Koszmar w centrum Warszawy. "Niech Trzaskowski coś zrobi"

Brud, smród i ubóstwo - dosłownie taki widok można zastać w samym środku Warszawy. - W nocy są tu awantury spowodowane pod wpływem alkoholu i narkotyków - alarmuje kobieta, która poprosiła naszą redakcję o pomoc. - Błagamy, niech w końcu ktoś coś z tym zrobi - grzmią bezradni mieszkańcy. Dopiero po interwencji Wirtualnej Polski służby postanowiły zająć się koczowiskiem, które powstało na tyłach Hali Gwardii.

Koczowisko przy Hali Gwardii
Koczowisko przy Hali Gwardii
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Mateusz Dolak

17.08.2024 | aktual.: 17.08.2024 15:45

"Dzień dobry, przy Hali Gwardii koczują narkomani, alkoholicy od ponad miesiąca. Załatwiają się, nie można przejść przez chodnik, plują, klną, balują, piorą ubrania. Są agresywni. Ani policja, ani straż miejska, ani pan prezydent nic z tym nie mogą zrobić" - napisała na platformę "dzieje się" pani Joanna.

Jak dodała kobieta "szczury latają po fekaliach". "Na ziemi w upał leżą osoby starsze z ranami na nogach. Pytam, kto na litość boską pomoże tym ludziom. Wstyd miasto Warszawo, wstyd wielki" - podsumowała kobieta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Reporter Wirtualnej Polski wybrał się na pod wskazany w wiadomości adres. Na miejscu zastał obraz, który trudno opisać jednym słowem. Na całej szerokości i długości chodnika rozłożone były śmieci, jedzenie, ubrania, przedmioty, materace, napoje. Na środku stało włączone radio na baterię z muzyką ustawioną na cały regulator. Całości pilnowała samotna kobieta, która wyglądała na bardzo zaniedbaną.

Koczowisko przy Hali Gwardii
Koczowisko przy Hali Gwardii© Wirtualna Polska

Być może pani Joanna podobnego maila wysłała też do opieki społecznej, bo na równi z reporterem WP na miejscu pojawiła się karetka skierowana w to miejsce właśnie przez opiekę. Ratownicy podeszli do bezdomnej kobiety i zapytali, czy potrzebuje pomocy medycznej.

Pani Marianna przekazała, że na razie jest w tym miejscu sama, ale wieczorem na pewno będzie więcej osób. Karetka odjechała, ale pojawiła się zapowiedź, że przyjedzie ponownie o 20.30.

Na miejscu pojawiła się karetka
Na miejscu pojawiła się karetka© Wirtualna Polska

"Miałam mieć mieszkanie socjalne"

Wykorzystujemy okazję i pytamy panią Mariannę o obraz, który przedstawiła nam czytelniczka.

- Proszę pana, tu nikt nikogo nie zaczepia. Przyjeżdża tu straż miejska, policja. Tu nie ma ludzi pod wpływem narkotyków i alkoholu. Oni są tam, dalej - pokazuje palcem na drugi koniec ulicy.

- Tutaj codziennie jest policja i straż miejska, która pyta się, jak żyjemy, czy wszystko jest w porządku. Wczoraj byli, przedwczoraj byli i jutro też przyjadą. Po co miałabym obcych ludzi zaczepiać, jak ja mam emeryturę. Mam pieniądze na jedzenie, napoje, papierosy - tłumaczy.

Pytana o bezdomność mówi, że kilka lat temu miała dostać mieszkanie socjalne, ale jako adres korespondencji w tej sprawie podała adres brata. Według jej relacji mężczyzna nie powiadomił jej o listach, które przychodziły w tej sprawie z miasta i mieszkanie przepadło.

Awantura, interweniuje policja

Po rozmowie z Marianną przyglądamy się miejscu jeszcze przez około godzinę. Hala Gwardii jest obecnie nieczynna, to miejsce wymaga remontu, jest zaniedbane. Obok znajduje się park Mirowski, duży parking i wejście na bazar przy Hali Mirowskiej. Okolicą przechodzi wiele osób - od nastolatków po emerytów i rodziny z dziećmi.

Zaczepiamy kilku przechodniów i pytamy o koczowisko, które mijają. - Jestem zdziwiona, że służby z tym nic nie zrobiły do tej pory. Ci ludzie faktycznie tutaj śpią, przebywają. Około godziny 17 jest tutaj więcej osób. Myślałam, że oni będą tu chwilowo, ale jak widać urządzili się jak w mieszkaniu - przyznaje pani Wiesława.

- Widuję ich tutaj codziennie - mówi pani Wiesława
- Widuję ich tutaj codziennie - mówi pani Wiesława© Wirtualna Polska

- Mam widok z okna na ten przybytek. Wieczorami jest masakra. Urządzają libacje, są krzyki, awantury pijackie. Straż miejska i policja absolutnie nie reagują. Kilka razy zgłaszałam to na 19115 (miejskie centrum kontaktu z mieszkańcami - red.). Widok jest okropny, panie leżą z gołymi tyłkami, niektórzy wypróżniają się w parku - twierdzi z kolei pani Agnieszka.

- Zdarza się, że Ci ludzie pytają o drobne. Często rozlewają się po parku. Nie jest to estetyczne, tym bardziej że tu chodzą matki z dziećmi. Tu jest taki pan, który jest bardzo agresywny. Oni się biją pomiędzy sobą. Jest też kobieta, która nie wygląda na osobę od zawsze bezdomną, ale ostatnio wchodzi do tramwaju cała wymazana fekaliami. Ktoś tym ludziom powinien pomóc - słyszymy od pani Magdaleny, która pracuje w okolicy.

- Przykre to jest. Kto pomoże tym osobom? - pyta pani Magdalena
- Przykre to jest. Kto pomoże tym osobom? - pyta pani Magdalena© Wirtualna Polska

Kiedy rozmawiamy z ludźmi, na koczowisku pojawiają się dwie kolejne osoby. Mężczyzna i kobieta w średnim wieku. Zaczynają się ze sobą kłócić, krzyki słychać na drugim końcu ulicy. Mężczyzna pewnym krokiem krąży po chodniku od lewej do prawej, tryska energią, wygląda, jakby był czymś nabuzowany.

Przypadkowo zjawia się radiowóz, który patroluje okolicę. Mężczyzna ucieka, kobieta idzie w kierunku policjantów. Pani ma schludne ubranie, torebkę, wyciąga z niej dowód osobisty.

Policjanci wylegitymowali kobietę
Policjanci wylegitymowali kobietę© Wirtualna Polska

- Cały czas na nas nasyłają i nasyłają. Nie wiadomo czego. Ja nic nie zrobiłam - krzyczy. Młody policjant pyta kobietę, dlaczego jest tak wzburzona.

- Przecież my nic nie robimy, a cały czas policja do nas przyjeżdża - kontynuuje, po czym się uspokaja. Funkcjonariusz sprawdza jej dokumenty, ale nie widzi podstawy do interwencji, więc żegna się z nią. Radiowóz odjeżdża.

- Tutaj tak jest właśnie codziennie. Niech Trzaskowski coś z tym w końcu zrobi. Wstyd dla miasta - podsumowuje kolejna mieszkanka okolicy.

Straż Miejska rozprawia się z koczowiskiem

Zapytaliśmy straż miejską, policję i warszawski ratusz, w jaki sposób ma zamiar rozwiązać problem i pomóc osobom, które koczują w środku miasta. Odpowiedź przesłali nam jedynie strażnicy miejscy.

- Od 1 maja do 15 sierpnia br. mieszkańcy zgłosili do straży miejskiej trzy prośby o podjęcie działań dotyczących zakłócania porządku publicznego lub zanieczyszczania terenu. Ponadto 11 zgłoszeń dotyczyło przebywania osób w kryzysie bezdomności w rejonie ul. Plac Mirowski 3 - przyznał Jerzy Jabraszko z referatu prasowego.

Jak przekazał Jabraszko, jeszcze tego samego dnia, kiedy sprawą zainteresowaliśmy służby, straż miejska i Centrum Pomocy Społecznej "podjęły działania, które przywróciły to miejsce do właściwego stanu porządkowego".

- Wskazany rejon będzie monitorowany przez strażnika rejonowego z I Oddziału Terenowego - podsumował rzecznik straży miejskiej.

Czytaj też:

Zobacz także
Komentarze (1707)