ŚwiatKorea Północna. Kim Dzong Un obnażony. Dziennikarka ujawniła sekrety wodza

Korea Północna. Kim Dzong Un obnażony. Dziennikarka ujawniła sekrety wodza

Kim Dzong Un, przywódca Korei Północnej, posiada przynajmniej 33 domy w różnych częściach kraju. 28 z nich ma własne bocznice kolejowe. Rezydencje są otoczone przez fortyfikacje, które wyraźnie widać na zdjęciach satelitarnych. Poszczególne budynki połączone są tunelami, a także z olbrzymimi podziemnymi bunkrami, w których Kim Dzong Un i jego rodzina mogą się schronić w razie ataku - ujawnia Anna Fifield w książce "Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una", która ukazała się nakładem wydawnictwa SQN 2020.

Korea Północna. Kim Dzong Un obnażony. Dziennikarka ujawniła sekrety wodza
Źródło zdjęć: © Getty Images

07.02.2020 | aktual.: 10.02.2020 07:44

Bogactwo przepływa przez Koreę Północną pod czujnym okiem – a jednocześnie praktycznie bez udziału – państwa. Wyrosłą po wielkim głodzie lat 90. klasę kapitalistów, stworzyli szarzy obywatele szukający sposobu na przetrwanie. Później dołączyli do niej partyjni urzędnicy i wojskowi, którzy mogli wykorzystać swoje stanowiska do prowadzenia intratnej działalności na boku.

Odkąd pod koniec 2011 roku Kim Dzong Un stanął na czele kraju, szeregi nowej kasty ludzi biznesu gwałtownie wzbogaciły się o nowych członków. Tysiące Koreańczyków mają obecnie interes finansowy w tym, aby młody dyktator pozostał przy władzy. Należą oni zarówno do ambitnej klasy średniej, jak i do dobrze zakorzenionych elit. Dla obu grup wzorem do naśladowania jest sam Wielki Następca, który śmiało korzysta z wygód, jakie zapewnia mu jego pozycja.

Rezydencje Kim Dzong Una

Południowokoreański wywiad szacuje, że młody wódz posiada przynajmniej 33 domy w różnych częściach Korei Północnej, z czego 28 dysponuje prywatnymi bocznicami kolejowymi. Rezydencje te są otoczone przez fortyfikacje, które wyraźnie widać na zdjęciach satelitarnych. Poszczególne budynki kompleksów mieszkalnych połączone są tunelami ze sobą, a także z olbrzymimi podziemnymi bunkrami, w których Kim Dzong Un i jego rodzina mogą się schronić w razie ataku.

Wielki Następca opływa w luksusy. Jego główna siedziba w północno-wschodnim Pjongjangu, tak zwana Oficjalna Rezydencja numer 15 czy też Centralna Posiadłość Luksusowa, zajmuje powierzchnię 13 kilometrów kwadratowych. Po objęciu władzy przez najmłodszego Kima przeszła ona gruntowną przebudowę. Pływalnia olimpijska ze zjeżdżalnią, na której przywódca zapewne bawił się w dzieciństwie, została zasypana, a jej miejsce zajął nowy basen z pojemnym zapleczem. Szacowano, że prace renowacyjne pochłonęły dziesiątki milionów dolarów; niektóre doniesienia sugerowały nawet, że koszt projektu sięgnął 175 milionów, choć nie sposób tego zweryfikować.

W każdym razie młody przywódca miał na swoich usługach całą armię ludzi w rodzaju Ri Jong Ho, którzy zdobywali fundusze na tego typu zbytki. W innym kompleksie na przedmieściach Pjongjangu, w dzielnicy Kang-dong, Kim ma prywatną kręgielnię, strzelnicę, stajnię, boisko do piłki nożnej i tor wyścigowy. No i oczywiście nie można zapominać o olbrzymiej nadmorskiej rezydencji w Wonsan, którą Dennis Rodman opisał jako własne prywatne Hawaje Kim Dzong Una połączone z Disneylandem.

"Air Force One" Korei Północnej

Wódz często podróżuje osobistym odrzutowcem: pamiętającym czasy sowieckie Iłem 62 z kabiną wyłożoną drewnianymi panelami, co upodabnia ją do wnętrza amerykańskiego Air Force One. Samolot nosi dumne imię Chammae 1, czyli Jastrząb 1 – na cześć narodowego ptaka Korei Północnej – choć złośliwcy z zewnętrznego świata przezywają go Air Force Un. Wielki Następca może rozsiąść się na pokładzie w wygodnym skórzanym fotelu, postawić sobie na biurku MacBooka i rozmawiając przez jeden ze swych licznych telefonów, radośnie strzepywać popiół z papierosa do kryształowej popielniczki, podczas gdy piloci transportują go z jednego końca królestwa na drugi.

I tak oto dzieciak, który uwielbiał bawić się modelami, wyrósł na mężczyznę mogącego dla zabawy latać prawdziwym odrzutowcem. Reżim utrzymuje zresztą, że produkuje też własne niewielkie samoloty, podobne do amerykańskich Cessna 172 Skyhawk. W 2015 roku północnokoreańska telewizja pokazała, jak Kim Dzong Un poddaje jedną z awionetek inspekcji, a potem – przy owacjach pilotów sił powietrznych – zabiera ją na próbny lot.

Maszyna skonstruowana przez naszą klasę robotniczą spisała się na medal. Było nią łatwo manewrować, a silnik brzmiał, jak trzeba. Dobra robota! – pochwalił inżynierów Wielki Następca.

Obraz
© Getty Images | NurPhoto

Władcy pieniędzy nie cieszą się aż takimi zbytkami jak ich przywódca, ale z całą pewnością za jego rządów doświadczyli znacznej poprawy standardu życia. Kim wykorzystuje zaś powodzenie świeżo upieczonych przedsiębiorców jako dowód na to, że sytuacja wszystkich obywateli Korei Północnej się poprawia. Powstał w ten sposób rodzaj symbiozy, której Kim Dzong Un zawdzięcza przydomek Nanugi. Znaczy to "ten, który się dzieli", ponieważ wódz dzieli się z ludźmi stojącymi niżej od niego zarówno ciężarem projektów infrastrukturalnych, jak i wypracowanymi dzięki nim zyskami.

Donju "współdzielą" dziś każdy segment północnokoreańskiej gospodarki, od produkcji konserw i obuwia po krajową turystykę i wydobycie węgla. Najbardziej zauważalny efekt sprzężenia zwrotnego stanowi jednak panorama Pjongjangu, przezywanego przez zagranicznych gości Pjonghattanem. Jak w każdej wiosce potiomkinowskiej, liczy się tu fasada. Przedsiębiorcy finansują ambitne projekty – imponujące wieżowce, muzea, centra rekreacyjne – a Wielki Następca zasługi przypisuje sobie.

Stolica Korei Północnej zmienia oblicze

Nowe budynki może i łączą architektoniczne wyrafinowanie chińskich projektów z lat 90. z jakością konstrukcyjną z lat 80., lecz i tak należy to uznać za duży krok naprzód względem wcześniejszego brutalnego socrealizmu. Sztandarowe osiedle Ryomyong, którego budowa ruszyła w 2016 roku, oferuje przeszło trzy tysiące mieszkań w aż 44 wysokościowcach, z których jeden liczy 77 pięter. Biało-zielone bloki – kompleks ma być rzekomo przyjazny dla środowiska - zbudowano w stylu jak na standardy Korei Północnej całkiem nowoczesnym.

Kim Dzong Un hołubi te inwestycje – stanowiące skądinąd lustrzane odbicie projektów z drugo- i trzeciorzędnych miast w Chinach – jako przejawy błyskotliwego rozwoju Korei Północnej. Osiedle Ryomyong – którego nazwa to skrót od słów oznaczających "miejsce, w którym brzask oświeca koreańską rewolucję" – otwarto z wielką pompą w 2017 roku. Wokół kompleksu zgromadziły się dziesiątki tysięcy Koreańczyków, część z nich w wojskowych mundurach. Wszyscy krzyczeli i machali kolorowymi pomponami, kiedy wódz przybył na miejsce w limuzynie Mercedesa.

Obraz
© Getty Images | Mikhail Svetlov / Contributor

W kwietniowym słońcu powiewała zarówno flaga Korei Północnej, jak i Partii Pracy. Grała orkiestra dęta. W powietrze wypuszczono wielobarwne balony, które pomknęły ku niebu tak błękitnemu, że również wydawało się przyszykowane przez władze specjalnie na tę okazję. Nic nie burzyło idealnej harmonii Socjalistycznego Raju. Wielki Następca przeszedł po czerwonym dywanie i wspiął się na podium, z którego słuchał, jak jego główny doradca gospodarczy, premier Pak Pong Ju, wychwala projekt budowlany reżimu.

Ukończenie prac nad osiedlem Ryomyong to naprawdę znaczące, wielkie wydarzenie – oświadczył Pak. – Ukazuje ono potencjał socjalistycznej Korei, a to jest straszniejsze nawet niż eksplozja setek bomb atomowych nad głowami wroga.

W Pjongjangu mnóstwo "picu"

Następnie Kim Dzong Un przeciął czerwoną wstęgę. Nowe kompleksy mieszkaniowe rzekomo wybudowano jako nagrodę dla naukowców i inżynierów pracujących przy północnokoreańskim programie nuklearnym i rakietowym. Wznoszące się nad rzeką Taedong apartamentowce z daleka wyglądały imponująco. "Jak Dubaj", stwierdził rządowy opiekun, kiedy pewnego pięknego słonecznego dnia staliśmy razem na południowym brzegu rzeki, spoglądając ku wznoszącym się po drugiej stronie wieżowcom. Spytałam mojego towarzysza, czy był kiedyś w Dubaju. Nigdy nie dotarł nawet do Chin.

Z bliska jednak iluzja wspaniałości pryskała. Na ulicy Changjon, pjongjańskim odpowiedniku słynnej Park Avenue na Manhattanie, płytki pokrywające elewacje budynków zaczęły odpadać po zaledwie kilku latach. A kiedy poszłam zobaczyć "prawdziwe" mieszkanie na ulicy Naukowców Przyszłości – zgodnie z ułożonym przez propagandystów planem wizyty – dozorczyni musiała uruchomić windę kluczem. W większości miast świata najbardziej rozchwytywane są apartamenty na wyższych piętrach, te, które oferują najpiękniejsze widoki. Ale nie w Pjongjangu. Tam lepiej nie mieszkać wyżej niż na czwartym piętrze. Nikt nie chciałby się wspinać na dwudzieste po schodach.

Obraz
© Getty Images | Mikhail Svetlov

Wielka przebudowa stolicy nie odbyłaby się bez udziału nowej klasy przedsiębiorców. Państwo mogło zapewnić siłę roboczą – bo do czego innego miałoby użyć liczącej milion ludzi armii? – lecz to władcy pieniędzy musieli wykorzystać swoje kontakty i kapitał do zdobycia niezbędnych materiałów. W zamian mogli zarobić na odsprzedaży przydzielonych im mieszkań. Zdarzało się, że jeden przedstawiciel donju dostawał nawet dziesięć lokali, po czym na każdym z nich zarabiał 30 tysięcy dolarów. Własność prywatna nieruchomości, technicznie rzecz biorąc, wciąż jest w Korei Północnej nielegalna, co bynajmniej nie powstrzymało powstania dynamicznego rynku mieszkaniowego. Ludzie czasami "wynajmują" prawo do zamieszkania w przydzielonych im przez władze lokalach. Bywa też, że przedsiębiorcy sprzedają przydziałowe mieszkania – z dużym zyskiem.

W rezultacie ceny nieruchomości wystrzeliły w górę; w Pjongjangu są obecnie dziesięciokrotnie wyższe niż przed kilku laty. Przyzwoite lokum z dwiema lub trzema sypialniami kosztuje w granicach 80 tysięcy dolarów. Za to luksusowe apartamenty na popularnych osiedlach chodzą i po 180 tysięcy. To niewyobrażalnie wysokie sumy jak na kraj, w którym przeciętna pensja na państwowej posadzie wynosi około czterech dolarów miesięcznie. Boomowi mieszkaniowemu – nieco paradoksalnie – sprzyja też niemal całkowity brak systemu bankowego. Donju nie mogą umieścić pieniędzy na oprocentowanej lokacie lub powierzyć ich funduszowi inwestycyjnemu, zamiast tego pompują więc kapitał w przysłowiowe cegły i zaprawę.

Więcej informacji o książce "Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una" Anny Fifield znajdziecie TUTAJ.

Obraz
© Materiały prasowe

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (309)