Koszmar kierowców nad morzem. Przez korek musieli wezwać policję
Nie dość, że tego lata turyści wybierający się nad Bałtyk na Mierzeję Wiślaną muszą przebijać się przez remonty dróg, to jeszcze psują się tam światła, które miały sterować wahadłami. W środę znów do takiego przypadku musiała przyjechać policja, bo utworzyły się ogromne korki z obu stron.
08.08.2024 | aktual.: 08.08.2024 18:38
O tym, że turyści będą mieli problem z dojazdem na nad bałtyckie plaże położone na wschód od Gdańska, pisaliśmy w czerwcu w artykule "Drogowy horror nad morzem. Turyści mogą tylko załamać ręce".
Wszystko dlatego, że do jesieni ma jeszcze trwać ciągnący się od dawna remont drogi wojewódzkiej 501, jedynej prowadzącej przez mierzeję. Co więcej, drogowcy uznali, że latem wyremontują także na newralgicznym odcinku drogę 502, która do niej prowadzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To przez to, dojazd do Krynicy Morskiej wiedzie przez kilka wahadeł, co przy wzmożonym ruchu turystycznym potrafi wydłużyć czas przejazdu o jedną, dwie, a czasami nawet trzy godziny – w zależności od dnia i pory. Co gorsza, światła sterującym ruchem wahadłowym się tam co jakiś czas psują. Tak było na przykład w środę 7 sierpnia.
- To był prawdziwy dramat – nie ukrywa Damian Maciejczak z Mazowsza, który próbował wtedy wrócić z urlopu razem z rodziną. - Najgorsze, że nie mieliśmy informacji o tym, co się dzieje. Dziecko zaczęło mi płakać w aucie gdzieś po godzinie stania. A przecież ja nawet bez korków miałem przed sobą jeszcze kilka godzin jazdy. Wszystko ruszyło, dopiero gdy zjawiła się policja.
- Faktycznie, na miejsce musieli przyjechać policjanci, by ręcznie pokierować ruchem. Sygnalizacja pokazywała cały czas czerwone światło – mówi Karolina Figiel z policji w Nowym Dworze Gdańskim. - Zdarzało się to już wielokrotnie. Wtedy trzeba pomóc udrożnić ruch.
- My już tylko prosimy turystów, żeby brali zapas na dojazd - mówi nam pani Agnieszka, która wynajmuje kilka pokoi na mierzei. - Oczywiście to wszystko ma wpływ na wynajem. Niektórzy najpierw pytają "jaki dojazd?", a jak usłyszą prawdę, to nie każdy przyjeżdża. Sezon co prawda nie jest zły, goście są, ale to wszystko psuje każdemu nerwy, mamy już wszyscy tego dość - tłumaczy.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski