Koronawirus. Tradycyjna oferta pracy nie wystarcza. Szefowie szpitali łapią się wszystkich metod
"Zapraszam koleżanki i kolegów do pracy w Covidlandii SP ZOZ w Gostyniu. Jeśli nie boisz się "korony" i chcesz podjąć się tego wyzwania, proszę o kontakt". Takie "ogłoszenie o pracę", wraz z nagraniem, zamieścił w sieci dyrektor szpitala. - Lekarze zobaczyli, do kogo przyjdą pracować. I są już pierwsze zgłoszenia - mówi nam dyrektor Mariusz Sroczyński.
20.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 12:38
Dyrektorzy szpitali chwytają się wszelkich sposobów, by zapewnić pacjentom odpowiednią opiekę. Rąk do pracy szukają wszędzie. Zwykłe ogłoszenia o pracę już nie wystarczają.
- Dużej reakcji na standardowe oferty pracy nie ma. Personel medyczny jest obłożony - mówi WP Mariusz Sroczyński, dyrektor SP ZOZ w Gostyniu.
Koronawirus. Nagrał ogłoszenie do medyków. Jest reakcja
I tak, dyrektor postanowił zrobić transmisję na żywo na różnych grupach na Facebooku. Zachęca: "Chciałbym zaprosić kolegów i koleżanki do pracy na odcinku covidowym. Tych, którzy nie obawiają się podjąć wyzwania". Do nagrania dołącza też pisemny apel z informacją, gdzie dokładnie znajduje się szpital, jakie są stawki, a także e-mail do kontaktu.
- Jesteśmy w czasie epidemii, więc wiadomo, człowiek najchętniej zobaczyłby tego "żywego człowieka". Stąd taka forma mojego ogłoszenia z propozycją zatrudnienia - mówi dyrektor.
Przyznaje, że szuka głównie lekarzy, ale też pozostałego personelu medycznego. - Obecnie brakuje nam co najmniej pięciu, sześciu osób na ten oddział covidowy. A na rynku jest wciąż olbrzymi problem z lekarzami wszelkimi. Większość jest już zaangażowana do pracy w swoich szpitalach, gdzie są także tworzone oddziały covidowe. Jest to zatem dla nich olbrzymi wysiłek, jeśli godzą się na dodatkowe zatrudnienie w jeszcze innej placówce medycznej - ocenia Sroczyński.
Jak mówi dyrektor, już trzy osoby zgłosiły się do pracy w odpowiedzi na jego nagrania i wpisy. - Jak widać zatem, media społecznościowe odgrywają tu olbrzymią rolę - przyznaje dyrektor Sroczyński.
Koronawirus. Wszystkie ręce na pokład
Podobne ogłoszenie w mediach społecznościowych zamieścił Sebastian Jankiewicz, dyrektor SP ZOZ w Radziejowie. Poszukuje lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych oraz opiekunów medycznych. Ogłoszenie napisał wielkimi literami. W komentarzu jeszcze dodał: "poszukujemy też ratowników kwalifikowanej pierwszej pomocy, a więc takich po podstawowym kursie".
- Tradycyjne oferty pracy skierowane do personelu medycznego nie wystarczają - przyznaje w rozmowie z WP dyrektor Jankiewicz. - Dyrektorzy szpitali muszą kombinować, zamieszczać je w różnych miejscach i upiększać. Kombinować też ze stawkami, by ci medycy chcieli w danej placówce pracować z pacjentami covidowymi. A finanse, które na to mamy, praktycznie pozostały takie same - podkreśla dyrektor.
- Wiadomo, personel jest zmęczony i przepracowany. W mojej placówce są jeszcze ręce do pracy, ale obawiam się każdego dnia, że dostanę kolejne zwolnienia lekarskie, kolejne informacje o osobach z nałożoną izolacją czy kwarantanną. Z dnia na dzień ten personel się uszczupla. Musimy trochę wcześniej zacząć przewidywać, co się może wydarzyć. Chcę zatrudnić tych osób więcej po to, by mogła być w szpitalu rotacja składu. By personel mógł w normalny sposób udawać się na odpoczynek - wyjaśnia.
Pracownik z innego kraju?
Na pytanie, ilu osób potrzebuje, odpowiada: - Każda dodatkowa para rąk do pracy się przyda. Ja swój apel zamieściłem na Facebooku i odezwało się do mnie aż dziesięć osób. To głównie moi znajomi ze studiów, albo z innych miejsc pracy.
- Rozmawiam z innymi dyrektorami i mają ten sam problem. Też poszukują tego personelu na każdy możliwy sposób. Na językach pojawia się już temat zatrudniania personelu z zagranicy, na przykład z Ukrainy. Ale do tego jeszcze daleka droga - podsumowuje.