Koronawirus. Cud w statystkach? Dlaczego w poniedziałki jest 5 razy mniej ofiar COVID-19?
Jeśli wierzyć codziennym raportom Ministerstwa Zdrowia, w weekendy chorzy na COVID-19 doświadczają poprawy stanu zdrowia i przestają umierać w szpitalach. W poniedziałkowych raportach jest kilka razy mniej ofiar niż w inne dni. To kolejna niedoskonałość systemu raportowania Ministerstwa Zdrowia.
07.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 18:34
W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o zaledwie 92 ofiarach śmiertelnych związanych z COVID-19. Tak małą liczbę zgonów ostatni raz odnotowano 2 listopada. Tylko pozornie jest to dobra informacja o stanie epidemii koronawirusa. W rzeczywistości przypadków śmiertelnych było więcej, tyle że w weekendy raporty o nich wolniej docierają do Ministerstwa Zdrowia.
Podobnie było tydzień temu. W poniedziałek 30 listopada poinformowano o 121 ofiarach epidemii. W kolejnych dniach liczba ofiar wymieniona w dziennych raportach wyniosła od 449 do 620. To samo zjawisko występowało w poniedziałki przez cały listopad. Czy w weekendy mniej ludzi umiera w szpitalach? Okazuje się, że nie.
Ile osób umiera dziennie na COVID-19. "Są opóźnienia"
- Raportowanie o przypadkach śmiertelnych opiera się na papierowej dokumentacji. W dni wolne informacje później docierają do GIS i ministerstwa. W praktyce mamy 1-2 doby opóźnienia w sprawozdawczości - wyjaśnia Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Dodaje, że pod koniec grudnia GIS ma przejść na raporty elektroniczne i wtedy dane o zgonach śmiertelności epidemii będą przekazywane na bieżąco.
To oznacza, że tak naprawdę nie wiadomo, ile osób umiera na COVID-19 w ciągu poprzedniej doby. Po "zaniżonym" komunikacie w poniedziałek zaległe raporty z weekendu są dołączane do informacji ogłaszanych we wtorek, środę, czwartek itd.
To kolejna niedoskonałość systemu raportowania Ministerstwa Zdrowia. W poniedziałek Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych poinformowała, że część testów antygenowych (np. wykonywanych w szpitalach) nie jest uwzględniana w raportach Ministerstwa Zdrowia.
Dodajmy, że liczba nowych potwierdzonych przypadków zakażeń podlega korektom ministerstwa. Informowaliśmy w WP o puli "zakażeń bez adresu". To przypadki, gdzie pozytywnego wyniku testu nie daje się dopasować do pacjenta (prawdopodobnie ze względu na błędne dane w skierowaniu na test). Inspekcja sanitarna wyjaśnia już ponad 1000 takich przypadków.
Nieścisłości w danych spowodowały, że niektórzy analitycy trendów epidemii w Polsce postanowili zawiesić opracowywanie swoich komentarzy i prognoz.
"W związku z zawirowaniami dotyczącymi 'zgubienia' przez Ministerstwo Zdrowia ponad 22 tysięcy zachorowań, uznaję dotychczas prowadzone analizy za stratę czasu, zarówno mojego, jak i czytelników" - poinformował na blogu dr Maciej Jasiński z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Nie mam żadnego sposobu na sprawdzenie, czy analizuję faktyczny obraz przebiegu epidemii w Polsce, czy skuteczność polityki informacyjnej prowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia" - podsumował.