Koronawirus na Śląsku. Tak ma wyglądać śledztwo w sprawie górniczego ogniska zachorowań

W opanowaniu rozwijającego się ogniska epidemii koronawirusa na Śląsku ma pomóc specjalny zespół dochodzeniowy sanepidu z Olsztyna. Jego członkowie przeprowadzą tysiące rozmów, aby osoba po osobie odtworzyć drogę zakażenia koronawirusem. Dopiero następny krok, czyli skierowanie do domowej izolacji wielu tysięcy osób, może przerwać łańcuch zakażeń.

Koronawirus na Śląsku. Tak ma wyglądać śledztwo w sprawie górniczego ogniska zachorowań
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Molga

11.05.2020 | aktual.: 11.05.2020 15:33

- W opanowaniu ogniska koronawirusa na Śląsku kluczowy jest czas. Musimy szybko dotrzeć do osób, które miały kontakt z zarażonymi. Odizolować je, zlecić im badania. To ogrom pracy, którą nazwałbym śledczą. Dlatego zdecydowaliśmy się wspomóc służby sanitarne z województwa śląskiego - mówi Janusz Dzisko, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.

Koronawirus na Śląsku. Śledztwo epidemiologów

Zespół pracowników sanepidu z Olsztyna weźmie udział w dochodzeniu epidemiologicznym, które ma zatrzymać rozprzestrzenianie się zakażeń na Śląsku. Nagły skok zachorowań do 140-170 nowych przypadków dziennie ma związek z pojawieniem się kilku ognisk koronawirusa w kopalniach. Janusz Dzisko opowiada, jak będą wyglądały działania służb.

- Typowanie i dotarcie do osób, które miały kontakt z zarażonym to najbardziej skuteczny sposób tropienia epidemii i w kolejnym kroku przerwania serii zakażeń. Liczę na to, że każdy z chorych przedstawi listę swoich kontaktów z innymi osobami za ostatnie 7 dni. Potem przeanalizujemy te dane, oceniając ryzyko zakażenia wirusem - mówi dyrektor Dzisko.

- Jeden chory ma zazwyczaj od 10 do 15 kontaktów z innymi osobami, na tyle bliskich, że może dojść do zakażenia. Na Śląsku trzeba będzie przeprowadzić więc setki, a w dalszej kolejności tysiące rozmów z górnikami, ich rodzinami i mieszkańcami osiedli - mówi Dzisko. - Jeśli wyłuskamy osoby z kontaktów, odizolujemy je i zlecimy testy, można zatrzymać łańcuch zakażeń - dodaje rozmówca WP.

Tysiące osób trafi na kwarantannę

Nie wykluczył, że przy obecnej skali zachorowań na Śląsku (3708 przypadków potwierdzonych testami) kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy osób będzie musiało się poddać 14-dniowej kwarantannie.

- Z tego powodu część chorych ma opory, by współpracować ze służbami. Nie chcą robić problemu np. rodzicom czy sąsiadom i wzbraniają się przed podawaniem ich danych. Jednak właśnie takie śledztwa bardzo pomogły nam w opanowaniu ognisk zachorowań na Warmii i Mazurach. Ostatnio jednego chorego z Mikołajek wykryliśmy po sprawdzeniu kontaktów osoby zakażonej z Olsztyna - dodaje Janusz Dzisko.

Jak dowiaduje się WP trwają ustalenia, czy pracownicy sanepidu z Olsztyna pojadą na Śląsk, czy też będą wykonywać pracę zdalnie, co przyspieszyłoby zbieranie danych.

Koronawirus. Ogniska epidemii w kopalniach

Od 7 kwietnia testom na koronawirusa poddano 9,5 tysiąca pracowników kopalń. Ich wyniki potwierdziły obecność koronawirusa u górników, którzy nie zdradzali dotąd żadnych objawów. Wiceprezydent Rudy Śląskiej Krzysztof Mejer poinformował, że zarażona została m.in. sześcioosobowa rodzina. To górnik, jego żona oraz ich czwórka dzieci.

- To jest bardzo poważna sytuacja z punktu widzenia epidemicznego, na szczęście nie aż tak dramatyczna z punktu widzenia takiego medycznego i ludzkiego, bo te osoby nie chorują ciężko - komentował doniesienia o zachorowaniach minister zdrowia Łukasz Szumowski. W mediach pojawiły się spekulacje na temat ewentualnego blokady woj. śląskiego z powodu dużej liczby zakażeń koronawirusem. - Dzisiaj powinny spłynąć wyniki ze Śląska i wtedy będziemy podejmować decyzje - odparł zdawkowo Szumowski.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
koronawirusśląskgórnicy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (787)