Panie profesorze, zacytowałem apel ministra Niedzielskiego - "Pilnujmy się" tak napisał minister zdrowia na Twitterze
w niedzielę, przypominając statystyki, które są coraz gorsze. Jakby pan określił sytuację epidemiczną w kraju, w jakiej dzisiaj
się znajdujemy?
Sytuacja jest sytuacją rzeczywiście wymagającą koncentracji na zabezpieczeniach
wszystkich ludzi, w zmniejszaniu dystansu, pilnowaniu się nawzajem. Sytuacja,
którą jasno przewidywałem półtora miesiąca temu, przekazując takie informacje członkom
władzy, ponieważ takie były głosy ekspertów. Początek marca będzie wyraźny wzrost zachorowań.
Ale panie profesorze, to w takim razie to luzowanie obostrzeń, do którego doszło w lutym, było błędem?
Tak, było zbyt głębokie. Lepiej, żeby to było trochę bardziej płaskie, bo taka
huśtawka ogromna oczywiście nie jest dobra dla gospodarki, dla naszej świadomości społecznej też.
Tak, na pewno tak.
Ale nazwałby pan te decyzje błędem, wprost?
A tak ogólnie, takie zbyt duże luzowanie rzeczywiście bez sprawdzenia -
ja muszę powiedzieć, że wtedy też miałem wątpliwości czy już może nie przygotować się do jakiegoś
kontrolowanego większego poluzowania i wtedy właśnie zrobiliśmy narady ekspertów, którzy stwierdzili, że ku
naszemu rozczarowaniu absolutnie nie, bo właśnie będzie dużo gorzej.
Wedle nieoficjalnych informacji medialnych, opartych na tym o czym mówią członkowie nieoficjalnie Rady Medycznej,
rząd spodziewał się, a przynajmniej miał takie informacje, że może być w kolejnych tygodniach coraz, coraz gorzej, ale uległ tej
presji ludzi, presji przedsiębiorców, żeby jednak luzować gospodarkę. Rozumiem, że minister Niedzielski tej
presji nie powinien się poddawać?
No ja nie wiem czy sam minister Niedzielski tutaj ma
dużo do powiedzenia. Na pewno w jakimś stopniu jest tubą decyzji ogólnych, jak i również
wypadkową opinii ekspertów. Taką ma rolę spikera.
Ale
jaką rolę dzisiaj pełni minister zdrowia? Czy on ma zdanie decydujące, jeśli chodzi o to, co się ma dalej
dziać się z obostrzeniami i w ogóle czy minister zdrowia pana zdaniem się spisał i spisuje w swojej roli?
Jest spikerem, człowiekiem od obliczania tego, co nam jeszcze zostało,
ile będzie, ile trzeba zwiększyć. Jest jako ekonomista, umie posługiwać się tymi suwakami,
prawda, cyfrowymi i tyle. Brakuje bardzo przywódcy
typu Głównego Inspektora Sanitarnego, który ustawowo ma wyraźne umocowanie,
ale w Polsce do tej pory mamy pełniącego obowiązki nieuprawnionego człowieka, który
nie ma przygotowania zgodnie z ustawą.
Ale to panie profesorze, panie ministrze, nie mamy dzisiaj przywódcy, który mógłby nas poprowadzić skutecznie
przez pandemię?
Wie pan, to jest daleko idące stwierdzenie, dlatego że mamy...
Ale to pan powiedział, że nie mamy dzisiaj takiego przywódcy.
Nie mamy Głównego Inspektora Sanitarnego zgodnego z zapisami ustawy, która mądrze przewidziała, że musi
to być człowiek znający się na zdrowiu publicznym i do tego lekarz. Bo po to jest pewna wiedza, która
jest czysto medyczna, musi być wykorzystywana dla użytku publicznego. A tak to się posiłkuje to pośrednio.
Nie jesteśmy wyjątkiem, w wielu krajach w tej chwili to wzięło górę. Politycy decydują i dlatego czasami nie mając świadomości eksperckiej, coś
za bardzo przykręcą albo za mało przykręcą.
Panie profesorze, konsultant
krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, profesor Andrzej Horban powiedział, że jeżeli tempo wzrostu zakażeń się utrzyma, to
w ciągu najbliższych tygodni, najbliższych kilkunastu dni nawet możemy wrócić do sytuacji z najgorszego okresu, czyli późnej jesieni, gdy
diagnozowana 25-30 tysięcy nowych przypadków dziennie. Pan spodziewa się takiego czarnego scenariusza w okolicach Wielkanocy choćby?
Nie można tego wykluczyć. Dlatego musimy [...] być poważni bardzo. Na szczęście
też mamy sporo doświadczeń organizacyjnych, jeżeli chodzi o organizację pracy placówek służby zdrowia. Sam, pracując w szpitalu uniwersyteckim,
widzę jak z pewnym wyprzedzeniem przygotowuje się do poszczególnych kolejnych zagrożeń.
I tutaj już nie ma takiej paniki w tym zakresie, a przecież jesteśmy najbardziej obciążonym województwem, jeżeli chodzi
o liczbę zachorowań i również mamy najmniejszą liczbę lekarzy i pielęgniarek w Polsce, a jednak bilansuje się to. Tak że to z kolei
też mówi o tym, że to jest kwestia organizacji, a nie tylko samych liczb bezwzględnych.