Koronawirus. Holandia: nielegalna prostytucja kwitnie w lockdownie
Z powodu pandemii COVID-19 branża usług seksualnych w Holandii od miesięcy pozostaje zamrożona. Przynajmniej oficjalnie, bo liczba zgłoszeń dotyczących nielegalnej prostytucji wzrosła już dwukrotnie.
23.03.2021 23:00
3 marca holenderski rząd zdecydował o odmrożeniu niektórych usług, wiążących się z bezpośrednim kontaktem z klientem. Działalność wznowiły salony masażu, fryzjerskie i kosmetyczne, na liście zabrakło jednak: barów, szkół muzycznych i solariów. Rozluźnienia ograniczeń nie doczekali się także pracownicy seksualni.
- Zawód za bardzo kontaktowy - tłumaczył w mediach premier Mark Rutte. Dlatego pracownicy seksualni poprzenosili swoje usługi do hoteli, prywatnych domów i na wakacyjne kempingi.
Pandemia. Dwa razy więcej donosów w Holandii
W Holandii usługi seksualne są opodatkowane i legalne tak długo, jak długo odbywają się w zarejestrowanych domach publicznych. Nielegalne jest świadczenie usług seksualnych poza nimi, w tym przyjmowanie klientów w hotelach czy prywatnych mieszkaniach. Tymczasem z raportu organizacji Meld Misdaad Anoniem, rejestrującej doniesienia o przestępstwach i przekazującej je organom śledczym, wynika, że w czasie pandemii liczba zgłoszeń, w tym dotyczących nielegalnej prostytucji, wzrosła dwukrotnie.
Rzecznik stowarzyszenia Marc Janssen tłumaczy, że w czasie lockdownu przestępstwa są bardziej widoczne, a obywatele chętniej je zgłaszają.
- Ulice, gdzie dotychczas często prowadzono nielegalną działalność nie wzbudzając niczyjej podejrzliwości, nagle opustoszały. W rezultacie łatwiej zauważyć, jeśli dzieje się coś nietypowego. Poza tym znacząco wzrosło zaangażowanie społeczeństwa, nadużycia są mniej akceptowane, a ludzie chętniej informują, jeśli zauważą przejawy przestępstwa - mówi Janssen.
COVID-19 w Holandii. Podejrzane hotele
Jeszcze w grudniu ub.r. burmistrzyni Amsterdamu Femke Halsema zdecydowała o zawieszeniu na trzy miesiące działalności hotelu Urban Lodge w zachodniej części miasta. W piśmie do rady miasta tłumaczyła, że "przeprowadzona w hotelu kontrola ujawniła zjawisko prostytucji na dużą skalę".
Okolicznych mieszkańców miało zaniepokoić, że wokół hotelu i w nim kręcili się pracownicy seksualni i liczni klienci; na pobliskim parkingu w samochodzie jednego z klientów znaleziono odurzoną narkotykami niepełnoletnią dziewczynę. Urban Lodge Hotel co prawda już wznowił działalność, ale - jak donosi krajowy nadawca NOS-– w ubiegłym tygodniu władze Amsterdamu zdecydowały o tymczasowym zamknięciu innego działającego w mieście hotelu. Jego nazwa nie została ujawniona, powód decyzji owszem: "nielegalna prostytucja".
- Takie surowe kary to wyjątek. Zwykle na hotel nakłada się karę finansową, rzadko kiedy się go zamyka. Podejrzewam, że to oznacza, że skala nielegalnej prostytucji musiała być tu bardzo duża - powiedziała w wywiadzie dla NOS Celine Verheijen z organizacji Defense for Children, organizującej m.in. szkolenia dla hoteli i kempingów z tego jak rozpoznać proceder nielegalnej prostytucji.
Z danych organizacji wynika, że zainteresowanie warsztatami w ostatnich miesiącach znacząco wzrosło.
- Hotelarze zdają sobie sprawę z tego, że proceder nielegalnej prostytucji kwitnie. Tym bardziej, że w czasie pandemii ceny pokoi hotelowych znacznie spadły, co na pewno przyciąga chętnych. Zresztą trafiają do nas także doniesienia ze strony policji i władz samorządowych o tym, że liczba tego typu nielegalnych usług wzrosła - mówi Verheijen.
Amsterdam nie jest jedynym miastem zwalczającym nielegalną prostytucję. W ostatnich miesiącach nielegalne domy publiczne zlikwidowane zostały m.in. w Hadze, miastach Venlo i Amersfoort. Policja w Hadze i Rotterdamie przyznała, że regularnie przeprowadza inspekcje w hotelach w reakcji na zgłoszenia o nielegalnej prostytucji; ponadto tutejsi funkcjonariusze podszywają się pod potencjalnych klientów i umawiają na nielegalne schadzki za pośrednictwem stron internetowych reklamujących usługi seksualne.
Władze Eindhoven regularnie kontrolują czy zarejestrowane na obszarze gminy domy publiczne przestrzegają ograniczeń związanych z pandemią. Utrecht przyznaje, że podobnych kontroli nie prowadzi, ale przekazuje organom ścigania skargi na ewentualne nadużycia.
Koronawirus w Holandii. Branża protestuje
Tymczasem pracownicy seksualni sprzeciwiają się ograniczeniom nałożonym przez holenderskie władze i twierdzą, że są one jedynie wyrazem uprzedzeń wobec branży a nie realnej troski o zdrowie publiczne.
- Koronawirus nie jest przekazywany drogą płciową. Można wprowadzić odpowiednie zasady, jak np. zakaz całowania, które pozwoliłyby odmrozić usługi w bezpieczny sposób - mówi Andre van Dorst, dyrektor związku zawodowego pracowników seksualnych VER.
Pracownicy branży skarżą się, że rząd nie dał im wyjścia, sektor został zamrożony siedem miesięcy temu, a im nie przysługuje nawet prawo do zasiłku. Wskazują też, że zakaz prowadzi do nadużyć. Bywa, że prostytutki są okradane przez klientów i nie mogą tego nawet zgłosić na policję, bo przecież pracują nielegalnie.