Pan, panie prezydencie, przypomniał, że rząd już kilkukrotnie ogłaszał zwycięstwo nad pandemią i zastanawiam się, czy nie
dlatego właśnie, czy nie przez to, że rząd kilkukrotnie to zwycięstwo ogłaszał, ludzie zachowują się tak jak zachowują.
Bo wczoraj, w tym tygodniu właściwie mieliśmy piękną pogodę w Warszawie, w całej Polsce de facto - widzimy teraz na zdjęciach
to, jak gromadzą się ludzie w miejscach publicznych, zapominając o pandemii. Zastanawiam się, czy to właśnie ogłaszanie zwycięstwa,
takie dość luźne podejście w pewnym momencie polityków do pandemii, spowodowało, że ludzie
nie przejmują się tymi komunikatami rządu obecnymi, tym zaostrzeniem restrykcji. Po prostu im nie wierzą albo wierzą
im na tyle, żeby uwierzyć, że pandemia się skończyła i wychodzą na ulicę. Czy można tak to rozpatrywać? Również pod
kątem socjologicznym pewnie.
Oczywiście, że tak. Jeżeli ogłasza się już kilka razy, że sytuacja jest opanowana, to ludzie
chętnie w to wierzą i później nie za bardzo przyjmują do wiadomości kolejne obostrzenia czy takie zagrożenia.
To jest trochę tak jak w bajce, gdzie wzywa się na ratunek, bo wilki atakują, tych wilków nie ma - to już później, kiedy
wilki naprawdę atakują, nikt w to nie wierzy. Więc trochę tak to jest. Z drugiej strony proszę zrozumieć psychologię - to jest bardzo
długo. Pierwszy przypadek w Polsce to jest początek marca, dzisiaj mamy 1 kwietnia, więc ponad
rok minął, kiedy walczymy z pandemią i jakby się taka psychologiczna wytrzymałość ludzi jest już bardzo,
bardzo ograniczona.
Życie w czterech ścianach, często z dziećmi, które muszą uczyć się online - to
wszystko wyczerpuje. Więc ja myślę, że zatrzymanie tego ruchu ludzi do parków, na plażę
i tak dalej będzie wkrótce zupełnie niemożliwe. A poza tym pamiętajmy, że my jesteśmy też społeczeństwem, które przesadnie
zdyscyplinowane nie jest,
patrząc na to historycznie. Więc moim zdaniem tutaj, także w jakiej dziedzinie psychologii społecznej, rząd
popełnił istotne błędy i dlatego dzisiaj ich apele po prostu są nieskuteczne.
Właśnie o te apele pytałem, panie
prezydencie. Kilka dni temu gościłem tutaj rzecznika Prawa i Sprawiedliwości. Ja pytałem, czy na przykład Jarosław Kaczyński, czy premier Morawiecki, czy
choćby powinni zaapelować do ludzi, żeby powstrzymali się na przykład przed wyjazdami do domu na
Wielkanoc. Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości sam przyznał, że politycy, kiedy apelują, to średnio im się wierzy. Bo wiadomo, że
wzbudzają takie pejoratywne raczej skojarzenia w części przypadków. Ale najmocniejsze
świadectwa są zawsze od osób, które przychodziły COVID-19, czyli zakładam, że panu ci ludzie
są w stanie uwierzyć. Czy pan by zaapelował do tych młodych ludzi, posługując się swoim świadectwem przechodzenia tej choroby,
żeby po prostu traktowali tę pandemię poważnie, żeby nie wychodzili z domu, żeby wstrzymali się przez te kilka przynajmniej tygodni i
nie narażali innych osób?
Tak bym zaapelował i, wie pan, ja się starałem unikać ryzyka tak
bardzo, jak się dało. Wydawało mi się, że kontaktuje się z bardzo ograniczoną ilością osób
i to takich, które nam zaufanie, że również działają zgodnie z tym reżimem sanitarnym i
też zachorowałem. Więc okazuje się, że trzeba to robić, ale nie jest to żadna
gwarancja. Dzisiaj, gdybym miał powiedzieć dlaczego nie warto ruszać do
rodziców, do dziadków i tak dalej, i dlaczego trzeba - z bólem to mówię, bo Wielkanoc to jest ten moment, w którym wszyscy
spotykamy się i rodzinny charakter tych świąt jest jedną z największych wartości. Ale
pamiętajmy, szczególnie przyjeżdżając z dużych miast, nie wiemy co przywozimy ze sobą, nie wiemy czy nie jesteśmy
zarażeni. Jeżeli ktoś miałby możliwość przed takim wyjazdem dokonania testu, tak
jak teraz jedzie się za granicę jest to konieczne, to bym też namawiał. Bo jeżeli wiemy, że jesteśmy negatywni,
że nie mamy tego wirusa, to taki wyjazd jest dużo bardziej usprawiedliwiony. Trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby
była pewność, że nie przywlekliśmy tego, jak powiedzieliśmy, wrednego wirusa do swoich rodziców, do
swoich dziadków, a później będziemy przeżywać tragedię, ponieważ leczenie jest bardzo trudne.
I te liczby, które mamy w Polsce, są dzisiaj przerażające, zarówno przypadków codziennych około 30 000, jak i przede
wszystkim zgonów - wczoraj ponad 600 osób. Proszę państwa, to są sygnały ostrzegawcze, które
powinny być dla nas wszystkich zrozumiałe. Nie ryzykujemy, jeżeli to nie jest konieczne. Jeżeli możemy się przetestować
i wtedy pojechać - proszę bardzo, trzeba to zrobić.
Nie ma tutaj moim zdaniem możliwości jakikolwiek zaniechań, ponieważ skutki tego mogą
być opłakane.