Koronawirus w Polsce. Maseczki zaczynają lądować w kieszeniach. Znoszenie obostrzeń w praktyce
Koronawirus Polakom już nie straszny? Obostrzenia są łagodzone, a wraz z tym ruchem łagodnieje podejście Polaków do stanu epidemii. Nie zawsze mijane na ulicy osoby mają zakrytą twarz. - Jeśli idziemy sami przez miasto, nie grupujemy się, to niewiele nam grozi. Nawet brak maseczki nie sprawi, że złapiemy koronawirusa - komentuje dr Paweł Grzesiowski. Przypomina o jednej ważnej zasadzie.
27.04.2020 | aktual.: 27.04.2020 18:58
Minął tydzień, od kiedy obostrzenia zaczęły być luzowane. Po pierwszym ich złagodzeniu możemy pójść do parku, a w lesie nawet nie mieć na sobie maseczki. Efekt? Zaczynamy sami "luzować" swoje podejście do wciąż trwającej epidemii. Nawet w centrum miasta nie każdy nosi maseczkę. U wielu lądują one na brodzie wcale nie zakrywając ust czy nosa. Niektórzy przyznają, że jednorazówki noszą wielokrotnie. A wielorazówek nie piorą po każdym użyciu.
Rozluźnienie widać też w sklepach. Może w nich przebywać więcej osób, ale nadal ograniczenia obowiązują.
- w sklepach o powierzchni do 100 metrów kw. mogą przebywać cztery osoby na jedną kasę
- w sklepach o powierzchni powyżej 100 metrów kw. może przebywać jedna osoba na 15 metrów kw.
Mimo to w wielu miejscach nie jest to kontrolowane. W wielu również nie sprawdza się, czy na pewno klient ma założone rękawiczki.
Koronawirus w Polsce. Policjanci wciąż kontrolują. "Nic się nie zmieniło"
Każdy z nas pamięta policyjne komunikaty zaczynające się od słów "Uwaga, mamy stan epidemii. Zostań w domu". Teraz słyszymy ten komunikat znacznie rzadziej. Policja zapowiadała w tamtym czasie, że kontrole obywateli będą skrupulatne. Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy policjantów wspieranych przez żołnierzy. Również w Warszawie.
- Czas na to, żeby pouczać, minął. Nie ma teraz osoby, która nie zna powagi sytuacji - mówił nam nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy stołecznej policji.
Spytaliśmy, jak sytuacja wygląda teraz. - Osoby w większości chodzą w maseczkach, ale nie brakuje sytuacji, w których jest konieczność interwencji z naszej strony - mówi WP nadkom. Sylwester Marczak. - Od początku nakazu zakrywania ust i twarzy mamy w Komendzie Stołecznej Policji zarejestrowanych 389 przypadków nieprzestrzegania tego obowiązku. Dominującym krokiem z naszej strony jest w takim przypadku zwrócenie uwagi, żeby tę maseczkę dana osoba założyła - dodaje.
Nadkom. Marczak przypomina: przepisy się nie zmieniły. - Powinniśmy cały czas przestrzegać tych norm, które są wskazane. Bardzo łatwo popełnić teraz obywatelom błąd - myślimy, że już jest bezpiecznie i zdejmowanie obostrzeń traktujemy jak sytuację rozstrzygniętą. Przypominamy: cały czas jednak musimy zakrywać twarz i trzymać odpowiedni dystans. Jeśli tego nie robimy, możemy spodziewać się podjętej ze strony policjantów interwencji. Nawet kiedy mąż idzie z żoną i trzymają się za rękę - przepis jest przepisem i policjant może zareagować - tłumaczy nadkom. Marczak.
Koronawirus w Polsce. Rozluźnienie dobre dla zdrowia - psychicznego i fizycznego
Minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas ogłaszania pierwszego etapu odmrażania gospodarki podkreślił, że złagodzenie części obostrzeń nie oznacza końca walki z epidemią. – Musimy przez dłuższy czas nauczyć się żyć z podstawowymi zasadami na czas epidemii – wskazał Szumowski.
- To, że zaczynamy inaczej o tym wszystkim myśleć, jest dobre - komentuje w rozmowie z WP dr Paweł Grzesiowski, ekspert terapii zakażeń. - To dobrze, że chodzimy na spacery - dotlenimy się, złapiemy trochę słońca. Jeśli idziemy sami przez miasto, nie grupujemy się, to niewiele nam grozi - nawet brak maseczki nie sprawi, że złapiemy koronawirusa. Najważniejsze, by zakrywać twarz w kontaktach międzyludzkich. I by nie organizować spotkań w większych grupach - nie pić piwa na kocu, nie robić grilla. Podsumowując: pewne rozluźnienie jest dobre dla zdrowia i psychicznego i fizycznego, o ile pamiętamy o tym, by się nie grupować - wyjaśnia.
Jak mówił w programie specjalnym WP prof. Krzysztof Simon, właśnie grupowanie się ludzi jest ryzykiem. - Jeśli jednak utrzymujemy odpowiednią odległość, używamy masek i nie dotykamy gołymi rękami klamek itp., to ryzyko jest stosunkowo niewielkie - ocenił. I przyznał: - Trochę mnie przerażają młodzi ludzie, którzy lekceważą niebezpieczeństwo. To świństwo w stosunku do starszych osób. Młody człowiek może przejść chorobę bezobjawowo, ale zarazić babcię i dziadka - dodał.
CZYTAJ TEŻ: Koronawirus w Polsce. Rząd poluzował restrykcje. Prof. Simon: "przerażają mnie młodzi ludzie"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl