Koszmar na koloniach w Białym Dunajcu. Dzieci zmuszano do walk między sobą
Do poważnych nieprawidłowości miało dojść na koloniach w Białym Dunajcu. Wakacyjny wyjazd był finansowany przez Warmińsko-Mazurskie Kuratorium Oświaty. Według rodziców w trakcie wyjazdu mogło dochodzić do przemocy wobec dzieci.
Redakcja programu "Uwaga" informacje o tym, że na turnusach wakacyjnych finansowanych przez Warmińsko-Mazurskie Kuratorium Oświaty mogło dochodzić do przemocy wobec dzieci, otrzymała od matek dwóch chłopców.
Matka jednego z nich, Beata Drabek, przekazała, że o całej sytuacji dowiedziała się dopiero trzy dni po powrocie dziecka do domu, gdy dostała nagrania, na których widać, jak jej syna biją i ten przepycha się z oprawcami.
Kobieta dodała, że usłyszała również "przeraźliwy krzyk syna". Dopiero wtedy 10-latkek wyznał, co działo się na koloniach.
Zobacz też: Kościół nie chce współpracować z komisją ds. pedofilii? "To są sprawy niejasne od lat"
Przemoc na koloniach w Białym Dunajcu
Z relacji uczestników kolonii wynika, że starsi chłopcy zmuszali młodsze dzieci do walk między sobą. Do przemocy miało dochodzić przez cały wyjazd.
- Oglądałam te filmy wielokrotnie. Tam widać otwarte okna, słychać krzyk dzieci, na który nikt nie reaguje - powiedziała pani Beata i dodała, że starsi chłopcy organizowali "opiekę" nad młodszymi dziećmi za pieniądze. - Działo się to w myśl zasady, że jeśli mi zapłacisz, to się tobą zajmę i nic ci się nie stanie - dodała.
O swoich przeżyciach na koloniach opowiedział ich uczestnik. Nikodem w reportażu "Uwagi" przekazał, że" dobrze było tylko przez pierwsze trzy dni".
- Starsi koledzy zaczęli mnie bić i robić mi inne rzeczy. Nie miałem jak się bronić, bo zawsze mnie atakowali we dwójkę. Zgłaszałem to pani, ale nie było żadnej reakcji. I tak przez siedem dni codziennie - relacjonował 7-latek.
Jego opowieść potwierdziła mama Wiktora, który też był na koloniach w Białym Dunajcu. Pani Beata Małkowska dodała, że jej syn z wyjazdu wrócił wyobcowany, zamknięty w sobie i bardzo wyciszony.
- Wiktor miał dużo pieniędzy, które szybko mu się skończyły. To było dla nas bardzo zastanawiające. Potem przyznał się, że musiał robić zakupy kolegom. Wiedział, jak się ma zachowywać, żeby ci chłopcy go nie krzywdzili. Domyślamy się, że kupił sobie ich opiekę - zdradziła mama chłopca.
Nie tylko bójki
Na wyjeździe w Białym Dunajcu miało też dość do wypadku 9-letniej dziewczynki, która spadła z 2-metrowego murka. Mama Wiktorii o zdarzeniu dowiedziała się, gdy dziecko było w szpitalu w Zakopanem i konieczna była zgoda rodzica do przeprowadzania tomografii głowy.
Pani Agnieszki zadzwoniła wtedy do starszej córki, która także była na koloniach. Dowiedziała, że pani opiekunka poprosiła o to, aby nie telefonować w tej sprawie do matki. Dziecko w wyniku upadku doznało "krwiaka z boku czoła, drugiego z tyłu i pęknięcie płatu czołowego".
Organizatorzy kolonii w Białym Dunajcu zabrali głos
Organizatorem wypoczynku jest stowarzyszenie z Lublina, które działa od 1997 roku. Wyjazd był finansowany przez warmińsko-mazurskie kuratorium.
Na turnus kwalifikowane były dzieci m.in. przez Ośrodek Pomocy Społecznej z Pozezdrza.- Byłam wstrząśnięta tym, że w ogóle nie ma opieki nad dziećmi. Dzieci zostawały same i starsi chłopcy organizowali "opiekę" nad młodszymi za pieniądze. Nie powinno tak być, ale jeśli firma staje do przetargu i bierze w ręce nasze dzieci, to powinna zatrudnić więcej opiekunów – powiedziała dla programu "Uwaga" Magdalena Baprawska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pozezdrzu.
Organizator kolonii nie chciał odnieść się do tych doniesień w reportażu telewizyjnym Dodał, że wszelkie wymogi formalne, w tym także liczba wychowawców na turnusie, były spełnione.
Informacje o spełnianiu wymogów potwierdziła Małgorzata Hochleitner z Kuratorium Oświaty w Olsztynie. Zapewniła jednak, że urząd przyjrzy się tej sytuacji.
Źródło: Uwaga TVN