Koszty smoleńskich miesięcznic. PiS wydawał krocie, teraz pyta o to w MSWiA

We wtorek 10 grudnia miały miejsce kolejne obchody tzw. miesięcznicy smoleńskiej w Warszawie z udziałem polityków PiS. Nie obyło się bez okrzyków protestujących. Według parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, odpowiedzialność za awantury i zakłócanie obchodów ponosi rząd i policja. I domaga się m.in. odpowiedzi o koszty działania służb.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński obwinia rząd i policję za awantury i przepychanki na Placu Piłsudskiego w Warszawie na tzw. miesięcznicach smoleńskich
Prezes PiS Jarosław Kaczyński obwinia rząd i policję za awantury i przepychanki na Placu Piłsudskiego w Warszawie na tzw. miesięcznicach smoleńskich
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
Sylwester Ruszkiewicz

- Mamy tutaj do czynienia z permanentnym łamaniem prawa, także przez obecne władze. Te poprzednie trzymały jednak tę grupę, tych awanturników i agentów z daleka od nas. Niestety dzisiaj tak nie jest. Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas sprawiedliwości (…), wspomniana grupa awanturników powinna trafić do więzienia. Mam nadzieję, że na bardzo długie lata – mówił we wtorek pod pomnikiem ofiar smoleńskich prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Jego wystąpienie, jak każdego miesiąca w ostatnim czasie, było zagłuszane przez grupę protestujących. Osią konfliktu jest składany przez oponentów PiS pod pomnikiem wieniec z napisem "pamięci ofiar Lecha Kaczyńskiego". Sugeruje on, że do wypadku Tu-154M pod rosyjskim Smoleńskiem doszło z winy zmarłego prezydenta. 

To właśnie kontrowersje wokół wieńca wywołały trzy miesiące temu 10 września jedną z większych awantur podczas obchodów smoleńskiej miesięcznicy. Protestujący wykrzykiwali hasła w stronę prezesa PiS, m.in. "będziesz siedział". Kaczyński po południu ponownie pojawił się przed pomnikiem. Wraz z politykami PiS został odgrodzony kordonem policji. Wokół pomnika panował ścisk. Doszło do przepychanek.

Podczas zdarzenia Jarosław Kaczyński ponownie oskarżył policję o pobłażanie aktywistom. - Ci, którzy przeszkadzają, mają prawo do demonstracji, ale muszą być w odległości 100 metrów. Kiedyś policja obowiązek spełniała, dzisiaj go nie spełnia. Udaje, że się nic nie dzieje. Pojedynczy policjanci czasem reagują, ale ci, którzy dowodzą, mają najwyraźniej inne rozkazy - mówił prezes PiS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Politycy PiS zażądali wówczas od MSWiA wyjaśnień. Chcieli uzyskać informację na temat kosztów policyjnej operacji, liczby funkcjonariuszy, dowódcy policyjnej akcji i wyjaśnień w sprawie "ochrony prywatnego wieńca".

"Nie było dodatkowych kosztów"

"Dlaczego Policja była wykorzystywana do ochrony prywatnego wieńca znieważającego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Czy były to standardowe procedury, czy może akcja ta została zainicjowana na wniosek obozu rządzącego? Jakie były przesłanki prawne i operacyjne takiego działania?" – pytała grupa posłów PiS ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka.

W jego imieniu odpowiedział sekretarz stanu Tomasz Szymański. "10 września 2024 r. funkcjonariusze realizowali czynności służbowe związane z zapewnieniem bezpieczeństwa w związku z wydarzeniami odbywającymi się na terenie Warszawy, w tym zgromadzeniami na Placu Piłsudskiego. Należy podkreślić, że policja nie realizowała zadań związanych z ochroną "prywatnego wieńca". Działania policji były ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa zarówno wszystkim uczestnikom zgromadzeń, jak i osobom postronnym" – zapewnia wiceminister Tomasz Szymański.

I jak podkreśla, siły i środki zaplanowane do realizacji przedmiotowych czynności były adekwatne do mogących wystąpić zagrożeń oraz dostosowane do bieżących potrzeb.

"Jednocześnie uprzejmie informuję, że przyjęta organizacja i taktyka postępowania nie wygenerowały dodatkowych kosztów wykraczających poza koszty związane z funkcjonowaniem Policji w zakresie realizacji zadań dotyczących zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego" – informuje sekretarz stanu.

Przypomnijmy, że miesiąc później 10 października niszczenie przez posłów PiS wieńca, który podczas obchodów miesięcznicy katastrofy smoleńskiej składał aktywista Zbigniew Komosa, a także awantura pod pomnikiem, stały się podstawą wniosków komendanta głównego policji o ukaranie grupy posłów PiS. Sejm wyraził w głosowaniu zgodę jedynie na pociągnięcie do odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego. Sprawa nie dotyczyła jednak niszczenia wieńca, lecz rękoczynów, jakich miał się dopuścić Kaczyński na Komosie.

Warto podkreślić, że pod rządami PiS koszty zabezpieczeń miesięcznic smoleńskich szły w miliony złotych. Z dostępnych danych wynika, że od października 2015 r. do lutego 2018 r. w zabezpieczanie miesięcznic zaangażowanych było blisko 32 tys. policjantów, a koszt ich pracy wyniósł 2,6 mln zł.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (229)