Panie ministrze, faktycznie ta decyzja czy zalecenie NFZ-u na polecenie ministra zdrowia, żeby wstrzymać pewne
zabiegi planowe, jest krytykowany przez opozycję. Ja pytałem o to rzecznika Ministerstwa Zdrowia, pana Wojciecha Andrusiewicza.
On się odniósł bezpośrednio do pana i powiedział tak: "Uważam, że pan Arłukowicz jest najmniej uprawnioną osobą do komentowania decyzji Ministerstwa Zdrowia,
bo gdyby decyzje były podejmowane tak, jak za czasów pana Arłukowicza, to brakiem decyzyjności wprowadzilibyśmy do
tragedii i śmierci wielu osób". Jak pan się do tego odniesie? Bo to są mocne słowa jednak ze strony rzecznika, który raczej jest apolityczny.
To, że ten człowiek ma czelność w ten sposób zabierać głos publicznie, nie zauważając 50 tysięcy
zgonów w ciągu ostatniego roku z powodu COVID-a, nie zauważając tego, że Polska jest rekordzistą pod względem liczby
wzrostu liczby zgonów w Europie - przypomnę, że w listopadzie wzrost liczby zgonów nastąpił o 97,2%.
Tylko dwa kraje w Europie przekroczyły jeszcze poziom 90% - była to Bułgaria i Słowenia.
W styczniu i w lutym jesteśmy absolutnym liderem w Europie pod względem wzrostu liczby zgonów.
10 marca, to ostatnie dane, które były precyzyjne pod względem ilości zgonów, zajęliśmy 5 miejsce w świecie pod względem bezwzględnej
liczby zgonów. Czyli nie zwracając uwagi na to, ile ludzi mieszka, w którym kraju, zmarło w Polsce ludzi
tyle, że zajęliśmy piąte miejsce, po Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Meksyku i Rosji. I dzisiaj
minister zdrowia ustami swego rzecznika ma czelność mówić o tym, że byłoby tak czy inaczej. Ci ludzie są odpowiedzialni
za śmierć 50 tysięcy ludzi, dlatego...
My te dane, o których politycy opozycji mówią,
przytaczamy w rozmowach z przedstawicielami resortu i rządu. Rozmawialiśmy o tym z Wojciechem Andruszkiewiczem
i on powiedział: "Politycy powinni być w epidemii bardziej wstrzemięźliwi w wyrażaniu opinii i nie straszyć społeczeństwa. Ta decyzja" tu
chodzi o to wstrzymanie zabiegów planowych "była podyktowana ochroną życia i zdrowia ludzi". Rozumie pan tę argumentację?
Nie, nie rozumiem tej argumentacji, tak samo, jak nie rozumieją tej argumentacji lekarze, z którymi rozmawiam każdego dnia. Bo
telewizja
czy gazeta, czy papier przyjmie wszystko. Ale teraz spróbujmy się postawić w roli
lekarza, który pracuje na SOR-ze, na izbie przyjęć, do którego trafia pacjent,
który wymaga natychmiastowej pomocy.
I z jednej strony ten lekarz wie, chce i musi mu pomóc, z drugiej strony ma zalecenie ministra zdrowia
o wstrzymaniu zabiegów planowych i z trzeciej strony jego dyrekcja go informuje, że NFZ każe zwracać miliony
złotych za gotowość szpitala do walki w pandemii, za zeszły rok. To co ten lekarz ma zrobić?
Ja przez wiele lat pracowałem w szpitalu i próbuję się wczuć w rolę ludzi, którzy muszą podjąć taką decyzję.
I minister dzisiaj o tym mówi, że właściwie nic się nie stało. Nic się nie dzieje, wstrzymajcie zabiegi planowe. To może porozmawiamy z
ludźmi, którzy walczą z rakiem. Każdy z nas ma kogoś bliskiego w rodzinie czy wśród przyjaciół, znajomych, kto na raka chorował, choruje,
czego nikomu nie życzę, będzie chorował. Ci ludzie dzisiaj są zostawieni sami sobie. Ci ludzie dzisiaj szukają pomocy,
mają przesunięte operacje nie z winny lekarzy, nie z winy szpitali, tylko z winy tego, że wprowadzono
chaotyczny system walki z pandemią, który spowodował zatrzymanie pracy wysoko specjalistycznych szpitali, co
w konsekwencji spowodowało, że ludzie mają opóźnione leczenie, co w konsekwencji spowoduje - i to będą tak zwane późne efekty
pandemii covidowej - że będą trafiały do szpitali tysiące ludzi z bardzo późno rozpoznaną chorobą nowotworową,
często nie dającą lekarzom już szans.