Koronawirus. Minister zdrowia przyznaje: "Wiele osób za późno trafiło do szpitala"
W 2020 roku zmarło 67 tys. osób więcej niż rok wcześniej. 5 proc. przypadków z tej puli związanych jest ze starzeniem się społeczeństwa, ale minister Adam Niedzielski przyznaje, że za zdecydowaną większość odpowiada koronawirus i powikłania występujące po przejściu COVID-19.
09.02.2021 07:44
O pokaźną liczbę zgonów minister zdrowia Adam Niedzielski pytany był we wtorkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej". Z szacunków resortu wynika, że mowa o 67 tys. zgonów więcej niż w 2019 roku. Minister zaczął od tego, że jeszcze przed nadejściem epidemii Eurostat szacował, że liczba zgonów w 2020 roku zwiększy się w Polsce o 5,4 tys. przypadków na skutek starzenia się społeczeństwa. Jeśli jednak odejmiemy tę liczbę od wspomnianych 67 tys. to wciąż pozostanie spora liczba, nieco ponad 60 tys. zgonów. To tak jakby z powierzchni Polski zniknęło Gniezno lub Bełchatów.
Minister nie pozostawia wątpliwości: - Zdecydowaną większość zgonów, bo aż 70 proc., stanowią zgony pośrednio i bezpośrednio związane z koronawirusem. Jak więc widzimy, przyczynia się on do pogorszenia stanu zdrowia, zaostrza choroby współwystępujące. Potwierdzają się też informacje o tym, że COVID-19 najbardziej zagraża seniorom. W zasadzie tylko 6 proc. zgonów w 2020 roku stanowiły osoby poniżej 60. roku życia - czytamy.
Jako jedną z przyczyn "późnych" zgonów z powodu koronawirusa, minister podaje lekceważenie objawów COVID-19 i zbyt późną wizytę w szpitalu. Część pacjentów trafiało na oddziały z tak obniżoną saturacją, że trzeba było ich z marszu podłączać pod respirator, a w takich wypadkach szansa przeżycia wynosi już tylko 60 proc.
Aby zapobiec takim przypadkom w przyszłości wdrożony został program Domowej Opieki Medycznej. Dzięki niemu część chorych po 55. roku życia otrzymała pulsoksymetry. W momencie gdy maszyna wskazywała, że poziom saturacji gwałtownie spada, takie osoby mogły zadzwonić po karetkę i znaleźć się w szpitalu na tyle wcześniej, że wystarczyło podać im tlen.
Minister ma kłopoty z liczbą łóżek w szpitalach
W wywiadzie poruszona została też kwestia dostępności łóżek szpitalnych podczas drugiej fali koronawirusa. Adam Niedzielski przyznał, że wydolność polskiej ochrony zdrowia wynosi około 30 tys. łóżek. Wrócono także do tematu zawyżania liczby dostępnych łóżek. Szpitale miały sztucznie podnosić swoją "covidową" dostępność bo za każde łóżko otrzymują ryczałt.
Jednocześnie jednak minister wskazał, że kontrole przeprowadzane przez Wojska Obrony Terytorialnej wykazały 12 tys. łóżek, które mogły być wykorzystane do walki z COVID-19, a z jakiegoś powodu nie zostały wcześniej uwzględnione w systemie. Kiedy przeprowadzający wywiad dziennikarze zwrócili uwagę, że stoi to w sprzeczności z tym, co minister powiedział o zawyżaniu liczby łóżek, ten odparł, że "zdarzały się też takie przypadki".
Ostatecznie konsekwencją tego chaosu miało być to, że ratownicy medyczni mając do czynienia z nagłymi przypadkami obniżenia zdolności oddechowej nie wiedzieli, do którego szpitala jechać.