Jak wielkim cieniem położyła się pandemia na społeczność księży, na społeczność osób duchownych? Mówiąc wprost,
jakie są informacje dotyczące tego jak wielu zakażonych jest wśród księży?
No wie pan, nie prowadzimy, przynajmniej w episkopacie nie prowadzimy, tego typu statystyk.
Ja dokładnych liczb nie znam. Natomiast bardzo często słyszymy o różnego zakażeniach,
słyszymy o księżach, którzy zmarli z powodu koronawirusa. I to oznacza, że ten wirus nie jest
martwy, on rzeczywiście nam wszystkim życie utrudnia. On powoduje
choroby i on powoduje także zgony - również wśród duchownych. Dlatego...
Rozumiem, że ksiądz
chce jednoznacznie do wiernych oglądających nas teraz i później powiedzieć: koronawirus to nie jest ściema,
a pandemia nie jest żadnym wymysłem, tylko to jest realne zagrożenie i absolutnie z tym rzeczywiście mamy do czynienia. Bo ksiądz
wie o tym, że nie wszyscy absolutnie jednoznacznie mogliby podpisać się pod moimi słowami.
No wiem, panie redaktorze. No cóż, każdy może mówić, co uważa za stosowne. Natomiast
ja staram się widzieć to, co się dzieje. Także moi współbracia zakonni zmarli z powodu
choroby o nazwie COVID-19. Tak że myślę, że jest to jednak pewien problem. Znam wielu księży, którzy
chorowali na tę chorobę, prawda, którzy mają określone skutki, które po niej
pozostały. No możemy to nazywać ściemą albo jakkolwiek inaczej, natomiast ludzie
rzeczywiście chorują, umierają. To jest coś, co powinno nam jednak
dawać na tyle odwagi, by przestrzegać pewne reguły - a nawet jeśli sami w coś nie wierzymy,
to uszanujmy, że inni się boją, że inni mają obawy i lęki o swoje życie
i zdrowie, i także ich wspierajmy. Bo nie byłoby dobrze, żebyśmy żyli w świecie pełnym tylko i wyłącznie lęków, ale byśmy
sobie w jakiś sposób pomagali. Myślę, że im szybciej sobie pomożemy, tym szybciej być może nauczymy się z tą pandemią
żyć albo ją przezwyciężymy.