"Koronny dowód" ws. Krzysztofa Brejzy. Żona senatora tłumaczy
- 23 września 2021 r. złożyłam w Prokuraturze Okręgowej w Bydgoszczy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na włamaniu się do telefonu Krzysztofa Brejzy. Z tym zawiadomieniem zaczęły dziać się dziwne rzeczy - relacjonowała w programie "Newsroom" WP żona i pełnomocniczka senatora Koalicji Obywatelskiej Dorota Brejza. - Prokuratura, która ma prawny obowiązek niezwłocznego podjęcia decyzji merytorycznej w takiej sytuacji, zaczęła przesuwać tę sprawę między jednostkami. Z Bydgoszczy sprawa trafiła do Gdańska, potem do Prokuratury Krajowej, potem do Prokuratury Regionalnej w Łodzi, a ostatecznie znalazła się w Ostrowie Wlkp. - tłumaczyła. - Wtedy o tym, że doszło do włamania konkretnie Pegasusem jeszcze nie wiedzieliśmy, chociaż wiedzieliśmy, bo wszystko na to wskazywało, że doszło do włamania - podkreśliła. Pytana, dlaczego Krzysztof Brejza miałby być inwigilowany, żona polityka KO odparła, że "to jest pytanie do polskich służb, dlaczego użyły przeciwko senatorowi Brejzie, wówczas posłowi, szefowi kampanii wyborczej, narzędzia przeciwko terrorystom". - Senator Brejza nigdy nie powinien być inwigilowany - podkreśliła. Żona polityka wskazała, że "koronnym dowodem na to, że doszło do inwigilacji, jest to, że dane pozyskane z telefonu jej męża zostały opublikowane na antenie telewizji publicznej w sposób zmanipulowany i zafałszowany". - Z tych treści uczyniono oś kampanii wyborczej. Nie mam wątpliwości, że to, co się wydarzyło, miało wpływ na wynik wolnych w Polsce wyborów. Teoretycznie wolnych - podsumowała Dorota Brejza.