. Teraz może być podobnie.
Jeśli więc Schetyna nie zrobił "Cimoszewicza" (jego słynne "trzeba się było ubezpieczyć" kosztowało go w 1997 r. fotel premiera), to niewykluczone, że to on ogłosi swój triumf w niedzielę wieczorem. Ma dużą szansę na to, by ogłosić swój pierwszy poważny sukces jako lider opozycji.
Co ta wygrania oznaczałaby dla niego? Po pierwsze, potwierdziła, że szeroka formuła Koalicji Europejskiej się sprawdza – tego pomysłu nikt by pewnie już nie kontestował. Po drugie, umocniłby się jako jej przywódca, wszelkie spekulacje o powrocie Tuska pozostałyby na półce ze spekulacjami. Po trzecie wreszcie, zyskałby zastrzyk energii, wiatr w żagle, który będzie go napędzał w czasie jesiennej kampanii.
Ale o ile wygrana PiS-u w eurowyborach oznacza dla tej partii autostradę do zwycięstwa jesienią, to w przypadku KE tak to nie działa. Właśnie z powodu specyfiki eurowyborów, w których tradycyjnie dominują wyborcy liberalni. Jesienią do urn pójdą szeroką ławą konserwatyści, tradycjonaliści, małe miasta i wieś. Schetyna będzie miał dalej ciężki ból głowy, jak ich zneutralizować.
Ale wiadomo, że z takim problemem łatwiej się uporać, gdy wcześniej poczuło się zastrzyk serotoniny wywołany zwycięstwem. Nawet jeśli to jest wygrana w najmniej istotnych i najłatwiejszych dla własnej formacji wyborach.