Koronawirus. Prostytutki w Niemczech mogą wrócić do pracy
Koronawirus i obostrzenia związane z pandemią spowodowały, że prostytutki z Niemiec nie mogły pracować przez pół roku. Teraz w wielu krajach związkowych zakaz zniesiono. - Najwyższy czas - mówi jedna z nich.
12.09.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:52
Stephanie Klee przynajmniej nie straciła poczucia humoru. Na pytanie, ile ma lat, prostytutka odpowiada ze śmiechem: - Nie, nie powiem ci. Wiesz, że wszystkie dziwki kłamią.
Klee ma 58 lat, jest założycielką i prezeską Niemieckiego Związku Usług Seksualnych, głosem osób świadczących usługi seksualne w Niemczech, i wciąż jest wkurzona.
- W czasach pandemii politycy traktowali nas byle jak, celowo nas przeoczyli. Nikogo nie obchodzi, co się z nami prostytutkami stanie! Jesteśmy tak samo ważne dla systemu jak fryzjerzy - podkreśla Stephanie.
Wyższy Sąd Administracyjny w Muenster uchylił w końcu zakaz świadczenia usług seksualnych w najbardziej zaludnionym kraju związkowym Niemiec, Nadrenii Północnej-Westfalii, ale również w większości niemieckich krajów związkowych prostytutki mogą już ponownie podjąć pracę.
- Wiele z nas nie wiedziało, jak napełnić lodówkę następnego dnia, nie miało rezerw finansowych i musiało pożyczać pieniądze - mówi Klee.
Zwłaszcza kobiety z Europy Wschodniej były zdesperowane. - Niektóre z nich płaciły w Niemczech podatki, a teraz nie mają nawet podstawowego zabezpieczenia, bo są za granicą - tłumaczy prostytutka.
Koronawirus. Prostytutki ofiarami kryzysu
Gdyby istniała lista największych ofiar koronakryzysu, prostytutki byłyby w czołówce. 16 marca wszystkie kraje związkowe wprowadziły zakaz dla wszystkich dziedzin pracy seksualnej.
Domy publiczne, uliczna prostytucja, kluby z sauną zostały oficjalnie zamknięte z dnia na dzień. Wiele kobiet z Europy Wschodniej opuszczało szybko największy dom publiczny w Europie, Paschę w Kolonii, wracając do kraju, ale inne prostytutki nadal pracują - w internecie, nielegalnie i często bez ochrony.
Kilka tygodni temu, kiedy Klee spotkała się ze swoimi koleżankami w domu publicznym, by zastanowić się, jak w czasach pandemii może wyglądać kupny seks, nieprzerwanie dzwonił telefon i stale ktoś pukał do drzwi.
- Mężczyźni ciągle próbowali utrzymać kontakt, żeby choć tylko trochę porozmawiać -− wspomina Klee.
Branży zagraża los wielu barów i restauracji. Nie tylko Pascha stoi w obliczu bankructwa.
- Wiele firm nie przetrwa tych czasów, ponieważ długi są zbyt wysokie i na pewno nie wszyscy klienci wrócą - obawia się Stephanie Klee. Burdele to jedno, ale jak powinien wyglądać kupny seks przyszłości, w czasach koronawirusa, z dystansem i obowiązkiem maseczki?
- Będziemy musieli być bardziej kreatywni i pamiętać o praktykach seksualnych, które wcześniej stłumiliśmy lub zapomnieliśmy. Mniej seksu mechanicznie - mówi Klee z uśmiechem.
Zbędne zakazy prostytucji
Można walczyć o prostytucję jak Stephanie Klee, która prawie 20 lat temu z powodzeniem torowała sobie drogę do komercyjnego uznania swojej pracy seksualnej. Można potępiać prostytucję i próbować ją zakazać - jak organizacje praw człowieka i politycy, którzy potępiają wykorzystywanie seksualne i gwałty. Albo można spojrzeć na prostytucję pragmatycznie, jak robi to Anne Rossenbach.
- Zakazy nam nie pomagają, co pokazał już koronakryzys. Prostytucja kwitnie w najlepsze. Tyle, że teraz prostytutki mogą znów zarabiać własne pieniądze i wrócić do legalności - uważa Rossenbach.
Anne Rossenbach pracuje w Służbie Społecznej Kobiet Katolickich (SFK) w Kolonii i z powodu pandemii doradza obecnie większej liczbie prostytutek niż zazwyczaj przez cały rok. Naładowała telefony komórkowe, aby umożliwić połączenia z Rumunią, zdobywała paczki z żywnością i pomagała przy wypełnianiu aplikacji na zasiłek socjalny Hartz IV. Rossenbach nazywa to "pracą opiekuńczą": "Gdzie czegoś brakuje? Co możemy zrobić? Czego Laura, Josephine, Jennifer i może Klaus potrzebują?".
Z dumą wskazuje na udany projekt na północy Kolonii, który został już skopiowany przez kilka miast. Jest to legalny projekt prostytucji ulicznej, z toaletami, prysznicami i automatami z żywnością, wspierany od 20 lat przez wszystkie partie rady miasta, z udziałem władz miasta i służb społecznych.
- W kontenerze konsultacyjnym znajduje się urząd zdrowia, a my z opieki społecznej jesteśmy do dyspozycji prostytutek 365 dni w roku. Przez te wszystkie lata prawie nigdy nie doszło do brutalnego ataku - zapewnia Anne Rossenbach.
"Programy wyjścia z perspektywą"
Również, dlatego że skuteczna jest koncepcja bezpieczeństwa. W boksach, w których uprawiany jest seks, kierowca samochodu nie może otworzyć drzwi, ale prostytutki po stronie pasażera, tak. Jeśli faktycznie dojdzie do przemocy, mogą one włączyć alarm.
- Kolonia ma również pewne zalety - wyjaśnia Rossenbach. W całym mieście działają organizacje pomocowe, które udzielają informacji o chorobach wenerycznych, a także pomagają osobom, które chcą wyjść z prostytucji.
W Niemczech od lat proponowane były niewłaściwe rozwiązania i chciano oddać wszystkie prostytutki pod opiekę. Anne Rossenbach woli jednak zajrzeć do każdego życiorysu i sprawdzić, czy nie ma tam przypadku przerwania nauki lub szkolenia, które można by ponownie podjąć? Prostytutki odchodzą od swego zajęcia tylko wtedy, gdy mają jakieś perspektywy. "Rahab+" to nazwa programu oferowanego przez SKF dotyczącego zerwania z prostytucją.
W 1999 roku Anne Rossenbach z wykształcenia politolog pomogła zainicjować w Bundestagu ustawę o prostytucji w celu poprawy sytuacji prawnej i społecznej prostytutek w Niemczech.
Jeśli dwadzieścia lat później zapytać ją, jak by do tego nawiązała, odpowiada: "Musielibyśmy zwalczyć ubóstwo w Rumunii i Bułgarii, aby zlikwidować część prostytucji. A tu, w Niemczech, urzędy zdrowia powinny być obsadzone w taki sposób, aby nie tylko zajmowały się nadzorem szkolnym i łańcuchami zakażeń, ale także wystarczająco dbały o prostytutki".