Kornel Morawiecki o synu: porzucił złoty tron. "Przez to ja mam trudniej"
Kornel Morawiecki ma nadzieję, że jego syn zostanie w przyszłości europejskim przywódcą, "tak jak premier Donald Tusk". Co więcej, jego zdaniem, będzie on od niego lepszy. Przyznał też, że od czasu, gdy jego syn zrezygnował z funkcji prezesa banku na rzecz bycia premierem, on sam "ma trudniej".
- Nie mówiłem, kim ma być, ale że ma brać udział w rządzeniu Polską. Nie przypuszczałem, że będzie premierem. Sam chciałem być prezydentem… - stwierdził Kornel Morawiecki w rozmowie z portalem gazeta.pl pytany o to, kiedy pierwszy raz powiedział swojemu synowi Mateuszowi Morawieckiemu, że zostanie premierem. - Może Mateusz, tak jak premier Donald Tusk, zostanie europejskim przywódcą. Na pewno byłby lepszy - dodał.
- Bo nie zgadzam się na zbiorowe zło - odparł Morawiecki pytany, po co zajmuje się polityką. - Już wtedy, w latach 80., mówiliśmy, że upadną nie tylko czerwone, ale też i złote trony. Komuna upadła, ale złote trony cały czas się trzymają - dodał.
Na uwagę, że "złote trony" to m.in. fotele prezesów banków, Morawiecki odparł, że jego syn zamienił fotel prezesa na fotel premiera. - Porzucił złoty tron - dodał.
Dopytywany, czy jego syn, z pensją premiera, teraz bieduje oburzył się. - Proszę nie żartować z premiera. Nie bieduje, choć zarabia kilkanaście razy mniej niż w banku. Przez to ja mam trudniej, a od ponad 7 lat wydaję "Gazetę Obywatelską" - dodał.
Kornel Morawiecki był także pytany o swoją partię - Wolni i Solidarni. Stwierdził, że już działa, liczy ok. 1,5 tys. członków. Przyznał jednak, że jeszcze nie ma poparcia społecznego. Zamierza je zbudować na "szukaniu porozumienia".
Były lider Solidarności Walczącej na pytanie jaka partia jest PiS: świetną czy kiepską, odparł: "Brakuje w niej głębszej wizji, Polski i Europy, prowadzi też błędną politykę zagraniczną, zwłaszcza politykę wschodnią". - Chciałbym, żeby dochodziło do spotkań Władimir Putin - Andrzej Duda lub Mateusz Morawiecki, a nie Putin - Angela Merkel, Donald Trump i Victor Orban - stwierdził.
Morawiecki przyznał też, że "reforma wymiaru sprawiedliwości ciągle jeszcze nie zeszła na poziom istotny dla społeczeństwa". Na pytanie czyja to wina odparł: "Nasza. Polaków". - Nie próbujemy się dogadać, za bardzo się dzielimy. Na walce największe partie chcą wzmacniać własne elektoraty. To wina nie tylko władz partyjnych i państwowych, całego środowiska prawniczego, ale i mediów, które jednych napuszczają na drugich - tłumaczy.
Dopytywany, co uczynił premier, by reforma sądownictwa była realna, a nie sprowadzała się do czystki kadrowej, odparł po chwili ciszy: "Nie zauważam u premiera poważnej próby łagodzenia tego sporu".
Źródło: gazeta.pl