ŚwiatKoszmary wojny domowej na Ukrainie. 3,5 miliona Ukraińców w potrzasku

Koszmary wojny domowej na Ukrainie. 3,5 miliona Ukraińców w potrzasku

Na Ukrainie pojawił się głód. Według szacunków miejscowej grupy analitycznej już 60 osób zmarło z powodu braku jedzenia. Władze w Kijowie odnotowują coraz więcej przypadków znęcania się nad jeńcami, a na wschodzie kraju coraz większy chaos wywołują oddziały Kozaków, którzy oficjalnie budują "Russkij Mir", ale w rzeczywistości zajmują się głównie grabieżą, co przyznają nawet przywódcy separatystów. W najbliższych miesiącach sytuacja może ulec pogorszeniu, bo na terenie "ukraińskiej pułpaki" cały czas przebywa 3,5 miliona niewinnych cywili.

Koszmary wojny domowej na Ukrainie. 3,5 miliona Ukraińców w potrzasku
Źródło zdjęć: © AFP | Eric Feferberg
Robert Cheda

31.01.2015 | aktual.: 31.01.2015 09:27

Napoleon Bonaparte powiedział, że na wojnie życie ludzkie jest niczym. Dobitnym potwierdzeniem słów wielkiego Francuza jest przebieg ukraińskiego konfliktu, szczególnie okrutnego ze względu na formę - wojny domowej. I żeby oddać sprawiedliwość, winne są obie strony.

Zakładnicy wojny

Tylko takim określeniem można oddać los cywilnej ludności na terenach objętych konfliktem. O dużej dozie szczęścia mogą mówić uciekinierzy, którym udało się opuścić strefę walk. Według danych ONZ jest ich obecnie około 500 tysięcy, z tym, że niezależne źródła oceniają stan faktyczny na milion osób.

Najgorszy los dotyka jednak 3,5 miliona Ukraińców, którzy pozostali w marionetkowych republikach, nie mając możliwości lub chęci ucieczki. Pamiętać przy tym należy, że połowa z nich to osoby starsze, a więc pozostające na państwowym garnuszku. Problem w tym, że zimą 2014 r. Kijów przystąpił do ekonomicznej blokady marionetkowych republik. Skutki są wstrząsające, ponieważ przestała funkcjonować dokładnie cała infrastruktura niezbędna do życia, a więc handel, szpitale, banki i transport.

Z uzasadnionych względów wojskowych ludności wyznaczono siedem korytarzy tranzytowych, którymi po otrzymaniu specjalnej przepustki, mogą poruszać się w obie strony. Od stycznia 2015 r. ukraińskie posterunki przestały przepuszczać dostawy żywności, a ruch osobowy zmniejszył się o 90 proc. I tak na terenach walk pojawił się głód. Według niepotwierdzonych danych cytowanych przez ukraińską grupę analityczną "Informocijonnoje Soprotliwienije" (IS), zdarzają się już pierwsze głodowe śmierci, szacowane na ok. 60 przypadków. Samozwańcze władze skrzętnie ukrywają takie fakty pod pozorem "zwykłych" zgonów. Nie są także lepsze od władz w Kijowie, bo podobnie jak one, blokują możliwości opuszczenia terenów walk, szczególnie przez osoby w wieku poborowym.

Zakładnicy bandytyzmu

Od samego początku konfliktu, mieszkańcy Donbasu i Ługańszczyzny są poddawani ogromnemu terrorowi ze strony swoich "obrońców". Statystyki przestępczości poszybowały w górę o kilkaset procent i inaczej być nie może, skoro każdy bandzior skrywający się pod szyldem antyukraińskiego oporu dostał do ręki broń.

Lista grabieży i porwań dla okupu jest naprawdę długa, liczby poszkodowanych idą w tysiące, zaś zamordowanych cywilów w dziesiątki. W żupach solnych oraz szybach kopalnianych odnajdowane są zwłoki żołnierzy ukraińskich, separatystów - ofiar bandyckich porachunków oraz zwykłych mieszkańców, którzy narazili się nowej władzy. W styczniu w takich właśnie okolicznościach ujawniono ciało jednego z miejscowych radnych, porwanego jeszcze latem 2014 r. ze względu na przynależność do partii Batkiwszczyna.

Nawet rosyjskie agencje przyznają istnienie ogromnej zorganizowanej przestępczości, wraz z jej przejawami, np. porwaniami biznesmenów dla okupu. Zwłoki opornych są odnajdywane ze "znakiem fabrycznym NKWD" - dziurą po kuli w czaszce.

Nagminnym procederem stały się także szykany watażków dowodzących zanarchizowanymi bandami, grabione są sklepy i samochody, a z ludności zdzierany jest haracz - rzekomy podatek wojenny. Szczególnymi osiągnięciami na tym polu popisują się dońscy i kubańscy Kozacy, którzy przyjechali budować na Ukrainie Russkij Mir - rosyjską cywilizację. Bandy szacowane na 17 tysięcy "bojowników" wsławiły się falą maruderstwa. Nawet tak antypatyczna persona, jak Igor Striełkow przyznał, że Wielkie Wojsko Dońskie wojuje głównie z babami, kurami i cysternami wódki, dając nogę przy pierwszym wystrzale przeciwnika.

W ostatnim tygodniu strona ukraińska przedstawiła mocne dowody na udział w walkach rosyjskich kryminalistów. Jeden z nich, zeznał już w ukraińskiej niewoli, że ukradł w Rostowie nad Donem samochód, i jako recydywiście przedstawiono mu wybór - kilka lat w kolonii karnej lub wymazanie win, w zamian za miesięczną turę walk w sąsiednim państwie. Wybrał oczywiście wolność z bronią w ręku, i jak twierdzi nie był przypadkiem odosobnionym. Jak widać Rosja promuje tranzyt wszelkiego rodzaju szumowin i wykolejeńców.

Terroryzm

Największą zbrodnią wojenną pozostaje jednak "przykrywanie" pozycji i środków ogniowych, żywą tarczą ludności cywilnej. Separatyści stosują taką metodę nagminnie, umieszczając artylerię i wyrzutnie rakietowe w dzielnicach mieszkalnych, w nadziei, że wojska rządowe bojąc się ofiar cywilnych, nie dokonają odwetu. Sami separatyści nie mają także skrupułów wobec ostrzeliwania miast i wsi, czego dowiodły ostatnie masakry w Doniecku i Mariupolu. Według przechwyconych nasłuchów, śmierć 10 osób na przystanku autobusowym w stolicy samozwańczej republiki spowodował pijany operator separatystycznej wyrzutni Grad, który pomylił koordynaty ukraińskiego posterunku. Analogia do zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego nasuwa się automatycznie.

Kolejna rzeź w Mariupolu była zatem celowym odwetem, za rzekomą winę sił rządowych w ostrzelaniu Doniecka, a więc cynicznie maskowała własną zbrodnię wojenną. Przedwczoraj separatyści uszkodzili centralny doniecki kolektor, pozbawiając wody ponad 600 tysięcy mieszkańców, głównie po stronie ukraińskiej.

Analitycy IS badający przebieg konfliktu, wskazują na liczne przykłady stosowania przez separatystów innych metod terrorystycznych. Należą do nich z pewnością przebrane po cywilnemu grupy, które dokonują zamachów na wojska rządowe. Ostatnim przykładem jest śmierć żołnierzy ukraińskich w wyniku wybuchu miny-pułapki. Na posterunek drogowy przyszedł chłop, który w podzięce za wojskowy trud ofiarował trzylitrową bańkę miodu. W momencie otwarcia prezentu nastąpił śmiertelny wybuch.

Terrorystyczne szwadrony śmierci działają także na głębokim zapleczu walk, o czym świadczy seria zamachów na odesskie i charkowskie organizacje oraz woluntariuszy wspierających wysiłek wojenny. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy udaremniła podobne wyczyny w Kijowie oraz na Zakarpaciu.

Oficjalne statystki mówią już o ok. pięciu tysiącach ofiar śmiertelnych wśród cywilów. Faktyczne liczby mogą być dużo większe, skoro nawet prezydent Ukrainy przyznał, że tylko po stronie zajętej przez siły rządowe, nie można doliczyć się ponad tysiąca osób, a w chłodniach leży kolejne 400 nie rozpoznanych ciał.

Jeńcy

Los jeńców to kolejny wymiar zezwierzęcania towarzyszący każdej wojnie domowej, podczas której strony mają ogromny problem, aby w dotychczasowych sąsiadach uznać kombatantów. Także na Ukrainie, gdzie walczą przeciwko sobie głównie jednostki nieregularne, proces taki posunął się bardzo daleko.

W ostatnich dniach cały świat mógł się zapoznać z "humanitarnym" podejściem separatystów do "cyborgów", którzy po wielomiesięcznej obronie poddali donieckie lotnisko. A przecież to już "kolejny marsz hańby", czyli akt znęcania się nad bezbronnymi i upokorzonymi jeńcami, jakie ku uciesze gawiedzi, organizują w Doniecku pijani watażkowie. Czerwony Krzyż bije za każdym razem na alarm, bo to, co robi się z ukraińskimi żołnierzami jest pogwałceniem konwencji międzynarodowych, których przestrzeganie wzięła na siebie Rosja, czyli agresor.

Gdy jesienią ubiegłego roku strony konfliktu wymieniały się jeńcami, Kijów skrzętnie zbierał wszelkie dowody postępowania sprzecznego z prawem wojennym. Według Rady Najwyższej, praktyki tortur nad pokonanymi, ich fizycznej eliminacji oraz wykorzystywania do budowy umocnień, przypominają jako żywo, zwyczaje hitlerowskie. Dane posłużą zapewne do wszczęcia procesu o zbrodnie wojenne przed Trybunałem Haskim. Zapewne przeciwko liderom samozwańczych republik, bo ostatnio jeden z nich Płotnickij, zapowiedział, że separatyści nie będą brali więcej jeńców. Czyli będą ich mordowali, bez względu na przynależność do formacji. Dotąd taki los spotykał "jedynie" żołnierzy gwardii narodowej, czyli jednostek najbardziej bitnych i znienawidzonych. Mimo wymiany, strona ukraińska dalej nie może doliczyć się ok. 1,5 tysiąca swoich żołnierzy. Były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, który pośredniczy w pokojowym dialogu przyznał, ze straty śmiertelne po rządowej stronie przewyższyły liczbę zabitych w radzieckiej wojnie afgańskiej,
czyli 15 tysięcy.

Hieny

Ukraińska wojna domowa niesie ze sobą liczne przykłady wykorzystania trudnej sytuacji społeczeństwa do nabicia własnej kieszeni. W kraju tak skorumpowanym, jak Ukraina jakoś to nie dziwi, a jednak wykryte przypadki wzbudzają powszechną odrazę. Na przykład troska rodzin o los zaginionych i wziętych do niewoli żołnierzy posłużyła zorganizowanej grupie oszustów (separatystów) do zaoferowania bardzo drogich usług w tym zakresie. Uzyskanie informacji kosztowało 15 tysięcy hrywien, a doprowadzenie do uwolnienia z więzienia kilka razy więcej. Oczywiście bez najmniejszego zamiaru wywiązania się z umowy.

Z drugiej strony, podobną działalność prowadziła grupa skorumpowanych urzędników państwowych, którzy za sowity haracz, umożliwiali osobom mieszkającym w Doniecku i Ługańsku pobieranie świadczeń socjalnych z Kijowa.

Bardzo poważne zaniepokojenie organizacji obrony praw człowieka budzą także procedury związane z korytarzami transportowymi. Uzyskanie specjalnej przepustki ma trwać do 10 dni, zatem zasadnym jest pytanie, ile będzie kosztowała łapówka za przyspieszenie decyzji lub jej zmianę w przypadku odmowy?

Jednak najbardziej jaskrawym przejawem postępowania ludzkich hien są korupcyjne zyski oficerów ministerstwa obrony Ukrainy, którzy nabijają kieszenie pieniędzmi uzyskanymi na "ustawionych" zamówieniach uzbrojenia i wyposażenia dla oddziałów walczących na froncie. A zarabiają na wszystkim, od węgla niskiej jakości, skończywszy na nieskutecznych hełmach i kamizelkach kuloodpornych. O fikcyjnie odremontowanych czołgach i transporterach nie wspominając. Według jednej z pozarządowych organizacji antykorupcyjnych, należy usunąć 90 proc. stanu osobowego ministerstwa obrony i sztabu generalnego, w tym cały pion przetargów i logistyki. Tylko, jak to zrobić w czasie wojny?

Anarchia

Generalnym skutkiem wojny domowej jest wszechobecna i pogłębiająca się anarchia, bo na kleptokratyczne latami państwo nałożyły się skutki wojenne. Kijów odgradza się od separatystów ekonomiczną i wojskową blokadą, ale to nic nie da. Upadek autorytetu władzy i elit w społeczeństwie skutkuje, m.in. oddolną lustracją i bezsiłą organów prawa i porządku. Przejawem jest zachowanie zdemoralizowanych i wszechobecnych "ludzi z bronią", czyli wojennych kombatantów.

Prokuratura generalna nazwała taką sytuację "machnowszczyzną" (od Nestora Machno - wodza anarchistycznej republiki ukraińskiej w latach 1918-1921). Ludzie z bronią wymuszają od przedsiębiorców haracze i chętnie angażują się w kryminalne akty przejmowania cudzego biznesu. Po obu stronach konfliktu rodzi się więc nowa grupa społeczna związana ściśle z elitami gospodarczymi i politycznymi, której obecność może stać się podstawową przeszkodą w tworzeniu państwa demokracji i prawa.

Ale zdaniem publicysty Witalija Portnikowa, problem zakończenia okrucieństw wojny domowej leży poza Ukrainą. Kto jest bowiem winien, pyta Portnikow, pijany separatysta kierujący wyrzutnią Grad, czy Rosja, która taką broń dostarczyła?

Tym bardziej, że wielu z przejawów zezwierzęcania można byłoby uniknąć, gdyby nie moskiewska wojna psychologiczna wobec ukraińskiego społeczeństwa. Rosyjskie grupy walki psychologicznej i propagandowej usilnie pracują nad ukraińskimi podziałami i to z ogromnym powodzeniem.

Według analityków IS, cała perfidia takiej gry polega na poddaniu ludności marionetkowych republik masowemu praniu mózgów. Pełną parą pracują nad tym spece wojskowi, których zadaniem jest wciągnięcie do takiej gry samych Ukraińców, bo to z nich czyni się propagandowych neofitów, czyli gorliwych wyznawców putinowskiego porządku. To oni wierzą i powielają wizerunek strony przeciwnej - faszystów i banderowców. A moskiewskie media chętnie służą pomocą w równie masowym propagowaniu fałszywych informacji o tajnych grobach dla setek zamordowanych przez kijowską juntę, ukrzyżowanych chłopcach i tysiącach zgwałconych kobiet.

Kijów przegrywa jak dotąd i na tym froncie, a Portnikow wierząc, że do Ukrainy powróci Donbas, Ługańszczyzna i Krym, zadaje ostatnie pytanie - jak społeczeństwo poradzi sobie w przyszłości z resocjalizacją zdemoralizowanych i oszukanych przez Moskwę rodaków?

Robert Cheda dla Wirtualnej Polski

Lead i tytuł pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (1076)