Koronawirus w Polsce. Co oznacza stan epidemii? Ekspert tłumaczy
Najpierw stan zagrożenia epidemicznego, a potem epidemii. Oto następny krok, jaki podjął polski rząd w walce z koronawirusem. Oznacza kolejne ograniczenia. - Można teraz wprowadzić czasowy zakaz wjazdu i wyjazdu z miast - wyjaśnia nam prawnik.
Rząd ogłosił w zeszłym tygodniu wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego. To sprawiło, że wróciły kontrole na granicach, imprezy masowe zostały odwołane, ograniczono działanie sklepów i restauracji, zamknięto szkoły.
W czwartek premier Mateusz Morawiecki ogłosił kolejny krok - wprowadzenie stan epidemii. Taka decyzja pociągnie za sobą następne konsekwencje i ograniczenia, które odczują wszyscy obywatele.
Stan epidemii, czyli krok dalej
Podstawa prawna, która pozwala wprowadzić stan zagrożenia epidemicznego i stan epidemii, jest taka sama. To ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych z dnia 5 grudnia 2008 roku.
- Stan epidemii to sytuacja, kiedy już wystąpiła epidemia. Stan zagrożenia poprzedza stan epidemii - wyjaśnia mecenas Michał Modro.
Jak tłumaczy prawnik, istnieje zasadnicza różnica pomiędzy tymi stanami. Bardzo znacząca, bo to możliwość wprowadzenia tzw. "strefy zero". Taka strefa to obszar znajdujący się bezpośrednio wokół ogniska wirusa. Podlega on ściśle określonym ograniczeniom i środkom kontroli.
- Minister wydaje rozporządzenie, wskazuje, gdzie wprowadzone są "strefy zero" - mówi prawnik. - Dla przykładu, jeżeli dzisiaj najwięcej przypadków zakażeń mamy w województwie łódzkim, to można Łódź uznać za "strefę zero".
To zaś może wiązać się z czasowym zamknięciem miasta, wprowadzeniem zakazem wyjazdu lub wjazdu do niego, rozmieszczeniem na granicach miasta punktów kontrolnych. Wszystko po to, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa.
- Trochę tak, jak zrobiono w Wuhan. Ludzie byli zamknięci w domach, nie mogli wyjeżdżać - przypomina prawnik.
Podczas stanu epidemii cały czas obowiązują również ograniczenia, które wprowadza stan zagrożenia epidemicznego. Czyli zakaz organizowania imprez masowych, odwołane międzynarodowe loty, kontrole na granicach, zamknięte szkoły i uczelnie.
- Jeżeli byłoby bardzo źle, to kolejnym krokiem jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego - wyjaśnia prawnik. - Wtedy rząd musi uznać, że zagrożone jest bezpieczeństwo obywateli w szerszym zakresie niż tylko epidemiologicznym.
Czyli zagrożone musiałyby być dostawy żywności, wody, gazu albo energii elektrycznej. Jednak wszyscy eksperci podkreślają, że w walce z koronawirusem kluczowa jest świadomość obywateli. To od naszej odpowiedzialności i ostrożności w dużej mierze zależy, jak będzie rozprzestrzeniał się wirus.
Zobacz też: Jacek Sasin: osoby, które pełnią funkcje publiczne, muszą podejmować ryzyko