Koronawirus w Polsce. Fryzjerzy: Pójdziemy na dno. Potrzebujemy realnej pomocy
Koronawirus w Polsce. Rząd zamknął salony fryzjerskie i kosmetyczne na czas epidemii koronawirusa. Fryzjerzy, kosmetyczki i wizażyści stracili swoje źródło dochodu. Boją się o swoją przyszłość i o to, że branża upadnie.
04.04.2020 07:09
- W swoim salonie zatrudniam trzy fryzjerki i trzy kosmetyczki. Kiedy weszły w życie pierwsze obostrzenia związane z epidemią koronawirusa, pracowałyśmy na zmianę, aby ograniczyć ruch. Drzwi były zamknięte, klienci wchodzili na dzwonek, dezynfekowałyśmy na bieżąco cały gabinet - opowiada Karolina, właścicielka salonu fryzjersko-kosmetycznego w niewielkiej miejscowości w województwie dolnośląskim. - Teraz musiałam zawiesić działalność. Wychowuję samotnie córkę. Robiłam, co mogłam, żeby utrzymać rodzinę, pracowałam po 12 godzin dziennie. Nie wiem, co dalej - dodaje.
Koronawirus w Polsce. Fryzjerka: "Straciłam jedyne źródło dochodów"
Karolina od środy - kiedy rząd ogłosił, że wszystkie salony fryzjersko-kosmetyczne zostaną zamknięte z powodu pandemii koronawirusa - jest pozbawiona swojego jedynego źródła dochodów. - Mimo to zapłacę swoim pracownikom, nawet jeżeli będę musiała wziąć kredyt. Jestem uczciwą osobą - dodaje.
Wiele osób z branży beauty znalazło się w podobnej sytuacji. To m.in. kosmetyczki, fryzjerzy, kosmetolodzy, wizażyści czy styliści. Branża mówi jednym głosem - to dobrze, że salony zostały zamknięte. Ale potrzebujemy pomocy.
Teraz rząd zapomogi oferuje osobom prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą oraz pracownikom na umowach o dzieło i zleceniu. Ale według wielu osób taka pomoc nie rozwiązuje problemów, z którymi będzie musiała zmierzyć się branża.
- Salon fryzjerski zamknęłam w środę, ale nie zarabiam już od połowy marca. Na razie fryzjerzy nie wiedzą, na czym stoją. Możemy złożyć wnioski o świadczenie postojowe i umorzenie składek ZUS na trzy miesiące. To dobre rozwiązanie. Zastanawiam się jednak, jaki będzie czas oczekiwania na zasiłki i w jaki sposób państwo będzie je wypłacać - mówi Paulina, fryzjerka z Poznania.
Koronawirus w Polsce. Fryzjerzy: "Boimy się o to, co będzie po epidemii"
- Ratuję się sprzedażą kosmetyków dla stałych klientów. Od roku nie zatrudniam żadnych pracowników. W innym wypadku musiałabym zamknąć salon - mówi Monika, właścicielka salonu fryzjersko-kosmetycznego w Poznaniu.
I dodaje: - Sanepid powinien zamknąć wszystkie salony od początku epidemii. Nie było zakazu, więc większość właścicieli solidarnie przestała działać w połowie marca. Ale były też osoby, które nadal pracowały. To podzieliło branżę, a oliwy do ognia dolała minister Jadwiga Emilewicz, która chciała udostępnić nam w internecie broszurę z wymaganiami dotyczącymi dezynfekcji narzędzi i całego salonu. Znajomość zasad higieny i dezynfekcji nie uchroni nas i naszych rodzin przed koronawirusem. To było działanie "na zwłokę". Branża jest duża. Teraz nie mamy praktycznie żadnej pomocy. Tarcza antykryzysowa jest wirtualna.
Jak tłumaczy Monika, fryzjerzy boją się o przyszłość: - Straty będziemy odrabiać do końca roku, o ile ludzie będą jeszcze mieli pieniądze na usługi.
Koronawirus w Polsce. Pracownicy tracą pracę, przedsiębiorcy walczą z kosztami
O to, aby branża beauty przetrwała, walczy m.in. Michał Łenczyński z salonu Akademia Sztuk Piękności w Krakowie. - Do projektu tarczy antykryzysowej przygotowaliśmy wspólnie poprawki, które pomogłyby branży przetrwać - mówi Łenczyński - Ale wszystko wskazuje na to, że nie zostały przyjęte. Większość salonów w trosce o zdrowie klientów zamknęła się wcześniej. Ale jest też ta druga część, która nie z własnej woli, a z braku środków do życia próbowała dalej bezpiecznie pracować. Ta możliwość została im odcięta - dodaje.
Jak tłumaczy Łenczyński, wielu pracowników salonów beauty ma teraz przed sobą jedynie perspektywę utraty pracy. A przedsiębiorcy walczą z kosztami, takimi jak opłacenie czynszu, pensji, mediów i podatków.
- Zaraz zaczną wpadać w spiralę długów. Wiele form pomocy z tarczy antykryzysowej wzajemnie się wyklucza. Z części świadczeń nie skorzystają osoby, które miały zaległości w opłacaniu ZUS. Ale też wszyscy, którzy założyli działalność po 1 lutego. Zapomniano o małych firmach, które zatrudniają ponad 9 osób. Jest też świadczenie postojowe. Ale jeżeli ktoś musi opłacić 2 tys. zł czynszu za lokal i dużą część pensji pracowników, to samo zwolnienie z ZUS i świadczenie nie wystarczą na przetrwanie - komentuje Łenczyński. I zaznacza, że często salony fryzjersko-kosmetyczne prowadzą rodziny, które teraz zostały bez źródła dochodu.
Koronawirus w Polsce. Prawnik: "Tarcza antykryzysowa to krótkoterminowa ulga"
Fryzjerzy uważają, że rząd powinien wpisać branżę na listę sektorów, które w szczególny sposób zostały dotknięte kryzysem. I zmienić niektóre zapisy. Chodzi m.in. o obniżenie czynszu o 90 proc. nie tylko w galeriach handlowych. Ale też o zabezpieczenie na czas trzech miesięcy po epidemii, kiedy do salonów wróci o wiele mniej klientów.
- Zapytajmy o to, czy pomoc zaproponowana w tarczy antykryzysowej rozwiąże realne problemy, z jakimi zmagać się będzie teraz i po okresie epidemii branża kosmetyczno-fryzjerska. Propozycje poprawek osób z branży beauty nie zostały uwzględnione w ustawie - mówi adwokat Adam Popławski.
Jak tłumaczy, przepisy różnicują sytuację przedsiębiorców z tego samego sektora. - Przykładowo: zapis, który mówi o tym, że w okresie obowiązywania zakazu prowadzenia działalności w obiektach handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej 2000 mkw. wygasają̨ wzajemne zobowiązania stron umowy najmu - mówi Popławski.
Oznacza to, że salony fryzjerskie, które działają w galeriach handlowych, zostaną objęte preferencyjnymi warunkami. A te, które będą znajdowały się, na przykład, w budynku obok, już nie. - Nie ma to większego uzasadnienia faktycznego i prawnego. Oczywiście, czynsz w galerii handlowej jest wyższy niż w innych miejscach. Nie ukrywajmy jednak, że problem dotyczy wszystkich osób w branży - mówi Popławski.
I dodaje: - Ulga znosząca składki ZUS i świadczenie postojowe są potrzebne, ale nie rozwiązują problemu. To propozycja krótkoterminowa. Nie wiemy, kiedy wyjdziemy z kryzysu. Patrząc na przebieg epidemii w innych krajach, zbliżamy się dopiero do fali zachorowań, a najgorsze przed nami. Większość osób została z umowami najmu, z leasingami na często bardzo drogie sprzęty. Na te kwestie nie ma na razie rozwiązań, a co gorsze - nie są nawet aktualnie podejmowane próby ich szukania.
Koronawirus w Polsce. "Rząd mógł wesprzeć branżę. A postanowił ją zamknąć"
- Wiele osób z branży fryzjersko-kosmetycznej żyje od pierwszego do pierwszego i nie ma tak dużego kapitału, aby zabezpieczyć potrzeby życiowe swoje lub swoich pracowników. To często jedyne źródło utrzymania bez możliwości pracy zdalnej. Pomoc państwa jest potrzebna. To ważne również dla interesów gospodarki. Rząd mógł wesprzeć branżę, a zdecydował się ją zamknąć - mówi Łenczyński.
Zobacz także
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl