Koronawirus w Polsce. Dane o epidemii. "Straciliśmy dostęp do kluczowych informacji"
W środę w Polsce oficjalnie pękła bariera miliona zakażeń COVID-19. Czy jednak rządowe dane są wiarygodne? - Polityka walki z pandemią koronawirusa powinna być prowadzona na rzetelnych statystykach. Tymczasem rząd pozbawił prawa publikacji danych powiatowe stacje sanitarno-epiedemiologiczne. Polacy przestają uznawać liczby za wiarygodne. To może mieć złe konsekwencje - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Alek Tarkowski, prezes Fundacji Centrum Cyfrowe.
Artykuł aktualizowany.
Pod koniec listopada rząd zmienił sposób raportowania danych o pandemii koronawirusa w Polsce. Powiatowe i wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne przestały publikować na swoich stronach dane o poszczególnych regionach. Chodzi m.in. o liczbę wykrytych zakażeń, zgonów z powodu COVID-19 czy liczbę osób, które zostały hospitalizowane czy objęte kwarantanną.
Teraz wszystkie dane epidemiologiczne znajdują się w jednym rządowym serwisie, a laboratoria, które prowadzą badania, raportują bezpośrednio do Ministerstwa Zdrowia.
Od kilku dni liczba odnotowanych dziennych zakażeń koronawirusem drastycznie spada. Jeszcze w połowie listopada utrzymywała się na poziomie 20-26 tysięcy zakażeń dziennie. Teraz na stronach Ministerstwa Zdrowia pojawiają się informacje o kilkunastu, a nawet kilku tysiącach zakażeń dziennie. W poniedziałek było ich 5 tys. 733 tys., a we wtorek niewiele ponad 9 tysięcy. W środę stwierdzono 13 tys. nowych przypadków - a łączna liczba zakażeń podczas epidemii w Polsce przekroczyła milion.
Wśród ekspertów pojawiają się jednak głosy, że dane publikowane przez Ministerstwo Zdrowia nie odzwierciedlają aktualnej sytuacji epidemicznej w Polsce. W rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla to m.in. dr Tomasz Dzieciątkowski, twierdząc, że "nikt już nie wie, co się dzieje".
Kontrowersje wzbudziła też różnica między danymi, które podało Ministerstwo Zdrowia a liczbą zakażeń raportowanych w województwie mazowieckim. Ministerstwo Zdrowia miało zgubić w raportach ponad 22 tys. przypadków zakażeń koronawirusem.
O spadek odnotowanych zakażeń koronawirusem i pojawiające się wątpliwości Wirtualna Polska zapytała Alka Tarkowskiego prezesa Fundacji Centrum Cyfrowe.
Koronawirus w Polsce. "Straciliśmy dostęp do kluczowych danych"
- Utworzenie centralnej bazy danych to dobry pomysł. Uważam, że powinniśmy posiadać system z jedną bazą danych uzupełnianą przez laboratoria. W ten sposób dane o pandemii koronawirusa raportują inne kraje Europy. Wystarczy spojrzeć chociażby na naszych sąsiadów, czyli na Czechy - mówi nam Alek Tarkowski. - Teraz zaczynam mieć jednak mieszane uczucia, co do wprowadzania centralnej bazy danych w Polsce - dodaje.
Według Tarkowskiego, wdrażanie nowego sposobu raportowania danych kuleje, a problemem jest zakaz publikowania danych o poszczególnych regionach przez powiatowe i wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne. - Straciliśmy dostęp do kluczowych danych w niezwykle ważnym momencie pandemii, w którym liczy się każdy dzień - mówi ekspert.
Chodzi m.in. o to, że powiatowym stacjom sanitarno-epidemiologicznym zakazano publikować dane o epidemii. - Jeżeli pierwszy krok przy wdrażaniu nowego systemu jest taki, że komuś odcina się prawo do publikowania danych, pozbawia się go do nich dostępu, to uniemożliwia to dalszą racjonalną rozmowę. Nie jest to zgodne z zasadą otwartości dostępu do danych - komentuje Tarkowski.
Koronawirus w Polsce. "Polityka walki z pandemią powinna być oparta na rzetelnych danych"
Według prezesa Fundacji Centrum Cyfrowe, Polacy stracili przez to ufność do rządu i zaczęli podważać epidemiologiczne dane, co może okazać się niekorzystne w skutkach.
- Polacy mają poczucie, że dane mogą nie być wiarygodne. To bardzo trudny temat, tym bardziej, że dane są kluczowym narzędziem rządu do walki z pandemią koronawirusa i weryfikacji tego, czy prowadzona polityka jest odpowiednia - mówi Tarkowski.
Dlaczego liczba zakażeń zaczęła nagle spadać? - Wszystko wskazuje na to, że jest to konsekwencja zmiany raportowania danych. Chodzi też jednak, a może przede wszystkim, o sposób testowania. Polityka walki z pandemią koronawirusa powinna być prowadzona na rzetelnych statystykach. Jeżeli tak nie będzie, ludzie przestaną wykonywać testy, bo stracą poczucie, że ma to jakiekolwiek znaczenie. A przecież ma i to ogromne - wyjaśnia Tarkowski.
Raporty Ministerstwa Zdrowia. "Teorie o zmanipulowanych danych, to dla mnie emocje społeczne"
Alek Tarkowski uważa jednak, że to mało prawdopodobne, aby rząd celowo zniekształcał dane o epidemii koronawirusa, bo ich źródła są rozproszone, a do systemu dostarczają je laboratoria i kilkaset stacji powiatowych. - Po pierwsze nie ma sygnalistów, którzy mówiliby o odgórnych naciskach. Po drugie trudno mi jest wyobrazić sobie, aby laboratoria świadomie fałszowały wyniki - wyjaśnia.
Dodaje jednak: - Dobry serwis z danymi powinien zawierać informację o ich źródle, o standardach, ustosunkowywać się do wysokiego wskaźnika pozytywnych zakażeń czy rekomendacji, że powinniśmy testować więcej.
Hotelarze są źli na rząd. "Pogłębiamy straty, a branża pozostaje zamknięta"