Koronawirus w Polsce. Zabraknie miejsca w szpitalach? Ekspert: Chorych nie ma gdzie kłaść
Od 1 czerwca szpitale jednoimienne będą ponownie przekształcane w normalne placówki. To potrwa, a Polacy już teraz tłumnie uderzają na SOR-y, gdzie miejsc wkrótce może zabraknąć.
Po dwóch miesiącach kwarantanny Polacy wracają na Szpitalne Oddziały Ratunkowe. Od 1 czerwca szpitale jednoimienne mają stopniowo wracać do swojej dawnej funkcjonalności. Proces ten jednak potrwa.
Koronawirus w Polsce. Pacjenci tłumnie ruszyli do szpitali
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", placówki, które nie pełnią funkcji szpitali covidowych, przeżywają prawdziwy boom na wielu oddziałach. - Jakby czekali w blokach startowych. W okresie epidemii przyjmowaliśmy 30 pacjentów dziennie, przed nią normą było ok. 100. Teraz to 130-150 osób - mówi prof. Marcin Basiński z Klinicznego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Sytuacja podobnie wygląda na Mazowszu. Tu liczba Polaków przyjmowanych na SOR wzrosła z 20 do nawet 50 dziennie. - To głównie krwawienia z przewodu pokarmowego, ale też urazy, pobicia czy upadki. Chorych nie ma gdzie kłaść, bo nadal działamy w reżimie sanitarnym, a na oddziałach jest mniej miejsca - tłumaczy Krzysztof Hałabuz, prezes Stowarzyszenia Chirurgów SKALPEL i lekarz rezydent chirurgii ogólnej w jednym z mazowieckich szpitali wojewódzkich.
Koronawirus w Polsce. SOR-y przepełnione
Sytuacja w tych dwóch szpitalach to nie odosobnione przypadki. Placówki w całej Polsce działają na zasadach reżimu sanitarnego, który obowiązuje od początku epidemii. Na SOR-ach obowiązują specjalne strefy, w których osoby z zewnątrz muszą czekać na odbycie testu na obecność koronawirusa. Dopiero po otrzymaniu negatywnego wyniku można trafić na oddział. Te też są okrojone w związku z wyznaczeniem specjalnych izolatek dla osób podejrzewanych o zakażenie koronawirusem.
- Zarządzający szpitalem nie mogą zrezygnować z ograniczeń, bo z epidemiologicznego punktu widzenia sytuacja się nie zmienia od kilku tygodni - podkreśla dr Marcin Pakulski, były prezes NFZ. Jak tłumaczy, sytuacja epidemiczna w Polsce nie zmieniła się. - Mimo odmrażania gospodarki dobowa liczba zakażeń jest podobna jak w ostatnich tygodniach. A komunikat, że nie trzeba nosić maseczek, sprawia, że ludzie odważyli się iść do lekarza - dodaje dr Pakulski.
Koronawirus w Polsce. Brakuje miejsc w szpitalach
Dopóki nie odmrozi się szpitali, sytuacja nie ulegnie poprawie. Problemem są też braki kadrowe. Część personelu medycznego była skierowana do pomocy przy walce z epidemią koronawirusa. Wielu medyków jest na kwarantannie po zetknięciu się z chorymi. Z pomocą mogłyby przyjść szpitale powiatowe. Te jednak nie mogą wykonać wielu specjalistycznych zabiegów, które wykonywało się w przekształconych placówkach.
Zdaniem ekspertów, szturm Polaków na szpitale dopiero się rozpoczął. Jak twierdzi prof. Przemysław Mitkowski z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, do danych prezentowanych przez Ministerstwo Zdrowia powinniśmy podchodzić bardzo ostrożnie. Spadek liczby ofiar przy szybkim znoszeniu obostrzeń może zamienić się w nagłą falę wznoszącą.
Resort zdrowia problem dostrzega, jednak apeluje do Polaków o by nie lekceważyli chorób i objawów innych niż koronawirus.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Masz newsa? Daj znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na zdjęcia, nagrania oraz informacje!