Padły kuriozalne słowa. Pary wychodziły z kościoła

54 proc. polskich małżeństw zawiera śluby kościelne. Przed przyjęciem sakramentu należy uczestniczyć w naukach przedmałżeńskich. Czasem padają tam kuriozalne tezy. Na jednym ze spotkań ksiądz straszył karą i demonami.

Polacy coraz rzadziej zawierają ślub kościelny
Polacy coraz rzadziej zawierają ślub kościelny
Źródło zdjęć: © East News

07.04.2023 | aktual.: 07.04.2023 17:35

Od dłuższego czasu w Polsce obserwuje się wzrost liczby osób odchodzących z Kościoła. Wiele osób, w tym księży, zarzuca instytucji brak rozwoju, staroświeckie praktyki i dyskryminację.

To samo dotyczy tradycji zawierania małżeństw. Zgodnie z danymi GUS co roku zawieranych jest około 200 tysięcy nowych związków małżeńskich. Tylko przez 10 lat odsetek tych kościelnych spadł o 14 proc., z 68 do 54 proc.

Jak twierdzą nowożeńcy, za decyzję winią praktyki przedmałżeńskie - czytamy w "Newsweeku".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Jak mąż chce, to żona ma mu dać"

Jak czytamy w gazecie, pary, które zdecydowały się na wzięcie udziału w naukach przedmałżeńskich, słuchały kuriozalnych stwierdzeń dotyczących in vitro, homoseksualizmu i antykoncepcji.

Jedna z kobiet opowiedziała, jak podczas rekolekcji ksiądz straszył karą i demonami za korzystanie z antykoncepcji. - Kurczowo trzymałam się męża, żeby stamtąd nie uciec - mówi.

- Dowiedziałam się, że prezerwatywy to jakieś alieny, które mordują kobietę od środka razem z jej potrzebą bycia matką - dodaje.

Kobietę jednak najbardziej zszokowała inna wypowiedź księdza. - Powiedział, że "jak mężczyzna chce, to kobieta ma mu dać" - relacjonowała.

Pary wstają i wychodzą z sal

Para młodych zaręczonych, z którą rozmawiała gazeta, uczestniczyła w naukach przedmałżeńskich już od jakiegoś czasu. Podczas jednego ze spotkań usłyszeli wykład dotyczący in vitro, płodności i antykoncepcji.

Prowadząca określiła, że naukowcy zajmujący się procedurą in vitro, na płytce w laboratorium selekcjonują "najładniejsze i najlepsze życia, a resztę zamrażają". Określiła zabieg mianem "nieetycznej, pozbawionej miłości zabawy w Boga".

Niektórzy oburzeni uczestnicy wychodzili z sali. Mówią, że przez takie słowa ludzie odchodzą z Kościoła.

Prowadząca podsumowała ich zarzuty, mówiąc, że "nikogo nie zmusza, żeby był katolikiem".

Przeczytaj także:

Źródło: Newsweek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1187)