PolskaKopacz ukrywa donosy "Bolka"

Kopacz ukrywa donosy "Bolka"

Sejm bezprawnie przetrzymuje dokumenty dotyczące TW „Bolka”. Chociaż prawo zobowiązuje archiwa do przekazania IPN dokumentów wytworzonych przez bezpiekę, szef kancelarii sejmu Lech Czapla robi wszystko, by ich nie ujawnić - pisze "Gazeta Polska Codziennie". I pyta: Czego boi się Czapla, a właściwie jego szefowa marszałek sejmu Ewa Kopacz?

Kopacz ukrywa donosy "Bolka"
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

22.02.2012 08:30

Sprawa dotyczy kopii dokumentów SB związanych z TW „Bolkiem”. Z doniesień „Naszego Dziennika” i „Uważam Rze” wynika, że materiały, które miałyby świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z PRL-owskimi organami bezpieczeństwa trafiły do sejmu w 1992 r. Wówczas tzw. komisja Ciemniewskiego badała przebieg lustracji przeprowadzonej przez ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza. Tam też mają się znajdować do dziś. Lech Czapla nie chce ich ujawnić, a nawet przekazać do wglądu posłom opozycji. Tymczasem miejsce tych materiałów jest w IPN-ie. Gdyby tam trafiły, mogłyby już dawno zostać ujawnione społeczeństwu, gdyż nie są tajne.

Sejm łamie prawo

– Nie rozumiem, dlaczego dokumenty te nie trafiły do Instytutu – mówi poseł PiS-u Marek Opioła. Podkreśla, że archiwum kancelarii sejmu, podobnie jak inne tego typu instytucje, są na mocy prawa zobowiązane do przekazania dokumentów IPN.

Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej z 18 grudnia 1998 r. mówi o tym wprost. Rozdział 3, par. 25, pkt 7 stanowi, że „dyrektorzy: Archiwów Akt Nowych i innych archiwów państwowych” są zobowiązani do przekazania Instytutowi dokumentów, zbiorów danych, rejestrów i kartotek wytworzonych oraz zgromadzonych przez organa bezpieczeństwa komunistycznego państwa.

Opinię tę potwierdza prof. prawa z Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Kruszyński. – Z ustawy wynika, że przekazanie dokumentów wytworzonych przez organa bezpieczeństwa, a znajdujących się w archiwum sejmu, jest jego obowiązkiem – mówi Kruszyński. O natychmiastowe zabezpieczenie i przekazanie do Instytutu Pamięci Narodowej odnalezionych w archiwum Kancelarii Sejmu RP dokumentów dotyczących TW „Bolka” w specjalnym oświadczeniu zaapelowali w poniedziałek Józef Szyler, ofiara donosów TW „Bolka”, a także Krzysztof Wyszkowski, współzałożyciel WZZ Wybrzeża, i Henryk Jagielski, współorganizator sierpniowego strajku w Stoczni Gdańskiej.

Także prezes Instytutu dr Łukasz Kamiński zapowiedział, że wystąpi do Kancelarii Sejmu o przekazanie dokumentów. Ale szef kancelarii Czapla nie zamierza się spieszyć. W specjalnym komunikacie przekazanym PAP napisał, że powoła specjalną komisję, która najpierw ma zbadać, czy jest to możliwe. Argumentował, że istnieje potrzeba ustalenia, „czy – w związku z licznymi zmianami w przepisach dotyczących ochrony informacji niejawnych, które miały miejsce od momentu wytworzenia tych dokumentów – nadane im klauzule nadal obowiązują”.

Dokumenty są jawne

Tymczasem zdaniem posła PiS Antoniego Macierewicza dokumenty te są jawne i niepotrzebna jest w sprawie ich ujawnienia żadna specjalna procedura. Sprawę tę rozstrzyga ustawa o informacji niejawnej z 1999 r. Zobowiązuje ona odpowiednie organa państwowe do przejrzenia wszystkich dokumentów niejawnych i – jeżeli zajdzie taka potrzeba – nadania im klauzuli zgodnych z nowymi przepisami. Ustawa stanowiła – w sprawie „kwitów” „Bolka” jest to najważniejsze – że materiały niejawne, które nie zostaną przejrzane w ciągu dwóch lat od wejścia jej w życie, tracą klauzule, a tym samym stają się jawne. Na tym jednak nie koniec. W myśl przepisów jawne są wszystkie dokumenty dotyczące agentury zarejestrowanej przed 1989 r.

W tej sytuacji poseł Opioła nie ma wątpliwości, że tak naprawdę Czapli chodzi o to, by sprawę jak najdłużej przeciągnąć. Na początku stycznia Opioła zwrócił się do Kancelarii Sejmu o udostępnienie materiałów z komisji Ciemniewskiego, które znajdują się w tajnym archiwum sejmowym. Z lektury sprawozdań komisji (są one jawne) wynikało bowiem, że wśród utajnionych dokumentów mogą się znajdować kopie „kwitów” dotyczących Lecha Wałęsy.

– Szef kancelarii sejmu odmówił mi dostępu do dokumentów. Argumentował, że moje podanie nie spełnia wymogów formalnych – mówi Opioła. Lecha Czapli nie przekonało nawet to, że poseł PiS jako członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych ma certyfikat dostępu do materiałów niejawnych. Kiedy Opioła po raz kolejny złożył podanie, odpowiedzi nie otrzymał.

Czego boi się Czapla, a właściwie jego szefowa marszałek Sejmu Ewa Kopacz? Chcieliśmy ją o to zapytać. Niestety, choć spacerowała po korytarzach sejmowych, dziennikarz „Codziennej” nie został do niej dopuszczony. Uniemożliwili mu to funkcjonariusze straży marszałkowskiej. – Kiedy się przedstawiłem i zadawałem pytanie, zostałem zwyczajnie odepchnięty – relacjonuje Samuel Pereira.

Tajemnice teczki Wałęsy

Światło na zawartość tak usilnie chronionych dokumentów komisji Ciemniewskiego rzuca poseł Macierewicz. Z oświadczenia przekazanego portalowi niezalezna.pl wynika, że wśród materiałów tych mogą się znajdować kopie m.in. doniesień agenturalnych i notatek ze spotkań z Lechem Wałęsą jako TW „Bolkiem”, zawarte w sprawach o obiektowych kryptonimach „Arka” i „Jesień 70”, a także charakterystyka Wałęsy jako przewodniczącego Solidarności w sprawie obiektowej o kryptonimie „Związek”/„Klan”.

Niewykluczone, że w materiałach mogą się także znajdować dokumenty z teczki Lecha Wałęsy, którą funkcjonariusze zabrali w 1993 r. z domu byłego funkcjonariusza SB Jerzego Frączkowskiego. Przeszukanie zostało przeprowadzone pod pozorem poszukiwania materiałów radioaktywnych – w rzeczywistości chodziło o przejęcie teczki ówczesnego prezydenta oraz innych opozycjonistów. Akcję nadzorował ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski, a w UOP kierował nią Gromosław Czempiński. Przeszukania dokonali funkcjonariusze gdańskiej delegatury UOP-u, m.in Leszek Elas, obecny szef Straży Granicznej. Dokumenty nigdy nie trafiły do prokuratury, lecz zostały przewiezione do Warszawy.

W kwietniu 1994 r. przekazano dokumenty Lechowi Wałęsie. W notatce służbowej sporządzonej później przez jednego z funkcjonariuszy UOP Czempiński relacjonował: „W kwietniu 1994 r. Prezydent Wałęsa zwrócił się telefonicznie z prośbą o wgląd w dokumenty dotyczące jego osoby, a które zostały znalezione w czasie przeszukania u Jerzego Frączkowskiego – chodziło o 54 mikrofilmy – tzw. jackety. O treści rozmowy poinformowałem ministra Milczanowskiego, prosząc go zarazem o decyzję w sprawie. Minister wyraził ustną zgodę na udostępnienie jacketów. Mając pozytywną decyzję, zabrałem jackety z Zarządu Śledczego od Dyrektora […] i przekazałem je Prezydentowi Wałęsie, sporządzając na tę okoliczność stosowną notatkę. Nie otrzymałem od Prezydenta żadnego potwierdzenia lub pokwitowania odbioru jacketów”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (515)