Koronawirus. Bałagan w sanepidzie zmienił statystyki. Ujawniono "zgubione" przypadki
Gdyby nie fakt, że sanepid i Ministerstwo Zdrowia zgubiły w raportach ponad 22 tys. przypadków zakażeń koronawirusem, dane o epidemii wyglądałyby inaczej. Analitycy wyliczyli, ile wyniósł prawdziwy dzienny rekord zakażonych.
- Uwzględniając pominięte w raportach ministerstwa przypadki rekordowa liczba nowo wykrytych zakażeń w Polsce wyniosła 30,4 tys. Było to 7 listopada. W oficjalnych danych Ministerstwo Zdrowia informowało wówczas o 27,8 tysiącach zakażeń - poinformował Michał Rogalski, twórca największej publicznej bazy danych o epidemii koronawirusa w Polsce.
To on zwrócił uwagę na różnicę w liczbie zakażonych osób, którą podawały ostatnio poszczególne powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne, a danymi Ministerstwa Zdrowia. Błąd został potwierdzony.
We wtorek Ministerstwo Zdrowia oficjalnie doliczyło do statystyk zgubione w listopadowych raportach 22 594 przypadki. Tym samym łączna liczba osób zakażonych koronawirusem w Polsce przekroczyła 909 tys.
Koronawirus. Było blisko do lockdownu? Pomogła niewidzialna ręka
Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki szefa Głównego Inspektoratu Sanitarnego, stwierdził w poniedziałek, że "zidentyfikowane rozbieżności nie wpływały w istotny sposób na ocenę sytuacji epidemiologicznej". Inaczej patrzą na sprawę niezależni analitycy: Michał Rogalski, Piotr Tarnowski oraz grupa współpracujących z nimi wolontariuszy.
Po uwzględnieniu "zgubionych przypadków" Michał Rogalski wyliczył, że 11 listopada liczba zakażeń w Polsce pierwszy raz przekroczyła próg wprowadzenia narodowej kwarantanny. Przypomnijmy, że wskaźnik ogłoszony przez premiera wynosił 70-75 nowych przypadków zachorowań na 100 tys. mieszkańców. Według wyliczeń Rogalskiego tego dnia wskaźnik wyniósł w rzeczywistości 71,5.
Faktyczny rekord dziennych zakażeń wyniósł 30,4 tys. (padł 7 listopada). Jednak wiadomo, że oficjalne dane były zaniżone przez kilka dni z rzędu. Na przykład 6 listopada zakażeń faktycznie było 29 055 (po uwzględnieniu danych z lokalnych sanepidów), a nie 27 tys. jak wynikało z danych MZ.
Przypomnijmy, że próg narodowej kwarantanny został określony na 27-29 tys. zakażeń. Trzeba dodać, że rząd ogłaszając zasady wprowadzenia tzw. bezpiecznika i narodowej kwarantanny zastrzegał, że odnoszą się one do średniej z siedmiu dni. Na szczęście wartość tej średniej spadła w kolejnych dniach poniżej 70.
Tu pojawia się jednak kolejna wątpliwość. W kluczowych dniach spadek liczby zakażeń był skorelowany z malejącą liczbą wykonywanych testów. Przypomnijmy, że minister zdrowia Adam Niedzielski musiał w rozmowach z dziennikarzami zaprzeczać, że liczba wykonanych testów jest odgórnie regulowana.
ZOBACZ TAKŻE: Wigilia tylko w 5 osób? Piotr Zgorzelski ironizuje
Już nikt nie sprawdzi. Tylko MZ będzie publikować dane
Finał całej sprawy zgubienia danych kończy się zaskakującą decyzją. Od 24 listopada narzędzia rejestracji danych epidemiologicznych zostaną ujednolicone - poinformował GIS. Stacje powiatowe sanepidu nie będą już podawać do wiadomości publicznej danych ze swoich regionów. Jedynymi danymi podawanymi oficjalnie będą liczby publikowane przez Ministerstwo Zdrowia. W efekcie wszystko ma się już zgadzać, a raczej nikt nie będzie miał okazji zajrzeć do innych danych niż ministerialne.
Michał Rogalski poinformował o zakończeniu prowadzenia szczegółowej bazy danych opierającej się o dane uzyskane bezpośrednio z sanepidów. Jego arkusz powstawał przez 225 dni polskiej epidemii.
"Teraz już na pewno nikt żadnych nieprawidłowości nie znajdzie, bo wszystkie stacje sanitarne przestały podawać szczegółowe dane powiatowe" - skomentował na Twitterze.
Dodajmy, wśród zagubionych przypadków zakażeń najwięcej było tych z województwa mazowieckiego (14 tys.) oraz śląskiego (4 tys.). GIS tłumaczył to serią ludzkich błędów, opóźnieniami w raportowaniu wyników do Inspekcji Sanitarnej przez laboratoria testujące w kierunku SARS-CoV-2 oraz przerwami w pracy stacji sanitarno-epidemiologicznych, których pracownicy ulegli zakażeniu lub byli na kwarantannie.