Powrót do szkoły. Dzieci na lekcje, a rodzice do lekarzy. "Blokują kolejki"
Koronawirus w Polsce. Już pierwszego dnia nowego roku szkolnego rodzice ruszyli do lekarzy rodzinnych po zaświadczenia, że ich dzieci są zdrowe. Wymagają ich dyrektorzy i nauczyciele. Lekarze przekonują, że zaświadczenia nie mają sensu. Część z nich odmawia wypisywania takich dokumentów.
- W szkole przekazano nam, że jeśli dziecko ma katar, kaszel lub inny objaw choroby, nie zostanie wpuszczone do szkoły. Chodzi o zminimalizowanie ryzyka zakażenia koronawirusem. Jeśli dziecko ma alergię, trzeba przynieść zaświadczenie od lekarza, że jest zdrowe i nie zarazi innych – mówi nam Aneta Strzałkowska, mama uczennicy podstawówki.
Nie ma przepisów, które zobowiązują rodziców dzieci w wieku szkolnym do przynoszenia takich zaświadczeń. – Dyrekcja szkoły wprowadziła taki obowiązek i mam wybrać: albo pójdę do lekarza po zaświadczenie, albo moje dziecko będzie musiało zostać w domu – mówi mama uczennicy podstawówki.
Powrót do szkoły. Wymagają zaświadczeń
Z tego powodu już 1 września przed gabinetami lekarzy rodzinnych w całej Polsce ustawiły się kolejki rodziców, którzy przyszli po zaświadczenie, że ich dziecko nie ma infekcji. - Przychodzą do mnie rodzice, ale także do moich kolegów lekarzy w wielu regionach Polski, i proszą o zaświadczenia, że dziecko ma kaszel lub katar nie z powodu koronawirusa, a z racji alergii lub astmy. Często są zachęcani przez dyrektorów i nauczycieli ze szkół i przedszkoli – mówi Wirtualnej Polsce dr Aleksander Biesiada, autor bloga lekarzrodzinny.blog.
Lekarz tłumaczy, że z medycznego puntu widzenia takie zaświadczenie nie ma żadnego sensu. - Jako lekarze ufamy rodzicom. Gdy opiekun obserwuje dziecko, wie, czy kaszel u dziecka z astmą nagle się zmienił, jest inny. Wtedy zgłosi się do lekarza. Nie ma szans, żeby ocenić jakie pochodzenie ma kaszel, bez badania. Jeśli chcielibyśmy to ustalić, to musielibyśmy badać dzieci codziennie. A to przecież nierealne. Co więcej astma czy alergia nie chronią przed infekcją - każdy rodzic astmatyka to wie – mówi dr Biesiada.
I zachęca nauczycieli szkół i przedszkoli, by zaufali rodzicom. - To oni jako pierwsi obserwują objawy choroby u dziecka. Pozostaje kwestia zabezpieczenia szkół. Klasy i grupy przedszkolne są dosyć duże. To na pewno nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa – mówi dr Biesiada.
Lekarz podkreśla, że wymuszanie na rodzicach przynoszenia zaświadczeń znacznie wydłuża kolejki w przychodniach. - Jeśli rodzic liczy, że dostanie się do lekarza z objawami infekcji u dziecka, to nie może zajmować tej kolejki, czekając na zaświadczenie, że dziecko jest zdrowe. Nie mamy tylu lekarzy w Polsce, żebyśmy mogli wystawiać je wszystkim chętnym – podkreśla dr Biesiada.
Koronawirus w Polsce. Nowe wytyczne dla szkół
Część lekarzy rodzinnych odmawia wypisywania takich zaświadczeń, tłumacząc, że nie ma przepisów, które by to uzasadniały. Inna sytuacja jest w przedszkolach. - Dyrektor placówki ma prawo zażądać zaświadczenia lekarskiego, że dziecko jest zdrowe, jeśli wraca ono po chorobie, a nadal ma np. podwyższoną temperaturę – mówił niedawno minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
Zgodnie z nowymi wytycznymi w czasie pandemii koronawirusa, od 1 września wszyscy uczniowie, którzy w szkole będą wykazywać jakiekolwiek objawy przeziębienia lub choćby alergii będą natychmiastowo izolowani w wydzielonych pomieszczeniach w szkole. Szkoła będzie w takich przypadkach wzywała rodziców, by jak najszybciej zabrali dziecko do domu. Uczniowie pełnoletni będą mogli sami opuścić placówkę.