Koszmar na sali operacyjnej. Dawca narządów nagle zaczął płakać
36-letniego mężczyzna, którego śmierć mózgową stwierdzili wcześniej lekarze, nagle obudził się na stole operacyjnym podczas pobierania jego narządów do przeszczepu. Koszmar rozegrał się w szpitalu Baptist Health Richmond w Kentucky (USA).
18.10.2024 | aktual.: 18.10.2024 17:42
Do tych szokujących wydarzeń w szpitalu, w którym lekarze chcieli pobrać od zmarłego serce do przeszczepu, doszło w Kentucky w 2021 roku. Jednak sprawa dopiero teraz wyszła na jaw. Poinformowała o tym amerykańska stacja NPR.
Dziennikarze rozmawiali z rodziną Amerykanina Thomasa TJ Hoovera, przedwcześnie uznanego za zmarłego. Dotarli też do pracowników szpitala, niektórzy z nich już nie są tam zatrudnieni.
Nieprawdopodobny incydent w amerykańskim szpitalu. Martwy dawca narządów okazał się żywy
36-letni wówczas Hoover znalazł się w szpitalu po przedawkowaniu narkotyków. Lekarze byli bezradni. Nie udało im się, jak stwierdzili wówczas, uratować mężczyzny, u którego zaobserwowano śmierć mózgową.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakwalifikowano go jako dawcę narządów. Jego serce miało być przekazane oczekującemu na przeszczep pacjentowi.
Za pobranie narządów miała być odpowiedzialna KODA (Kentucky Organ Donor Affiliates). Była pracownica szpitala Baptist Health Richmond w Kentucky, Natasha Miller, opowiedziała, że kiedy lekarze rozpoczęli pierwsze czynności związane z wycięciem serca, mężczyzna zaczął się ruszać i płakać.
O niepokojące znakach już wcześniej mówiła lekarzom Donna Rhorer, siostra Hoovera. Gdy żegnała się z rzekomo zmarłym 36-latkiem i patrzyła, jak wieziono jego ciało na salę operacyjną na pobranie narządów, zobaczyła, że brat otworzył oczy.
Lekarze przekonali ją, że to normalny odruch. Po czasie kobieta skomentowała, że Hoover chciał dać znać, że nadal żyje.
Martwy dawca narządów nagle zaczął płakać
- To najgorszy koszmar każdego. Być żywym podczas operacji i wiedzieć, że ktoś cię za chwilę rozetnie i wyjmie części twojego ciała - skomentowała Martin, która sprawę ujawniła po trzech latach od zdarzenia.
Sprawa, choć nie została wówczas nagłośniona, miała pewne reperkusje. Ze szpitala miało odejść kilka osób. Teraz incydent analizuje prokurator generalny stanu Kentucky. Śledczy zbadają, czy doszło do zaniedbań w placówce medycznej Baptist Health Richmond.
Przeczytaj także: Minister reaguje po tekście WP. "Resort zlecił kontrolę"
Hoover, który cudem przeżył swoją śmierć, nie wrócił jednak zupełnie do zdrowia. Mieszka z siostrą. Potrzebuje stałej opieki, ma problemy z pamięcią, chodzeniem i mówieniem.
Źródło: RMF FM