Takiego kościoła jeszcze w Polsce nie było. Abp Gądecki zdziwiony
Przyszedłem tu, bo to jest świątynia, w której nie ma złotych klamek, ale czuć bliskość Boga. Jest jak w domu, a ludzie są dla siebie życzliwi. Zresztą wchodzi się tu jak do domu, bo przecież jesteśmy w bloku, a obok nas jest dentysta i biuro - mówi Marcin, który razem z żoną i dziećmi przyszedł na niedzielną mszę do kaplicy na poznańskich Ratajach. Ten kościół to fenomen w skali kraju.
18.09.2022 | aktual.: 18.09.2022 15:01
Część osób mijających to miejsce spogląda przez szyby z niedowierzaniem, niektórzy zatrzymują się na chwilę i zaglądają do środka. Jeszcze inni cofają się o kilka kroków, by z większej odległości przyjrzeć się, z czym mają do czynienia. Wuchta wiary (w gwarze poznańskiej mówi się tak na dużą grupę ludzi - przyp. red.) kieruje się jednak do środka tego konkretnego lokalu na parterze, między stomatologiem i biurem sprzedaży.
W niedzielę, chwilę po godzinie 10, w środku jest jest już spory tłum, na oko zdecydowanie ponad sto osób. Większość stanowią młodzi ludzie, nie brakuje też dzieci. Część z nich siedzi na poduszkach na podłodze, inne próbują się wyrwać z wózków, by dołączyć do swoich koleżanek i kolegów. Jest gwarno i radośnie.
Jedyna w swoim rodzaju kaplica znajduje się w nowym bloku na Łacinie, przy ulicy Czesława Niemena 5, pomiędzy gabinetem dentystycznym a biurem sprzedaży mieszkań. Nie ma tu szyldu, wielkiego krzyża czy neonu nad wejściem. Na szybie jest za to plakat, który na pierwszy rzut oka nie pasuje do obiektu sakralnego, bo zachęca do polubienia parafii na Instagramie. Obok jest mniejsza kartka z informacją o godzinach mszy świętych. Na tym nowym osiedlu na poznańskich Ratajach przybywa bloków i mieszkańców. Tuż obok znajduje się olbrzymia galeria handlowa. Do najbliższego kościoła jest blisko, około 15 minut spacerem.
O godzinie 10:30 w nietypowej kaplicy nowej parafii pod wezwaniem Imienia Jezus rozpoczęła się niedzielna msza. Ksiądz Radek Rakowski przywitał dzieci i dorosłych, a tym, którzy przyszli tu pierwszy raz, opowiedział w kilku zdaniach, co to za miejsce. Mówił też o zasadach, które panują w kaplicy. Choćby o tym, że koszyk, do którego zbiera się pieniądze, przechodzi tu z rąk do rąk i należy go sobie podawać.
Przypomniał też, że w tę niedzielę modlono się za Anię i Janka, którzy obchodzili pierwszą rocznicę ślubu oraz że w parafii odbył się pierwszy chrzest. Już po eucharystii proboszcz przyznał, że "w tym tygodniu w kaplicy będą już docelowe lampy, a w łazience pojawi się przewijak". - Ja nie mam dzieci, więc liczę w tym względzie na waszą pomoc. Mówcie mi, proszę, co jest potrzebne, a będziemy uzupełniać wyposażenie - mówił duchowny.
Pomysł na kościół w bloku
- Praktycznie tę kaplicę organizowaliśmy od maja. Wynajęliśmy ten lokal normalnie, na wolnym rynku od jednej pani, która była bardzo zdziwiona, że chcemy otworzyć kościół. Zrobiliśmy badania stropów, by sprawdzić, czy nie będziemy przeszkadzać sąsiadom. Zapytaliśmy architektów miasta, czy możemy stworzyć kościół w takim lokalu użytkowym i tak krok po kroku doprowadziliśmy to do szczęśliwego końca. Dzisiaj możemy się tu modlić i dać początek wspólnocie. Może kiedyś zbudujemy na placu obok nas nowy kościół, na razie cieszymy się jednak, że możemy być tutaj. Każdej niedzieli przychodzi tu ponad tysiąc osób, jest to coś niesamowitego - przyznał proboszcz.
- Jak na ten pomysł zareagował metropolita poznański, arcybiskup Stanisław Gądecki? - dopytałem.
- Na początku był zdziwiony, ale teraz widzę, że ma chęć, by przyjść i odprawić razem z nami mszę - odpowiedział proboszcz parafii na Łacinie.
Sama eucharystia wyglądała inaczej niż w klasycznym kościele: tu ołtarz zlewa się z miejscami, na których siedzą wierni. Dzieci na poduszkach wręcz otaczają księdza, który w czasie kazania usiadł na podłodze między nimi. Granica między duchownym i wiernymi się zaciera, wszyscy są bliżej siebie, czuć, że tworzy się wspólnota.
Po mszy wiele osób zostało w kaplicy na dłużej. Niektórzy chcieli zamienić dwa słowa z księdzem, a inni - ze znajomymi. Na najwyższe obroty wszedł stojący niedaleko ołtarza ekspres do kawy. Pojawiły się ciastka i pierwsze rozmowy, nie tylko na temat Kościoła i spraw wiary. Potem wszyscy włożyli brudne kubki do stojącej pod blatem zmywarki i rozeszli się do domów.
Wiernych coraz więcej. Potrzebne dodatkowe msze
- Jest bardzo dużo rodzin i bardzo dużo dzieci, dlatego mamy już dwie msze dziecięce. Teraz (w niedzielę o 12:00 - przyp. red.) sądzę, że będzie najwięcej ludzi. Spodziewam się około 200 osób. To będzie apogeum młodości nowego osiedla - mówi ksiądz Rakowski.
Zapytałem proboszcza, czy właśnie przyciągnięcie do kościoła tych młodych mieszkańców osiedla jest tym głównym i najtrudniejszym zadaniem w powstającej parafii. - My się cieszymy, że ludzie chcą się z nami napić kawy i porozmawiać. Przynoszą ciasto każdego dnia i chcą z nami siedzieć przy jednym stole. To jest bardzo budujące i od razu uprzedzam, że to nie tylko młodzi, ale również osoby starsze i samotne szukają tego kontaktu. Mieszkają w blokach i często nie znają sąsiadów, a tu mogą ich poznać - przyznał proboszcz.
- Przyszedłem tu, bo to jest świątynia, w której nie ma złotych klamek, ale czuć bliskość Boga. Jest jak w domu, a ludzie są dla siebie życzliwi. Zresztą wchodzi się tu jak do domu, bo przecież jesteśmy w bloku, a obok nas jest dentysta i biuro - mówił mi tuż po mszy pan Marcin. Inna osoba krzyknęła z uśmiechem, że "to fenomenalne miejsce i niech pan tak o tym napisze".
W czasie mszy przez uchylone drzwi, obok których stałem, zajrzała seniorka. Powiedziała mi szeptem, że "słyszała o tym miejscu od swojego proboszcza i widziała felieton w lokalnej telewizji". Przyznała też, że sama woli jednak bardziej tradycyjny kościół: - Ale młodym się tu będzie podobać.
Parafia z menadżerką
Symboliczne pierwsze skrzypce w tej kaplicy, ale i poza nią, gra też pani Dominika, która wspiera księdza Rakowskiego nie tylko śpiewem oraz grą na gitarze, ale także w kwestiach organizacyjnych. Kobieta jest bowiem menadżerką parafii.
- Często boimy się takich rzeczy i decyzji, a ksiądz powinien przecież zajmować się odprawianiem mszy i głoszeniem ewangelii. Kalendarzem i sprawami organizacyjnymi mogą się przecież zajmować osoby świeckie. To już jest nowa wizja parafii, staramy się, aby coraz więcej osób świeckich chciało tworzyć wspólnotę i brać za nią odpowiedzialność - twierdzi ksiądz Rakowski.
Kardynał z Rwandy już tu był
- Odwiedził nas kardynał z Rwandy i była to swego rodzaju rewizyta. My byliśmy ze studentami u niego w zeszłym roku - przyznał proboszcz parafii na Ratajach. - Ja tylko przypomnę, że to jeden ze 120 kardynałów, który będzie wybierał kolejnego papieża lub sam nim zostanie, to dla nas ogromne błogosławieństwo - dodał.
Antoine Kambanda gościł w Poznaniu przez cztery dni. Spotkał się z prymasem Wojciechem Polakiem i metropolitą poznańskim arcybiskupem Stanisławem Gądeckim. Rozmawiał też z prezydentem miasta. W kaplicy na Łacinie odprawił uroczystą mszę świętą.
Maciej Szefer, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zobacz też: Coraz mniej powołań. O. Gużyński zabrał głos